Odwrotu nie ma
Klasyczna, analogowa radiologia istnieje w Polsce i istnieć jeszcze będzie, ale od cyfrowej rzeczywistości...
07.01.2011 | aktual.: 07.01.2011 11:53
Tomograf komputerowy, jak sama nazwa wskazuje, jest urządzeniem dającym obraz w wersji zero-jedynkowej, odczytywanym jako plik graficzny na stacji diagnostycznej. Z rezonansem magnetycznym jest podobnie. Tymczasem klasyczny aparat rentgenowski, w którym promieniowanie X naświetla błonę rentgenowską, ma się w Polsce całkiem dobrze. Szacuje się, że analogowych aparatów (z których naświetloną błonę trzeba wywołać, utrwalić, wypłukać) w Polsce jest więcej niż aparatów cyfrowych.
Pośrednio i bezpośrednio
Dla przypomnienia: cyfrową radiografię prowadzić można w sposób pośredni (CR) lub bezpośredni (DR). W pierwszym aparat RTG utrwala obraz nie na błonach, lecz na kasetach obrazowych zawierających folię (pokryta związkami fosforu). Kasetę ładuje się tak samo jak konwencjonalną z błoną.
Po "naświetleniu" (można jej używać do kilkunastu tysięcy razy) wprowadza się ją do czytnika CR, w którym wiązka laserowa skanuje osadzoną w kasecie folię z utajonym obrazem, przetwarzając otrzymany w skanerze sygnał na plik graficzny, który można wyświetlić na monitorze komputerowym, zachować na nośniku danych (np. płycie CD), przesłać - za pośrednictwem infrastruktury teleinformatycznej - z punktu A do punktu B.
W drugim rozwiązaniu aparaty RTG zwane DR (Digital Radiography) mają detektor będący stałym elementem urządzenia. Nie trzeba tu wkładać kaset i ich skanować, przez co RTG DR są najszybsze i obraz badania otrzymuje się wcześniej niż w pierwszym przypadku, nie mówiąc już o radiografii opartej na błonie i mokrej obróbce materiału naświetlonego.
Który rentgen jest lepszy: pośredni czy bezpośredni? Szybszy w działaniu - z pewnością ten drugi. Co do reszty - zdania są podzielone. Wątpliwości, który z systemów jest lepszy, nie mają producenci rzeczonego sprzętu.
- Niedawno podpisaliśmy umowę z Wojewódzkim Szpitalem Zespolonym w Elblągu na sprzedaż dedykowanego dla oddziałów traumatologii cyfrowego aparatu radiologicznego DR 9500 - informuje Karolina Koprowska z Carestream Health Poland. - Jeszcze kilka lat temu w Polsce przeprowadzano trzy, góra cztery przetargi na zakup aparatów typu DR.
Teraz ta liczba sięga i piętnastu. Nadal niedużo, zważywszy, że w Holandii i państwach skandynawskich kupuje się teraz wyłącznie aparaty DR. W czym są lepsze od działających w technologii pośredniego ucyfrowienia? Są szybsze, dokładniejsze... Są - dodajmy - znacznie droższe, przynajmniej o sto procent od rentgenów "pośrednich".
Firmy dystrybuujące sprzęt i wyposażenie pracowni rentgenowskich w wersji digital nie biadolą nad tym, że Polska to nie Norwegia. Bo jeśli wziąć pod uwagę tylko wyniki kontroli NIK opublikowane z początkiem 2010 roku, to ponad dwudziestu producentów takiego sprzętu będzie miało co dostarczać. A przypomnijmy, że w 88% z 53 kontrolowanych w latach 2006-08 SPZOZ-ów urządzenia rentgenowskie były "w znacznym stopniu wyeksploatowane", najstarsze miały ponad 40 lat, choć po zaostrzeniu norm w 2005 r. takie aparaty nie miały prawa funkcjonować.
Kraków w awangardzie
W Małopolsce 1 stycznia 2010 r. mieli 210 klasycznych aparatów rentgenowskich (wywoływanie na mokro w specjalnych automatach zastępujących klasyczne ciemnie). Większość, bo 107 sztuk, to modele z lat 2000-09. Z lat 1990-99 w województwie mają 75 rentgenów. Z czasów schyłkowego socjalizmu (1980-89) pochodzą 23 aparaty, a z tak zamierzchłego okresu, jak lata 1970-79, jedynie (albo: aż) pięć rentgenów.
W krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim w Zakładzie Diagnostyki Obrazowej na ścianie - na wprost gabinetu jego kierownika prof. Andrzeja Urbanika - widnieje plansza z napisem: "Pierwsze polskie zdjęcia rtg (Kraków, I-II, 1896)" ze zdjęciami rentgenowskimi. Najstarsze z nich zostało wykonane zaledwie kilka dni po ogłoszeniu faktu odkrycia nowego rodzaju promieniowania przez Wilhelma Konrada Roentgena. Okazuje się, że to niejedyny przykład awangardowych dokonań krakowskiej radiologii w jej polskiej historii.
Brutalna rzeczywistość
Prof. Andrzej Urbanik nie ma wątpliwości, że członkostwo Polski w Unii Europejskiej było i jest zbawienne dla polskiej radiologii. Po pierwsze wypłynęła z tego konieczność dostosowania się do wysokich, unijnych norm jakościowych określających funkcjonowanie radiologii. Po drugie z przeróżnych funduszy unijnych lub z nimi powiązanych (np. z Norweskiego Mechanizmu Finansowego) można było w znacznej części sfinansować restrukturyzację technicznej bazy radiologicznej.
- Te zmiany na lepsze wymusiła tzw. brutalna rzeczywistość. Jeśli dodamy, że również NFZ ustanowił swój próg wymagań dla zakładów diagnostyki obrazowej, to można było tylko albo się do nowego dostosować, albo też najzwyczajniej wypaść z obiegu... - mówi prof. Urbanik. Od kilku lat polska radiografia poddana jest niejako podwójnemu procesowi: modernizacji posiadanego sprzętu (najczęściej realizowanego poprzez wymianę na nowy) i dostosowaniu go do działania w środowisku cyfrowym, szczególnie w tych ośrodkach, gdzie wykonuje się tysiące badań (u prof. Urbanika ta liczba rocznie przekracza 85 tys. i wykazuje progresję).
- Procentowo najwięcej digitalizowanych aparatów używa się w stomatologii, bo i urządzenia są tańsze od rtg ogólnych, i dziedzina działalności jest zasadniczo skomercjalizowana. Taki sprzęt używany jest więc do leczenia oraz do robienia pieniędzy... W radiografii ogólnej aparaty pośrednie i bezpośrednie stosowane są przede wszystkim w procesie leczenia, a z zarabianiem na ich pełnym wykorzystaniu to już różnie bywa - przyznaje profesor.
Własnymi siłami
Ale nim do Polski popłynął strumień euro, to w Zakładzie Diagnostyki Obrazowej, w tym samym, w którym po raz pierwszy wykonano w Polsce zdjęcie rtg , sami zaczęli wychodzić z epoki słusznie minionej.
Te pionierskie czasy, czyli lata 1998- 2000, prof. Urbanik wspomina z nutką nostalgii i dobrze rozumianego zadowolenia z tego, że można było coś zrobić, bazując na własnych siłach i... dozie - nieodzownego w takich przypadkach - szczęścia.
RIS w krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim wprowadzono w 1998 r. Już wtedy zachodnie firmy informatyczne proponowały w Polsce gotowe rozwiązania za niemałe pieniądze. W Krakowie, jak to w Krakowie, z groszem się liczą, więc dzięki technikowi rtg - biegłemu także w informatyce - i rozwiązaniom informatycznym z gatunku open source stworzono RIS, który miał funkcjonować maksymalnie dwa lata, czyli w czasie potrzebnym na zapewnienie pieniędzy na kupno profesjonalnej aplikacji.
W 1998 roku powstał pierwszy w Polsce węzeł - a właściwie most - teleradiologiczny między Krakowem a Przemyślem. Bo tam zmodernizowali sobie tomograf, ale były niedobory w obsłudze, więc obrazy przesyłano łączem ISDN o zawrotnej w owych czasach przepustowości 128 kbps.
Największy w Polsce
Jednocześnie okazało się, że nie da się wygodnie i sprawnie analizować wyników z tomografu i rezonansu na pojedynczych stacjach diagnostycznych. To wymusiło stworzenie sieci, po której można było przesyłać obrazy diagnostyczne pomiędzy komputerami Zakładu Diagnostyki Obrazowej (przypomnijmy, zlokalizowane w różnych budynkach). Na przełomie 1999/2000 r. powstał PACS stworzony również własnym siłami, na bazie darmowego oprogramowania.
Wszystko to było możliwe dzięki korzystnemu zbiegowi okoliczności. W tamtym czasie banki wymieniały sprzęt komputerowy i "po znajomości" dwie ciężarówki komputerów - przestarzałych dla banków, wciąż użytecznych dla szpitala - trafiły na Kopernika 19.
Zarówno RIS, jak i PACS własnej produkcji miały posłużyć dwa-trzy lata. Funkcjonowały znacznie dłużej, bo do 2008 r. Po dwóch latach nastąpiła konieczność wejścia w jeszcze lepsze rozwiązania informatyczne do obsługi Uniwersyteckiego Centrum Telemedycznego ("zaawansowanego systemu usług telemedycznych, umożliwiającego uzyskanie fachowej pomocy specjalistycznej w ramach telekonsultacji i telekonferencji z lekarzami z Centrum Telemedycyny, jak i wymianę doświadczeń między samymi lekarzami oraz wspólne rozwiązywanie problemów wynikających z realizacji zadań diagnostyczno-terapeutycznych...").
Zwycięzcą zostało konsorcjum z Agfa HealthCare na czele, które do wiosny 2011 r. ma wdrożyć PACS i RIS. Ma to być centralny system archiwizacji badań obrazowych dla całego Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Docelowo będzie "przerabiał" 37 milionów obrazów rocznie, o łącznej pojemności 19 TB (odpowiednik 4140 DVD). A to oznacza, że będzie największym systemem PACS w Polsce.
Szpital Uniwersytecki nie zdecydował się na tworzenie modelu tzw. pojedynczych, samotnych wysp oznaczających wdrożenie dla każdego oddziału osobnego systemu archiwizacji, lecz na stworzenie systemu archiwizacji i dystrybucji badań obrazowych klasy enterprise - dla całego szpitala.
Wielka przesiadka
System ten będzie archiwizował badania obrazowe wykonywane w pracowniach radiologicznych zlokalizowanych w różnych budynkach szpitala. Zostanie zainstalowany na czterech specjalnych serwerach kasetowych (ang. blade) o dużej mocy obliczeniowej - każdy serwer będzie miał łącznie 16 rdzeni procesorów oraz 64 GB RAM. Przechowująca te dane macierz będzie miała pojemność łączną 32 TB oraz zostanie podłączona za pomocą światłowodów do serwerów.
System zabezpieczony będzie przed utratą danych i niepowołanym dostępem. W ramach wdrożenia zostanie ponadto uruchomionych 25 stacji diagnostycznych (tyle też punktów jest i dziś). Dojdzie oczywiście do integracji systemów informatycznych w szpitalu (HIS, RIS oraz PACS)...
Systemem archiwizacji i zarządzania będą objęte obrazy generowane - między innymi - przez: 2 tomografy komputerowe 2 systemy MR 7 aparatów rtg ponad 20 urządzeń rtg mobilnych oraz z ramieniem C. Dla 20 radiologów i 40 techników rtg nowy system jest jak przesiadka...
- Z fiata pandy do BMW - podsumowuje prof. Urbanik. Wiele wody w polskich rzekach upłynie, nim wszyscy przesiądą się do lepszego... Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że ta nieuchronna zamiana jest tylko kwestią czasu.
Andrzej Bęben