Ognisko koronawirusa w gdańskiej cukierni. Sanepid nie podaje nazwy. "Nie ma się czego bać"

W jednej z pomorskich cukierni wykryto nowe ognisko koronawirusa – podaje pomorski sanepid. Wiadomo już o 12 zakażonych osobach. Inspektorzy sanitarni nie podają jednak nazwy i dokładnej lokalizacji cukierni. - Nie ma się czego bać, sytuacja jest pod kontrolą – zapewniają urzędnicy.

Ognisko koronawirusa w gdańskiej cukierni. Sanepid nie podaje nazwy. "Nie ma się czego bać"
Źródło zdjęć: © NurPhoto via Getty Images
Konrad Bagiński

10.06.2020 | aktual.: 12.06.2020 11:32

Jak przekazano w komunikacie sanepidu, jednym z najpoważniejszych nowych ognisk koronawirusa na Pomorzu jest pewna sieciowa cukiernia. Większość związanych z nią przypadków odnotowano na terenie Gdańska, a jeden - w powiecie kościerskim. Sanepid nie podał nazwy placówki, więc nie wiadomo, jakiej cukierni dotyczy sytuacja, ani nawet w jakiej dzielnicy jest zlokalizowana. Wiadomo jednak, że owo ognisko odpowiada już za 12 stwierdzonych przypadków koronawirusa.

Jednocześnie urzędnicy nie mają oporów przed podawaniem nazw innych przedsiębiorstw, w których stwierdzono ogniska koronawirusa. Dlaczego więc sanepid zaniechał tego w tym przypadku? Okazuje się, że nie ma takiej potrzeby.

Całkowita liczba chorych związanych z tym ogniskiem sięgnęła już 12 osób, ale chodzi jedynie o dwójkę pracowników, pozostali zarażeni to członkowie ich rodzin. Wygląda to tak: w cukierni pracowała osoba, która prawdopodobnie zaraziła się od kogoś z rodziny i sama zaraziła innego pracownika. W efekcie dwaj pracownicy oraz po pięcioro ich bliskich znajdują się na kwarantannie. W izolacji są też pozostali pracownicy cukierni, którzy mogli mieć kontakt z chorymi.

- Sprawa dotyczy jednej placówki sieciowej, w której pracowało tych dwóch pracowników z potwierdzoną obecnością wirusa Sars-CoV-2. Jeden pracownik był z miasta Gdańska, jeden z powiatu kościerskiego. Pracownicy ci przebywają w izolacji domowej, a wszyscy inni pracownicy tej placówki, którzy mieli z nimi kontakt, przebywają w kwarantannie – tłumaczy w rozmowie z WP Finanse Anna Obuchowska, rzecznik gdańskiego sanepidu.

Podkreśla, że chodzi o jedną placówkę, bo informacja o zakażonym z powiatu kościerskiego może sprawiać wrażenie, że wirusa odkryto w większej liczbie placówek sieciowej cukierni. Nie - był tylko w jednej.

- Ognisko ma charakter rodzinny, a nie zawodowy – podkreśla Anna Obuchowska. Dodaje, że klienci cukierni są bezpieczni, a w samej placówce są zachowane wszelkie możliwe środki ostrożności.

- W toku dochodzenia epidemiologicznego ustalono, że stoisko sprzedaży zabezpieczone jest osłoną pleksi, oddzielającą klienta od sprzedawcy, pracownicy noszą maseczki, stosują rękawiczki jednorazowe i środki dezynfekcyjne. Dochowane są wszelkie wymogi bezpiecznego sprzedawania towaru klientom. Stoisko zostało zdezynfekowane, pracodawca zapewnił zastępstwo za pracowników przebywających na kwarantannie – mówi nam Obuchowska.

Dlaczego nie powiadomiono klientów?

Rzecznik gdańskiego sanepidu tłumaczy, że nie było takiej potrzeby. Cukiernia nie niesie ze sobą żadnego zagrożenia dla klientów, a służby panują nad sytuacją. Jeśli w tym ognisku pojawią się nowi zakażeni, to tylko w rodzinach dwójki pracowników. Tak przynajmniej spodziewa się sanepid.

- Nie chcemy w takiej sytuacji stygmatyzować jakiejś firmy, szczególnie że nie ma do tego podstaw. Chyba jako pierwsi w kraju podawaliśmy nazwy domów opieki społecznej, w których pojawiły się ogniska koronawirusa, ale w przypadku cukierni absolutnie nie ma takiej potrzeby. Sytuacja jest pod kontrolą, nie ma się czego obawiać – wyjaśnia Anna Obuchowska.

Dodaje, że znane są przecież przypadki, gdy różne osoby reagowały otwartą agresją wobec osób na kwarantannie. Sanepid uznał, że nie ma sensu stygmatyzować firmy, która w żaden sposób ani nie zawiniła, ani nie niesie zagrożenia dla klientów.

Pomorski Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny przypomina też, że nadal obowiązuje obowiązek zasłaniania nosa i ust w miejscach publicznych. Obowiązek ten dotyczy noszenia maseczek lub innego rodzaju osłon w sytuacji, gdy nie można zachować 2-metrowej odległości od innych a także w przestrzeni zamkniętej – np. w sklepach, w komunikacji zbiorowej.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (200)