Opóźnienia w wypłacie 500+. Pierwsze zadanie dla nowej minister

Od wprowadzenia programu 500+ minęło ponad trzy i pół roku. Jego usprawnienie powinno być pierwszym zadaniem dla nowej minister rodziny pracy i polityki społecznej Marleny Maląg. Tysiące osób pracujących za granicą wciąż nie otrzymało nawet decyzji ws. wypłat świadczenia.

Opóźnienia w wypłacie 500+. Pierwsze zadanie dla nowej minister
Źródło zdjęć: © PAP | Mateusz Marek
Marcin Lis

12.11.2019 | aktual.: 13.11.2019 08:10

Program 500+ jako sztandarowy program pierwszego rządu PiS zaczął funkcjonować 1 kwietnia 2016 r. - wówczas można było otrzymać pieniądze na drugie i kolejne dzieci. Świadczenie na pierwsze dziecko przysługiwało jedynie osobom, które deklarowały wystarczająco niskie dochody. Od 1 lipca 2019 r. zniknął próg dochodowy, ale nie zniknął problem znany od samego początku funkcjonowania programu.

Problemem wieku dziecięcego, który trwa trzy i pół roku, są gigantyczne opóźnienia w rozpoznawaniu wniosków i wypłacie świadczeń dla rodziców, z których przynajmniej jedno pracuje za granicą. Gdy opisywaliśmy jeden z tysięcy przypadków w 2018 r., szokował fakt, że są małżeństwa, które od 2016 r. nie otrzymały decyzji.

Półtora roku później dwa lata opóźnienia wydają się nie być tak szokujące, zważywszy na fakt, że w woj. podkarpackim pod koniec października na biurkach urzędników leżały nierozpoznane wnioski z 2016 r.

Łącznie, jak ujawnił "Super Express" na rozpoznanie czeka przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy wniosków rodzin żyjących w dwóch państwach. I tak w woj. lubuskim było 3,6 tys. takich wniosków, w woj. śląskim 2,5 tys., w woj. małopolskim 3,5 tys., woj. dolnośląskim 7,4 tys., podkarpackim 7 tys.

Teoretycznie kilkadziesiąt tysięcy wniosków to niewiele w morzu 6,8 mln uprawnionych dzieci. Skalę problemu pokazuje jednak fakt 300 tys. dzieci, które jeszcze w październiku były "poza systemem". Choć pieniądze teoretycznie przysługiwały rodzicom, nie były wypłacane. Część z nich to właśnie dzieci rodzin emigranckich, które regularnie kontaktują się z naszą redakcją.

"Nadal czekam na 500+ i wiem, że poczekam jeszcze długo, bo mój mąż pracuje w Niemczech. Gdy dzwonię do Urzędu Wojewódzkiego, nikt nie potrafi powiedzieć, kiedy (wniosek - przyp. red.) zostanie rozpatrzony" - to pani Agnieszka. O tym, że będzie musiała czekać, wie, ponieważ dwa jej wnioski z lutego i sierpnia 2018 r. zostały rozpatrzone dopiero po wysłaniu ponaglenia w maju 2019 r.

"Składaliśmy wniosek 1 sierpnia. We wniosku zaznaczyłem, że wyjeżdżam do pracy za granicę i nie będę pobierał tam świadczenia. Przyszła ładna odpowiedź, że żona będzie pobierać świadczenie. Na koniec października na koncie nie pojawiły się żadne pieniądze, bo sprawę skierowano do poznańskiego wojewody. Do dziś nie został nawet rozpatrzony. Po telefonie dowiedziałem się, że może do grudnia zdążą go rozpatrzyć. Niech się ktoś tym zajmie" - z kolei napisał do nas pan Dominik.

Interwencja RPO

I właśnie "zajęcie się tym" powinno być pierwszym zadaniem nowej minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marleny Maląg. Tym bardziej że resort zdaje sobie sprawę z problemu - od 2016 r. trafiały do niego pisma od rzecznika praw obywatelskich, w których informował o skargach ze strony obywateli i samorządów.

Po jednym z kolejnych pism, w kwietniu 2018 r. ówczesna minister Elżbieta Rafalska poinformowała, że do Urzędów Wojewódzkich rozpatrujących tego rodzaju wnioski skierowano o 5 mln zł więcej, co miało pomóc w usprawnieniu procesu. Zapewniła, że zwiększona zostanie liczba oddelegowanych do pracy przy 500+ urzędników, a w razie kolejnych braków finansowych, przekazywanie urzędom kwoty będą wzrastały.

Już wówczas minister przyznawała, że problem jest spory, gdyż za sukces uznała zwiększenie rok do roku liczby rozpatrzonych decyzji o 6,7 proc.

Kolejne miesiące nie przyniosły jednak wielkiej zmiany. W 2019 r. na biurko minister rodziny trafiło kolejne pismo od RPO Adama Bodnara, który dzielił się obawami administracji dot. niewystarczających środków na prowadzenie programy. W odpowiedzi Elżbieta Rafalska z jednej strony zapewniała o priorytecie spraw, a z drugiej przyznawała, że kryzys jest poważny - ujawniła, że zaległe wnioski będą rozpatrywane z bieżącymi.

"Nie ma zatem ryzyka, że wnioski z okresów bieżących będą rozpatrywane jako kolejne i tworzyły się będą następne zaległości” – przyznała Rafalska. Kolejnym krokiem było uruchomienie specjalnego systemu informatycznego ułatwiającego wymianę informacji z urzędami na terenie UE. Sygnały płynące od czytelników pokazują, że na razie poprawy nie widać.

System

Problem z rodzinami emigranckimi wynika z przepisów unijnych, które blokują możliwość pobierania świadczeń w więcej niż jednym państwie. Dlatego wprowadzono zasadę ograniczającą pobieranie świadczeń.

W założeniu zasada jest prosta - jeśli rodzice utrzymują za granicą świadczenie niższe niż 500 zł, to otrzymają od polskich władz tzw. zasiłek dyferencyjny, czyli wyrównanie do kwoty 500 zł. Jeśli otrzymują więcej, nie dostaną nic. Życie jednak nie jest tak proste i wyodrębniono cztery sytuacje rodzinne i ich ustalenie wymaga konsultacji z władzami państw, w których obywatele Polski pracują.

Jeśli to ojciec pracuje za granicą, a matka mieszka w kraju i nie pracuje, to zasiłek co do zasady wypłaca kraj, w którym pracuje ojciec. W takiej samej sytuacji z zastrzeżeniem, że matka jest pracująca, Polska wypłaca 500 zł, a drugi kraj wyrównanie do kwoty zasiłku rodzinnego obowiązującego na jego terytorium.

W razie przeprowadzki całej rodziny – pieniądze wypłaca kraj przyjmujący. Z kolei gdy dzieci wyjechały z ojcem, a matka została w Polsce pieniądze wypłaca kraj "goszczący" z zachowaniem prawa do wyrównania przez Polskę.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:dziejesie.wp.pl
świadczenia socjalne500+polityka socjalna
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)