Orange przetrzyma kosztowne zrywy konkurencji
Na początku były telekomy... Później kryzys finansowy i wojna cenowa, która z żadną firmą nie obeszła się łaskawie, zwłaszcza na polskim rynku. W ubiegłym roku Orange Polska dwukrotnie rewidował swoje prognozy finansowe, czwarty kwartał okazał się fatalny.
18.03.2013 | aktual.: 20.03.2013 10:47
Eksperci wieścili rychły koniec dawnego monopolisty, zdając się nie dostrzegać przy tym spadkowego trendu w całym sektorze i zmieniających się realiów. Walka o klienta i pozycję na rynku to nie bitwa o jednorazowy wynik finansowy, ale długofalowy proces. Tylko długoterminowe plany pozwolą przetrwać najsilniejszym. Wygląda na to, że mimo chwilowego spadku, najbardziej stabilną pozycję ma właśnie Orange Polska.
Obniżki hurtowych stawek MTR, nasycenie rynku, wyniszczająca bezwzględnie wszystkich wojna cenowa na rynku telefonii komórkowej i trudna sytuacja finansowa w całym sektorze, który wymaga inwestycji przy malejących zyskach to główne przyczyny problemów wszystkich operatorów telekomunikacyjnych.
Z wyników opublikowanych przez wszystkich operatorów wynika, że ich zyski od 2006 roku nieustannie spadają. Średnio są dziś mniejsze o 1/3. Mimo to Orane Polska, który przez inwestorów od wielu lat postrzegany był jako pewne źródło zysku, z wysoką gwarantowaną dywidendą, długo opierał się spowolnieniu całego sektora. Jednak i ten telekom dopadły spadki. Winna jest przede wszystkim spadająca liczba zainteresowanych telefonią stacjonarną, ale nie ma się co dziwić, jeśli średnio używamy dziś 2-3 telefonów komórkowych. W tym obszarze Orange wciąż odnotowuje niewielkie, ale systematyczne wzrosty.
Ogłoszona pod koniec ubiegłego roku decyzja o obniżeniu prognoz i cięciu dywidendy, która z 1,5 zł spadła do poziomu 0,50 zł wywołała lawinową decyzję inwestorów, którzy wyprzedawali swoje akcje. Skutek musiał być jeden – kurs spadł w ciągu zaledwie kilku dni aż o 30 proc. Dziś spółka wyceniana jest na 9 miliardów złotych, podczas gdy jeszcze pół roku temu aktywa wyceniano na 20 miliardów. Warto jednak pamiętać, że dzisiejsza wartość spółki zdaje się być zdecydowane niedoszacowana, ponieważ telekom rocznie przynosi ponad 14 miliardów złotych przychodu i prawie miliard zysku.
Tak porażające zdaniem niektórych analityków spadki na giełdzie mają być zapowiedzią rychłego końca nadal największego podmiotu telekomunikacyjnego na polskim rynku. Jednak z wypowiedzi właścicieli z France Telecom i zaufania, jakie pokładają w Macieju Wituckim prezesie Orange Polska, zdaje się wynikać, że aktualna wycena nie ma znaczenia. W końcu wszyscy mogli się spodziewać nagłego odwrotu inwestorów, gdy Orange ogłosił gorsze wyniki i cięcie dywidendy.
Tymczasem już po ogłoszeniu wyników France Telecom zaznaczał, że swoją obecność w Polsce postrzega długofalowo. Firma na naszym rynku jest już ponad 12 lat i nie zamierza rezygnować w momencie kryzysu. To właśnie Maciej Witucki, który najdłużej pełni funkcję prezesa (od 2006 roku) ma odpowiadać za wdrażanie długofalowej strategii France Telecomu.
Zdaniem przedstawicieli FT na wycenę spółki wpływa wiele czynników, które rzeczywiście ostatnio nie przemawiały na korzyść Orange, jednak najważniejsze jest czy firma poradzi sobie na rynku w przyszłości. Analitycy uważali, że dodatkową szpilą włożoną operatorowi miał być przetarg na częstotliwość 1800 MHz, w którym Orange został przelicytowany przez konkurentów. Dla operatora nie było to jednak kluczowe dla rozwijania biznesu, a prezes Maciej Witucki zapowiedział walkę o utrzymanie pozycji poprzez dostarczanie klientom pełnego pakietu usług telewizyjnych, internetowych i telefonicznych. Zaznaczmy, że dziś Orange jest jedynym podmiotem telekomunikacyjnym na rynku, który te usługi może oferować samodzielnie.
Telekomy w Polsce same winne są swojej kiepskiej sytuacji. To na własne życzenie rozpętały zimną wojnę o klienta. Obniżanie cen połączeń i poszerzanie ofert być może korzystne jest dla konsumenta, ale na pewno nie dla operatorów i kolejnych tak niezbędnych inwestycji, do których zobowiązuje nas Unia Europejska. Dziś mało istotna wydaje się stabilna pozycja na rynku, ale słupki pokazujące wzrost liczby klientów co przekłada się na zyski, które….. maleją. Tę batalię o klienta wygrywa obecnie Play, który dzięki kilkuletniej uprzywilejowanej pozycji mógł oferować niższe ceny połączeń. Jeśli chodzi o nowoczesne usługi to swoje muskuły pręży należący do Zygmunta Solorza-Żaka Polkomtel, który jako jedyny oferuje dziś internet LTE.
Rozstrzygnięty w lutym przetarg na częstotliwość 1800 MHz był kolejnym polem bitwy dla operatorów. Liderami okazali się Play i T-Mobile, które za częstotliwość zapłacą po 500 milionów złotych. Jest to o 350 mln zł więcej niż początkowo oczekiwał Urząd Komunikacji Elektronicznej. Wygląda jednak na to, że wygranie przetargu to za mało, by zdobyć pierwszą pozycję na rynku. Ważniejszy może okazać się przetarg na 800 MHz, który dopiero przed nami. Orange już zapowiada, że ma plany rozwoju na tej częstotliwości. Co ważniejsze, konkurenci mogą mieć znaczące problemy, by stanąć z nim w szranki, bo ich inwestycje w rozbudowę infrastruktury na 1800 MHz i miliard złotych, jaki przeleją UKE mocno uszczuplą ich budżety. Mówiąc w skrócie – na kolejny przetarg może już zabraknąć funduszy. Z nieoficjalnych informacji wynika, że już szukają partnerów do zamknięcia zaplanowanych inwestycji. Podobno Orange miałby stać się jednym z partnerów T-Mobilne i Play przy budowie sieci dla częstotliwości 1800 MHz. To oznaczałoby, że
wielki przegrany tegorocznego przetargu przerodzi się w zwycięzcę. W dodatku z zaoszczędzonymi 500 mln złotych w kieszeni.
Z anonimowych rozmów przeprowadzonych przez naTemat.pl z przedstawicielami branży telekomunikacyjnej wynika, że na gorszej pozycji na przyszłość stoją dzisiaj właśnie operatorzy Play i Plus. Nie stoją za nimi bowiem wielkie koncerny telekomunikacyjne o ugruntowanej pozycji w Europie. Podobno właściciel sieci Play, spółka P4, mimo rosnącej liczby klientów nadal dokłada do interesu. Również udziałowcy P4, którymi są Grek Panos Germanos oraz Islandczyk Thor Björgólfsson w wyniku kryzysu finansowego uszczuplili swoje portfele nawet o kilka miliardów dolarów. Zdaniem ekspertów wkrótce może się okazać, że kredyty zaciągnięte na budowę sieci w Polsce mogą być trudne do spłacenia.
W podobnej sytuacji może znaleźć się Zygmunt Solorz-Żak, który na zakup Polkomtela zaciągnął 14 miliardów kredytu. Jeśli Polacy nie przekonają się do LTE, to wkrótce może okazać się, że tak ogromnego kredytu nie uda się zamknąć... Nie sposób nie zauważyć również, że 18 mld złotych, za które Solorz-Żak kupił Polkomtela to niemal czterokrotność aktualnej wyceny największego telekomu, czyli Orange Polska. Oznacza to, że według inwestorów najbogatszy Polak znacznie przeszacował wartość sieci Plus.
Jedynym podmiotem, poza Orange, który mógłby dziś liczyć na wsparcie zagranicznego właściciela jest sieć T-Mobile, należąca do Deutsche Telekom. Jednak od 2006 roku również zyski tego europejskiego gracza spadły o 1/3. Być może właśnie to skłoniło T-Mobile do współpracy z Orange przy budowie wspólnej infrastruktury poprzez spółkę NetWorks! Przynosi to bowiem obu stronom znaczne oszczędności.
Orange nie zamierza jednak czekać z założonymi rękami na rozwój wydarzeń na rynku telekomunikacyjnym. Prezes spółki zapowiadał wejście na nowe rynki i nie musieliśmy na to długo czekać. W lutym ogłoszono podpisanie umowy ze spółką energetyczną PGE. Współpraca ma polegać na konsolidacji niektórych usług telekomunikacyjnych i energetycznych. Właśnie wchodzenie na nowe rynki ma być dla Orange sposobem na poprawę wyników, nie zaś walką o pojedynczych abonentów kosztem nieustannego obniżania cen usług, do których za chwilę trzeba by dokładać.
Wśród celów nowej strategii Orange Polska Maciej Witucki wskazał również dalszą rozbudowę sieci szerokopasmowego internetu stacjonarnego w technologiach VDSL i FTTH. Plany zakładają, że będzie z nich mogła korzystać aż jedna czwarta wszystkich klientów, czyli 4 miliony gospodarstw domowych. Spółka będzie szukać oszczędności w swojej strukturze. Plany zakładają formalne połączenie spółki TP i PTK Centertel, które mogłoby nastąpić jeszcze w tym roku. Ma to również poprawić obsługę klientów obu firm. Prezes Witucki zapowiedział, że firma nadal będzie kontynuować program dobrowolnych odejść, z którego w tym roku skorzysta 1700 pracowników. Sposobem na poprawę wyników będzie również zbycie aktywów, które nie są kluczowe dla telekomu, jak Wirtualna Polska, która jest dziś drugim co do wielkości portalem na polskim rynku. Nieoficjalnie mówi się, że firma może być warta nawet 500 mln złotych. Najważniejsze jednak, że proces przygotowań do sprzedaży już się rozpoczął. Zarząd Orange weźmie pod lupę również inne spółki
wchodzące w skład grupy.
Wygląda na to, że Orange zamiast skupiać na chwilowych zrywach w liczbie klientów i walce z konkurencją, obrał długofalowy plan poprawy wyników i zdobywania nowych obszarów. Tymczasem pozostali operatorzy nadal skupiają się podkręcaniu statystyk kosztem mniejszych zysków. Kto wyjdzie na tym lepiej? Okaże się wkrótce, chociaż już dzisiaj widać, że lepiej jeść mała łyżeczką i ciągle być na szczycie niż pogrążyć się w spirali długów i nieustannej walce.
Kamil Jakubczak