Pawlak: energia z OZE sprzedawana lokalnie nie potrzebowałaby dotacji

Gdyby stworzyć prawną możliwość sprzedaży energii z odnawialnych źródeł na lokalnych rynkach, nie potrzeba byłoby dla niej systemu dotacji - przekonywał w poniedziałek w Katowicach b. premier i b. minister gospodarki Waldemar Pawlak.

30.06.2014 22:05

Jak wyjaśniał, względnie wysoka cena energii produkowanej lokalnie z tzw. odnawialnych źródeł energii (OZE) stałaby się na lokalnych rynkach porównywalna do regulowanej ceny, i tak płaconej obecnie przez odbiorców indywidualnych. Przypomniał, że w ub. roku średnia cena energii na giełdzie energii elektrycznej wynosiła 200 zł netto za megawatogodzinę (MWh), a cena dla odbiorcy końcowego sięgała 500 zł netto za MWh, czyli ok. 600 zł z VAT.

Przyjęty w kwietniu br. przez rząd projekt nowej ustawy o OZE wprowadza m.in. pojęcie prosumenta, czyli producenta energii na własne potrzeby w mikroinstalacjach OZE - o mocy do 40 kW - z możliwością sprzedaży nadwyżek. Nadwyżki będzie można odsprzedawać do sieci za 80 proc. ceny rynkowej.

Pawlak jako prezes Fundacji Polski Kongres Gospodarczy uczestniczył w zorganizowanej w poniedziałek w Katowicach X konferencji Polskiego Kongresu Energii Odnawialnej.

Przytoczył tam przykład niewielkiej biogazowni - o mocy 0,5 MW - pod Opocznem, która zagospodarowuje odpady z lokalnych zakładów mięsnych i biomasę. Jak mówił, przychody ze sprzedaży energii z tej biogazowni, gdyby trafiła ona na giełdę elektryczności, sięgnęłyby ok. miliona złotych rocznie. Jednocześnie mieszkańcy Opoczna za tą samą ilość energii płacą dziś 2,5 mln zł rocznie.

"Jeżeli stworzylibyśmy możliwość sprzedaży tej energii na lokalnych rynkach, to postawiłbym dziś trochę zaskakującą tezę, że nie potrzebowalibyśmy żadnego systemu dotacji. Konkurujemy bowiem wtedy nie z ceną giełdową, tylko z ceną końcową. Wtedy, szczególnie w rozproszonych układach, mamy pełną rentowność, bez żadnego oglądania się na subwencję" - ocenił b. premier.

Pawlak podkreślał, że na OZE należy patrzeć jako na ważny element uzupełniający konwencjonalne źródła energii i jednocześnie zmniejszający koszty energii. Zaapelował przy tym o czerpanie z innych krajów dobrych wzorców. Wskazał na niemiecki przykład budowanych tam w ostatnich latach wysokosprawnych elektrowni węglowych - z bardzo krótkim czasem rozruchu. Podkreślił, że z powodzeniem mogą one stanowić rezerwę mocy dla pracujących w zależności od warunków środowiskowych źródeł OZE, zamiast np. turbin gazowych.

"Nie należy u nas przeciwstawiać tradycyjnej energetyki energetyce odnawialnej, tylko należy to dobrze łączyć" - zaakcentował Pawlak.

O starania na rzecz bezpieczeństwa energetycznego na szczeblu regionalnym i lokalnym apelował podczas konferencji prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej Grzegorz Wiśniewski. Postulował umasowienie produkcji energii z drobnych źródeł. "Musimy do naszej polityki energetycznej wprowadzić mikroźródła jako wydzielony pakiet. (...) 2,5 mln takich drobnych producentów wprowadziłoby dużą zmianę" - mówił. "Do tego trzeba setek tysięcy, milionów mądrych ludzi" - dodał.

Wiceprezes Stowarzyszenia ds. Rozliczania Energii Michał Kozak odniósł się do założeń krajowego planu efektywności energetycznej, zakładających - jak wskazał - ograniczanie emisji CO2 o 2 mln ton w skali roku i zużycia energii cieplnej o 9 mln MWh. Uznał, że to możliwe nawet bez dodatkowych nakładów ze strony państwa; jednym z warunków jest jednak i tak wymagane przez unijną dyrektywę efektywnościową szybkie wprowadzenie prawnego obowiązku mierzenia zużywanej energii cieplnej.

Zaznaczył, że w 3 mln mieszkań w Polsce energia ta nie jest mierzona - koszty rozliczane są według powierzchni. Zainstalowane w ok. 3,5 mln kolejnych mieszkań podzielniki sprawiły, że zużycie energii spadło w nich zwykle o 15-20 proc. Kozak wskazał, że brakuje prawa wprowadzającego obowiązek opomiarowania energii w mieszkaniach oraz rozporządzenia określającego zasady rozliczania energii cieplnej na podstawie wskazań podzielników lub ciepłomierzy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)