Piechociński: gdyby nie konflikt ukraiński PKB w tym roku wzrósłby o 4,5 proc.
Gdyby nie konflikt ukraiński, w ubiegłym roku wzrost gospodarczy w Polsce przekroczyłby 4 proc., a w tym roku osiągnąłby 4,5 proc. - poinformował wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński podczas Forum Zmieniamy Polski Przemysł 2015.
09.02.2015 13:50
"Gdyby nie konflikt ukraiński, ubiegły rok zakończylibyśmy wzrostem (gospodarczym) powyżej 4 proc. PKB. A w tym roku byłoby 4,5 proc. Będzie mniej niż 4,5 proc. Cieszymy się z tego 3,3 proc. w zeszłym roku. Dzisiaj wierzymy, że spełni się 3,4 proc. zapisane w budżecie" - podkreślił wicepremier.
"Nasz świat, w tym także nasza Europa, staje przed dylematem procesów deflacyjnych" - zaznaczył Piechociński. Jak dodał, "to, co było źródłem dramatu japońskiej gospodarki, ujawniło się z wielką siłą przy spadku cen energii także w naszym kraju".
"Wierzymy i wieszczymy, że jest to zjawisko przejściowe, że w dalszym ciągu nasza gospodarka jedzie na trzech solidnych i zdrowych silnikach. To jest przyzwoita konsumpcja (...), to jest wzrost eksportu i to jest wzrost inwestycji. Co cieszy także (wzrost) inwestycji w sektorze prywatnych przedsiębiorstw, a nie tylko tych infrastrukturalnych czy sektora zamówień publicznych" - powiedział.
Pod koniec lutego Główny Urząd Statystyczny poinformował, że Produkt Krajowy Brutto wzrósł w 2014 roku o 3,3 proc., po wzroście o 1,7 proc. w 2013 roku. Wiceminister finansów Artur Radziwiłł mówił wtedy, że dane te są zgodne z prognozą z ustawy budżetowej na 2015 r. Z danych GUS wynika, że w 2014 roku popyt krajowy wzrósł o 4,6 proc., zaś inwestycje wzrosły o 9,4 proc.
Komisja Europejska dobrze ocenia perspektywy polskiej gospodarki. Z ostatnich prognoz KE wynika, że oczekiwane tempo wzrostu PKB Polski w 2015 r. wyniesie 3,2 proc., a w 2016 r. - 3,4 proc. Są to prognozy dużo bardziej optymistyczne od tych prezentowanych przez KE w listopadzie - odpowiednio 2,8 proc. i 3,3 proc.
Podczas sesji inauguracyjnej Forum do sytuacji na Ukrainie nawiązał również b. premier i były szef Parlamentu Europejskiego, a obecnie przewodniczący komisji PE ds. energii, Jerzy Buzek. "Na wschód od nas trwa wojna" - podkreślił. Dodał, że Europa i świat przestały już się co do tego łudzić. "Naszą odpowiedzią może być zwycięstwo gospodarcze nad nuklearnym gigantem ze Wschodu" - powiedział. Jak ocenił, by jednak tak się stało, "czeka nas długi marsz".
Dlatego - podkreślił - niezbędne będzie osiągnięcie niezależności energetycznej przez Europę i Polskę. Jednym ze sposobów może być sprowadzanie skroplonego gazu łupkowego z USA do UE.
Buzek wskazał też na konieczność podnoszenia efektywności energetycznej, uzdrowienie sytuacji w polskim górnictwie oraz reindustrailizacja polskiej gospodarki, która wpisuje się w plan europejski. W tym kontekście b. premier wskazał na Europejski Fundusz Inwestycji Strategicznych, czyli plan szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckera. W grudniu ub. roku unijni przywódcy zgodzili się na powołanie funduszu, który w latach 2015-2017 ma zmobilizować inwestycje w unijną gospodarkę o wartości co najmniej 315 mld euro. KE przewiduje, że jego początkowy kapitał będzie wynosił 21 mld euro.
Fundusz ma być otwarty na wpłaty z państw członkowskich bezpośrednio z budżetów lub środków banków państwowych. Wiele stolic, które były gotowe przeznaczyć na niego środki budżetowe, oczekiwało jasnej deklaracji, czy kontrybucje te będą obciążały ich deficyty podczas oceny ich finansów dokonywanej przez KE. We wnioskach znalazł się zapis, który mówi, że KE zasygnalizowała przychylne traktowanie wpłacających państw "w trakcie oceny finansów publicznych pod kątem ich zgodności z paktem stabilności i wzrostu".
Obszary, które mogą liczyć na wsparcie Europejskiego Banku Inwestycyjnego, to: energetyka, ze szczególnym uwzględnieniem połączeń między krajami (interkonektory) i efektywności, innowacje, OZE.