Pieniądze, które nie trafią do OFE, na zawsze zostaną w ZUS
Resort pracy chce, by przez 2 lata pieniądze gromadzone na emerytury przez osoby należące do ZUS i OFE, nie były przekazywane do Funduszy, lecz na zawsze zostały na kontach tych osób w ZUS - powiedział w poniedziałek PAP wiceminister pracy Marek Bucior.
09.08.2010 | aktual.: 09.08.2010 18:06
W ubiegłym tygodniu minister pracy Jolanta Fedak powiedziała dziennikarzom, że zaproponuje rządowi zawieszenie na dwa lata przekazywania przez ZUS składek do Otwartych Funduszy Emerytalnych.
Zgodnie z reformą, która weszła w życie z początkiem 1999 r., system emerytalny opiera się na dwóch filarach. Pierwszy to ZUS, w którym składki gromadzone są na kontach ubezpieczonych i waloryzowane w zależności od wzrostu wynagrodzeń. Drugi filar to OFE. Składki, które tam trafiają, są zapisywane w postaci tzw. jednostek uczestnictwa i inwestowane w akcje lub obligacje. Wartość tych jednostek jest więc uzależniona od giełdy.
Do OFE muszą należeć osoby urodzone po 1968 r. Natomiast ci, którzy urodzili się w latach 1949-1968, mogli wybrać OFE, ale mogli też pozostać tylko w ZUS. Wyłącznie w ZUS musiały pozostać osoby urodzone przed 1949 r.
- Składki, które - zgodnie z pomysłem minister Fedak - nie zostałyby przekazane do OFE, byłyby zaksięgowane na indywidualnym koncie ubezpieczonego w ZUS i waloryzowane, tak jak pozostałe składki trafiające do ZUS, czyli na podstawie wskaźnika inflacji, zatrudnienia, wzrostu wynagrodzeń. Po 2 latach nie trafiłyby one do OFE, ale już na zawsze pozostały na kontach w ZUS - powiedział Bucior.
Obecnie z pensji ubezpieczonego potrącane jest na cele emerytalno-rentowe 19,5 proc. Pieniądze te trafiają do ZUS, po czym 12,2 proc. składki pozostaje w ZUS, a 7,3 proc. przekazywane jest na indywidualne konto ubezpieczonego w OFE.
Resort pracy przygotował założenia do projektu nowelizacji ustawy o emeryturach kapitałowych, zgodnie z którym osoby odchodzące na emeryturę będą mogły wybrać oszczędności z OFE i przeznaczyć je na dowolny cel. Inna propozycja zakłada zmianę podziału składki między ZUS i OFE. Do ZUS miałoby trafiać 16,5 proc. miesięcznej pensji pracownika, zaś do OFE 3 proc. Obecnie do ZUS trafia 12,2 proc. pensji, a do OFE 7,3 proc.
W projekcie resortu, który wkrótce ma trafić na posiedzenie Komitetu Stałego Rady Ministrów, znalazły się też propozycje przepisów, które będą umożliwiały wychodzenie z OFE przez osoby, które je dobrowolnie wybrały (urodzone w latach 1949-1968). Dopiero rozpoczynający pracę mają mieć prawo decydowania, czy chcą oszczędzać na emeryturę w ZUS i OFE, czy tylko w ZUS.
- Przedstawiając propozycję dotyczącą zawieszenia przekazywania składek do OFE na 2 lata, minister Fedak zaznaczyła, że nadal uważa, iż najlepsze jest rozwiązanie polegające na zmniejszeniu składki przekazywanej do OFE z 7,3 proc. do 3 proc. pensji pracownika - powiedział Bucior.
Podkreślił, że "minister pracy jest jednak gotowa na dialog w sprawie zmiany zasad podziału składek między ZUS i OFE, i właśnie dlatego zaproponowała zawieszenie przekazywania składek do OFE na dwuletni okres przejściowy".
- Pomysł minister Fedak jest podyktowany troską o budżet państwa. Przekazywanie 22,5 mld zł rocznie z ZUS do OFE, co obecnie ma miejsce, jest działaniem ryzykownym dla budżetu - powiedział Bucior.
Wiceminister podkreślił, że pieniędzy, które ZUS przekazuje do OFE, faktycznie nie ma. - Składki, które płacą ubezpieczeni, są bowiem od razu wypłacane w postaci świadczeń dla obecnych emerytów. Na tym polega system solidarnościowy, cechujący ubezpieczenia społeczne - wyjaśnił.
Zdaniem Buciora "nieprawdziwe są opinie ekspertów, które pojawiły się w ostatnich dniach, że zawieszenie na 2 lata przekazywania składek z ZUS do OFE spowoduje, iż zysk ubezpieczonych będzie niższy od tego, jaki mieliby gdyby składki trafiły do OFE.
Zaznaczył, że ZUS zawsze gwarantuje, iż ubezpieczony nie straci, przynajmniej tego co wpłacił, a do tego jeszcze coś zarobi. Państwo gwarantuje bowiem, że zgromadzona kwota pozostanie na co najmniej tym samym poziomie, a dodatkowo może też zostać zwaloryzowana.
- Inaczej jest w OFE, gdzie żadnych gwarancji nie ma. Wiadomo tylko, że nie zmniejszy się ilość tzw. jednostek uczestnictwa, ale ich wartość może być przecież większa lub mniejsza, zależnie od tego, czy w danym momencie na giełdzie jest hossa czy bessa - powiedział Bucior. (PAP)
Anna Grabowska