Pikieta Solidarności przeciwko zwolnieniom w Biedronce

Związkowcy z NSZZ Solidarność pikietowali w poniedziałek stołeczną siedzibę firmy Jeronimo Martins - właściciela sklepów Biedronka.

Pikieta Solidarności przeciwko zwolnieniom w Biedronce
Źródło zdjęć: © sxc.hu

03.01.2011 | aktual.: 05.01.2011 12:07

Związkowcy twierdzą, że pracodawca nie przedłużał od 1 stycznia umów o pracę na czas określony tylko tym pracownikom, którzy należeli do "Solidarności".

Protestujący chcą przede wszystkim ponownego przyjęcia do pracy. Wśród pikietujących przed stołeczną siedzibą firmy Jeronimo Martins - właściciela sklepów Biedronka była m.in. kierowniczka sklepu, z którą nie przedłużono umowy, ponieważ, jak twierdzili związkowcy, broniła przed zwolnieniem swoich podwładnych, należących do "Solidarności".

"Solidarność walczyła o wolne związki zawodowe i takie mamy, ale musimy walczyć o swobodę zrzeszania się w tych związkach. Dołożymy wszelkich starań, aby więcej nie miało miejsca dyskryminowanie pracowników ze względu na przynależność związkową" - powiedział w imieniu protestujących szef Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ Solidarność Alfred Bujara. Jego zdaniem, nieprzedłużanie pracownikom umów za to, że należą do związku, "to praktyka rodem z komunizmu".

Podkreślał, że gdy pracownicy byli informowani, że nie będą mieli przedłużonej umowy, padały sugestie, że chodzi o ich przynależność do związku zawodowego, ale takie stwierdzenie nigdzie oficjalnie się nie pojawiło. Według szacunków "Solidarności" w skali kraju dotyczy to ok. 50 osób.

Bujara twierdzi, że w ostatnich latach, głównie dzięki pracownikom i związkowcom, sytuacja w firmie zmieniła się na lepsze: zarobki przekraczają średnią krajową w handlu, choć jednocześnie przybyło obowiązków.

Solidarność skierowała do dyrekcji sieci Biedronka list, w którym wskazuje: "praktykę, polegającą na nieprzedłużaniu umów o pracę z pracownikami zrzeszonymi w związku tylko z uwagi na ich przynależność związkową, należy uznać za wyczerpującą znamiona dyskryminacji w rozumieniu Kodeksu pracy oraz za utrudnianie działalności związkowej". "Metody te wskazują na działania zaplanowane i zorganizowane względem właśnie tej grupy pracowników".

Związek zapowiada też w liście, że w razie odmowy przedłużenia umów o pracę podejmie kroki prawne: pozwy do sądu pracy o odszkodowanie za dyskryminację, a także zawiadomienia do prokuratury o utrudnianiu działalności związkowej.

"Wszystkie decyzje podejmowane wobec pracowników są oparte na obowiązujących przepisach prawa. Przynależność związkowa nie jest kryterium branym pod uwagę w momencie zawierania lub rozwiązywania umowy o pracę" - głosi przekazane w poniedziałek PAP stanowisko zarządu firmy Jeronimo Martins Dystrybucja.

Zarząd podkreśla, że chodzi nie o zwolnienia, ale o wygaśnięcie umów zawartych na czas określony. W takiej sytuacji zarówno pracownik, jak i pracodawca - zgodnie z prawem - mogą nie podejmować decyzji o zawarciu nowej umowy - głosi oświadczenie JDM.

Firma jako pracodawca dla ponad 30 tys. pracowników, podchodzi z wielką uwagą do dialogu z pracownikami, w tym ze związkami zawodowymi. Należy jednak podkreślić, że tylko dialog oparty na faktach służy obydwu stronom, a przede wszystkim służy pracownikom. Jedynym kryterium przy podjęciu decyzji o zawarciu nowej umowy z konkretną osobą, jest przydatność zawodowa i kompetencje - czytamy w oświadczeniu zarządu JDM.

zwolnieniapikietastrajk
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)