PISM: UE, USA i Chiny będą rywalizowały o wpływy w Azji Płd.-Wsch.
Chiny mają obecnie najsilniejsze wpływy gospodarcze w krajach Azji Płd.-Wsch., jednak coraz bardziej regionem zainteresowane są USA. Będzie to wyzwaniem dla UE, która też chce robić interesy w tej części świata - ocenia ekspert PISM Damian Wnukowski.
20.10.2014 07:25
W Mediolanie zakończył się szczyt ASEM. To spotkania m.in. państw członkowskich UE, Komisji Europejskiej, członków ASEAN, Chin, Japonii i Korei Południowej, które organizowane jest od kilkunastu lat. Podczas szczytu rozmowy dotyczą globalnej polityki, jak i gospodarki.
"Głównym tematem kończącego się szczytu był rozwój połączeń transportowych i komunikacyjnych pomiędzy Azją i Unią Europejską (ang. connectivity). Często pojawia się zarzut, że ASEM jest wyłącznie klubem dyskusyjnym, na forum którego nie są podejmowane konkretne inicjatywy. Podjęcie działań zmierzających do rozbudowy połączeń kolejowych, lotniczych czy drogowych oraz rozwoju komunikacji elektronicznej pomiędzy Azją i Europą mogłyby być namacalnym osiągnięciem tego szczytu" - powiedział PAP Wnukowski.
Jak dodał, warto budować takie połączenia, bo od kilku lat Azja Południowo-Wschodnia jest jednym z najszybciej rozwijających się gospodarczo regionów świata. "Te rynki mają ogromny potencjał. W Azji Płd.-Wsch. mieszka ok. 600 mln ludzi. Gospodarki regionu szybko się rozwijają i równie dynamicznie rośnie klasa średnia" - podkreślił.
Dlatego takie kraje jak Tajlandia, Wietnam, czy Indonezja są polem rywalizacji gospodarczej światowych potęg - Chin, USA i UE. Ta ostatnia jednak dopiero w ostatnich latach przejawia większe zainteresowanie regionem.
"Od wielu lat wiemy, w jakim tempie rozwijają się Chiny i dlaczego warto tam zainwestować, natomiast Azja Płd.-Wsch. była często pomijana przez kraje UE. Cały czas dla większości krajów regionu głównym partnerem handlowym są Chiny, a następnie Japonia. Wyzwaniem dla UE będą obecnie negocjowane regionalne umowy dot. liberalizacji handlu, w tym największa, promowana przez USA, czyli TPP (Trans-Pacific Partnership - PAP). Z drugiej strony Chiny lansują własną strefę, określaną jako Regional Comprehensive Economic Cooperation, która ma być przeciwwagą dla TPP (Chiny nie są zaangażowane w ten projekt). UE nie uczestniczy w żadnym z tych porozumień, stojąc trochę z boku i skupiając się na porozumieniach bilateralnych" - ocenił ekspert.
Jak dodał, UE prowadzi rozmowy dwustronne, starając się m.in. wynegocjować umowę inwestycyjną z Chinami, która może stać się pierwszym krokiem do uzgodnienia w przyszłości porozumienia o wolnym handlu. Ponadto UE negocjuje umowy o liberalizacji handlu z Japonią czy niektórymi członkami ASEAN (m.in. Wietnamem i Malezją). "Konkurencja jest dość duża. Europa może jednak zaoferować kapitał i nowoczesne technologie, czyli know-how w zakresie zarządzania czy przemysłu, na których przepływ może wpłynąć zwiększenie unijnych inwestycji w regionie" - zaznaczył.
UE dużo eksportuje do Azji Płd.-Wsch., sporo również importuje, jednak - jak mówi ekspert - jest jeszcze przestrzeń na większą wymianę handlową. "W 2013 r. wymiana handlowa pomiędzy Unią Europejską partnerami z Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej wyniosła ponad 1,2 bln euro. Sam ASEAN to trzeci najwięksi partner handlowy UE, po USA i Chinach, z obrotami handlowymi przekraczającymi 230 mld euro w 2012 r." - podkreślił. Ocenił, że szansą na zwiększanie współpracy pomiędzy tymi dużymi obszarami gospodarczymi jest zmniejszanie barier celnych, przede wszystkim pozataryfowych. "Chodzi o bariery administracyjne, regulacyjne czy wymogi certyfikacyjne. Te utrudnienia w dostępie do rynków lokalnych mogą zostać zmniejszone w przypadku podpisania porozumień o wolnym handlu" - powiedział.
Zdaniem eksperta, jeśli uda się zbudować lepsze połączenia pomiędzy UE i Azją Płd.-Wsch., rola Unii nad Pacyfikiem będzie rosnąć. Zyska na tym Polska, która już uruchomiła połączenie kolejowe z Łodzi do miasta Chengdu w chińskiej prowincji Syczuan (działające od kwietnia 2013 r. połączenie kolejowe biegnie przez Kazachstan, Rosję i Białoruś. Pociągi z Chin docierają do stacji towarowej w Łodzi po upływie 12-14 dni). "Produkty tą linią już są transportowane" - zaznaczył.
"Transport kontenerowcami produktów z Chin do Europy trwa ok. miesiąca. Drogą lądową, jeśli połączenia kolejowe i autostradowe będą rozwijane, ok. 2 tygodni. Chociaż transport morski jest uznawany za tańszy, dla eksporterów szybsze o 2 tygodnie dostarczenie towarów na rynek docelowy również oznacza wymierne korzyści biznesowe" - zaznaczył.
Dodał, że wymiana handlowa pomiędzy Polską i państwami ASEAN jest wciąż niewielka - w 2012 r. wyniosła ona 5,4 mld dol., czyli zaledwie 1,4 proc. całości handlu zagranicznego Polski. "Jednak dynamiczny wzrost gospodarczy w Azji Płd.-Wsch., stopniowe zwiększanie się zamożności społeczeństw i duży rynek wewnętrzny stanowią o atrakcyjności regionu dla polskich eksporterów. Sprzedaż na rynki państw ASEAN może być również elementem strategii dywersyfikacji kierunków polskiego eksportu, szczególnie istotnej w obliczu wciąż widocznych efektów kryzysu gospodarczego w strefie euro i niepewnej sytuacji na rynkach Europy Wschodniej" - ocenił Wnukowski.