Pod specjalnym nadzorem

Wydawało się, że po kompromitacji banków, funduszy inwestycyjnych czy agencji ratingowych, które doprowadziły do globalnego kryzysu, finansiści zadbają o poprawę reputacji i porzucą żądzę zysku za wszelką cenę oraz wycofają się z nieuczciwej gry rynkowej. Niestety, wilka ciągnie do lasu

Pod specjalnym nadzorem
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

02.09.2010 17:09

Wydawało się, że po kompromitacji banków, funduszy inwestycyjnych czy agencji ratingowych, które doprowadziły do globalnego kryzysu, finansiści zadbają o poprawę reputacji i porzucą żądzę zysku za wszelką cenę oraz wycofają się z nieuczciwej gry rynkowej. Niestety, wilka ciągnie do lasu

Nawet te banki, które znalazły się na krawędzi bankructwa i otrzymały wielomiliardową pomoc finansową od państwa, nie zaprzestały wypłacania swoim szefom premii, liczonych w milionach dolarów. Nie zrezygnowano też na rynkach finansowych z operacji, przynoszących szkody klientom, najczęściej nieobeznanym z działaniem „wyrafinowanych instrumentów finansowych”.

Na celowniku amerykańskiego nadzoru finansowego znalazł się w tym roku bank inwestycyjny Goldman Sachs Tym razem chodziło o warte 2 mld dol. instrumenty o nazwie Mezzanine Hudson Funding CDO. „Financial Times” napisał, że Goldman Sachs, handlując tymi instrumentami, sam grał już na ich spadki, a jeden z pracowników banku napisał w e-mailu, że te inwestycje to śmieci. Nie przeszkodziło to oferować ich klientom. * Składka na kryzys*

Zarówno rząd amerykański, jak i rządy krajów Unii Europejskiej dosyć już mają nieodpowiedzialności szefów i pracowników instytucji finansowych. Rodzą się coraz bardziej zdecydowane projekty, żeby na te instytucje nałożyć kaganiec i obciążyć je odpowiedzialnością za błędy i nadużycia. Teraz mamy bowiem taką sytuację, że banki wychodzą na prostą, dobrze zarabiają, a państwa, które wyciągnęły je z opresji, toną w długach.

Aby rządy nie musiały już sięgać do kieszeni podatników w celu ratowania banków, Komisja Europejska zaproponowała utworzenie z pieniędzy tych instytucji krajowych funduszy antykryzysowych. Takie fundusze – poinformował portal tvn24 – połączone w europejską sieć, miałyby służyć wsparciu banków, ale nie bezpośredniemu ratowaniu ich przed upadłością. Chodziłoby na przykład o przejęcie złych aktywów, by nie obciążały bilansów banków, a także zapewnienie pomocy prawnej albo administracyjnej w przypadku niewypłacalności. Na poziomie UE mają obowiązywać wspólne zasady reagowania kryzysowego, by zapewnić stabilność systemu finansowego.

W dalszej przyszłości – nie wyklucza KE – mógłby powstać wspólny fundusz bankowy dla całej UE. Ideą unijnego komisarza ds. rynku wewnętrznego i usług finansowych Michela Berniera jest, by instytucje finansowe ponosiły odpowiedzialność za nieodpowiedzialne operacje – kontynuuje tvn24. – Dlatego mają odłożyć pieniądze na uniknięcie tarapatów, albo przeprowadzenie upadłości w sposób najlepiej zabezpieczający interesy osób, które mają w nich swoje oszczędności. KE jest przekonana, że system powinien być tak skonstruowany, żeby nawet największa instytucja finansowa mogła upaść na skutek niewypłacalności – ale w sposób kontrolowany i niezagrażający stabilności całego systemu finansowego.
– Jest nie do zaakceptowania, by podatnicy dalej ponosili ciężar ratowania sektora bankowego. Musimy wdrożyć system, który zagwarantuje, że sektor finansowy weźmie na siebie koszty kryzysów bankowych. Trzeba zwrócić się do banków, by zasiliły fundusz w celu zarządzania upadłością, co pozwoli zapobiec rozprzestrzenieniu się złej sytuacji na inne banki. Europa musi odgrywać napędową rolę w wypracowaniu wspólnego podejścia i stworzeniu modelu współpracy, który będzie mógł być rozpowszechniony na poziomie światowym – powiedział Barnier. Takie postawienie sprawy koresponduje z decyzjami, jakie podjęto w gronie państw G20.

Oceniają czy manipulują?

Zdziwienie ekspertów finansowych wzbudziło w połowie czerwca obniżenie ratingu dla Grecji aż o cztery stopnie przez agencję Moody's. Działo się to w momencie, gdy Unia Europejska ogłosiła plan ratunkowy dla tego kraju. Ta zaskakująca decyzja spowodowała, że obligacje greckie stały się papierami śmieciowymi i zwiększyła koszty obsługi greckiego, ogromnego długu. Można więc powiedzieć, że był to cios w plecy. Rodzi się pytanie, gdzie była agencja, gdy w Grecji działy się groźne rzeczy, polegające na fałszowaniu statystyki. Dlaczego wówczas nie reagowała? Można było jeszcze powstrzymać staczanie się po równi pochyłej. W praktyce widać, że agencje ratingowe działają najczęściej po fakcie, a więc nie są sprawnym instrumentem ostrzegania przed ryzykiem.

Wcześniej KE głosiła, że agencje nie doszacowały ryzyka niektórych produktów finansowych, a następnie z opóźnieniem zareagowały w analizach na pogorszenie sytuacji na rynku. Tymczasem inwestorzy – kierując się pozytywnymi ocenami – nadal traktowali ryzykowne papiery jako pewne inwestycje. Odpowiadając na apele Parlamentu Europejskiego i niektórych krajów członkowskich, Komisja Europejska zaproponowała objęcie tych instytucji unijnym nadzorem. Obarczane są bowiem częściową odpowiedzialnością za kryzys finansowy i spadek zaufania do euro.

Krytykując brak konkurencji na rynku ratingów zdominowanym przez trzech gigantów z USA, KE rozważa powołanie jednej, niezależnej europejskiej agencji ratingowej. O tym, czy to nastąpi, Komisja ma zdecydować jesienią – zapowiedział jej przewodniczący Jose Barroso. – Potrzebujemy – stwierdził – narzędzi, by uregulować zachowanie aktorów na rynkach. Zarówno w 2008 roku, jak i w ostatnich tygodniach widzieliśmy tendencję, by nie trzymać się zasad, nie patrzeć wystarczająco dalekosiężnie i iść za innymi w nadziei na szybki zysk. To ma się zmienić. Nasze decyzje mają na celu dokończenie reformy usług finansowych w Unii Europejskiej. Stanowią ona część naszego programu stabilizacji, konsolidacji i przywrócenia stałego wzrostu w europejskiej gospodarce. KE proponuje poddać działające w UE agencje ratingowe (chodzi głównie o europejskie oddziały Standard and Poor's, Fitch oraz Moody's) rejestracji i nadzorowi Europejskiego Organu Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych, który ma powstać do stycznia przyszłego roku.

Nadzór miałby zostać przeniesiony z poziomu krajów członkowskich na poziom UE, by zapewnić spójność decyzji oraz szybsze reagowanie w przypadku złamania prawa przez agencje. A sankcje – nakładane przez Komisję Europejską – byłyby surowe. Propozycja zakłada odebranie licencji, co oznacza w praktyce zakaz działalności w UE oraz grzywny w wysokości do 20 proc. rocznych przychodów

Szlaban na spekulacje

Niemiecki rząd poszedł jeszcze dalej. Przyjął projekt ustawy, wprowadzającej całkowity zakaz spekulacyjnych transakcji tzw. nagiej krótkiej sprzedaży – poinformował minister finansów Wolfgang Schäeuble. Jej celem jest ukrócenie transakcji giełdowych, które zagrażają stabilności rynków finansowych. Chodzi o handel papierami, które nie są własnością sprzedającego, tylko zostały pożyczone. Robi się więc wszystko, żeby doprowadzić do obniżki ich ceny, by w przyszłości można je było kupić taniej i zwrócić właścicielowi. Jest to pole do rozsiewania fałszywych pogłosek i wykonywania podejrzanych operacji finansowych, staje się szkodliwe dla systemu finansowego i całej gospodarki.

Komisja Europejska dopiero w października chce przedstawić propozycje skoordynowanego podejścia do transakcji spekulacyjnych. Jest więc prawdopodobne, że obejmą one również Polskę. Zdaniem ekspertów tego typu zakaz może być skuteczny tylko wówczas, gdy będzie obowiązywał globalnie.

Maciej Otrębski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)