Polacy pracują za dużo

1,1 mln Polaków ma więcej niż jedną pracę, wynika z danych GUS

Polacy pracują za dużo
Źródło zdjęć: © Thinkstock

05.03.2012 | aktual.: 05.03.2012 12:43

Praca do upadłego – nie dla każdego

Są jednak zawody, w których pojawiają się propozycje regulowania długości czasu spędzanego w pracy. Tam pracownicy być może będą musieli się liczyć z ograniczeniami. Ostatnio pojawiły się głosy postulujące wprowadzenie lekarzom tachografów. Takich, jakie mają kierowcy ciężarówek.

Jeśli chodzi o tych ostatnich, sprawa jest od dawna poza dyskusją. Troska o bezpieczeństwo tirowców i innych użytkowników dróg przyniosła obowiązkowe monitorowanie ich pracy. Zgodnie z postanowieniami tzw. umowy AETR, tachometry w całej Europie obowiązują od kwietnia 1995. W Polsce dodatkowo ich posiadanie reguluje rozporządzenie MTiGM z 1999 roku. Według konwencji AETR, czas pracy kierowcy nie może przekraczać 9 godz. dziennie. Przerwy powinny następować maksymalnie co 4,5 godziny jazdy.

Kierowcy to jednak wyjątek. Do najczęściej podejmujących pracę w kilku miejscach należą natomiast osoby z wyższym wykształceniem. Przede wszystkim nauczyciele i lekarze.

Konieczność oszczędzania zmusiła szpitale do masowego podpisywania umów kontraktowych z lekarzami. Umożliwiło to znaczne wydłużenie czasu pracy, bo kontraktowców nie obowiązują zapisy kodeksu pracy.

– Przy kontraktach nie trzeba opłacać pracowniczych składek ani nadgodzin. Lekarz zarabia więcej, niż zarabiał na etacie, ale mniej, niż kosztował szpital jako etatowiec. W ten sposób obie strony zyskują – wyjaśnia internista zatrudniony na kontrakcie w jednym z pomorskich szpitali.

Co ciekawe, ta sama przyczyna, czyli oszczędności, w przypadku nauczycieli ma odwrotny skutek. Niektóre samorządy zapowiadają ograniczenia możliwości zatrudnienia w kilku szkołach. Dzięki temu unikną wypłacania pedagogom dodatków uzupełniających. A czas pracy nauczycieli się skróci.

W przypadku niektórych gmin może to przynieść znaczne oszczędności. Jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna”, Częstochowa na wyrównania dla nauczycieli wydała w ostatnich dwóch latach 26 mln zł.

Pracuj aż umrzesz

W polskich realiach płacowych szukanie dodatkowych zajęć najczęściej wynika z konieczności ekonomicznej. A praca na wielu etatach, nawet do upadłego, to wyłączna sprawa tego, kto ją wykonuje.

Poza pewnymi wyjątkami, związanymi m.in. z zasadami konkurencji, nie można ograniczać pracownikowi prawa do podejmowania zatrudnienia na wielu etatach. Jeśli pracodawca utrudnia pracownikowi pracę w innej firmie, robi to bezprawnie.

Polacy korzystają z tej możliwości – najczęściej z musu, czasem wiedzeni niepowstrzymaną pogonią za pieniędzmi. W 2008 roku dwuetatowcami było aż 1,2 mln Polaków. W pierwszej połowie 2010 roku liczba ta, według GUS, nieznacznie spadła. Poważniejszego spadku pędu do wieloetatowości analitycy jednak nie przewidują. Wciąż spędzamy w pracy blisko 1700 godzin rocznie. Czyli zaledwie o ok. 100 godzin mniej niż absolutni rekordziści, Japończycy.

W Japonii istnieje pojęcie „karoshi”. Oznacza ono śmierć z przepracowania. W naszym kraju do niedawna się to nie zdarzało. Latem ub. roku w szpitalu w Głubczycach w woj. opolskim zmarł lekarz. Dramat wydarzył się podczas piątej doby, spędzanej przez niego bez przerwy w miejscu pracy. Uchybienia w przepisach nie stwierdzono – zmarły anestezjolog był zatrudniony na podstawie umowy cywilnoprawnej.

65 godzin – tyle, zgodnie z przepisami, może maksymalnie – i zgodnie z własną wolą – przepracować lekarz w ciągu tygodnia. Te przepisy, wprowadzone przez Unię, dotyczą jednak wyłącznie lekarzy zatrudnionych na etacie.

Jak wymóc stosowanie się do nich od lekarzy zatrudnionych na kontraktach? W tym przypadku, jako samodzielnych przedsiębiorców, nie obowiązują ich ustalenia kodeksu pracy. A kontraktowych pracowników w tym zawodzie jest w polskich szpitalach ok. 40 tysięcy. Zdarzają się placówki, w których na kontraktach zatrudnieni są niemal wszyscy pracujący tam lekarze. Stąd sytuacje, w których lekarze pracują ponad sto godzin bez przerwy.

Praca na kontraktach jest rozwiązaniem stosowanym w wielu krajach europejskich. - Samo w sobie nie jest ono szkodliwe, pod warunkiem, że wykorzystywane jest racjonalnie – konstatuje Dariusz Hankiewicz, wiceszef Stowarzyszenia Menedżerów Ochrony Zdrowia.

Jak jest z tą racjonalnością w polskich szpitalach, wykazują dane PIP. Kontrakty lekarskie są wykorzystywane przez szpitale, bo stwarza to możliwość oszczędzania. Sami lekarze dostają do ręki więcej pieniędzy kosztem niższych ZUS-owskich składek. Natomiast brak ograniczeń w długości nieprzerwanej pracy sprawia, że pogoń za kasą nabiera tempa.

Przed padnięciem z wyczerpania pracowników chroni niekiedy tylko dobre rozeznanie możliwości własnego organizmu. A w tym czasami mogą się pomylić.

Tomasz Kowalczyk/MA

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)