Polacy w Basingstoke

Basingstoke – miasto w południowej Anglii – stało się dla mieszkańców wielkopolskiego Leszna głównym celem wyjazdów zarobkowych. Zdarza się, że w jednej brytyjskiej firmie pracuje po kilka osób z tego samego osiedla.

Polacy w Basingstoke

31.05.2007 | aktual.: 31.05.2007 12:54

Basingstoke to ponad 80-tysięczna miejscowość położona w hrabstwie Hampshire, 77 km na południowy wschód od Londynu. To idealne miejsce dla pracowników z Polski. Sąsiedztwo metropolii sprawiło, że główną gałęzią gospodarki miasta jest przemysł. W sektorze produkcyjnym, fabrykach i magazynach zatrudnionych jest ponad 12 tys. osób. Drugie tyle pracuje w handlu.
Miasto to szczególnie upodobali sobie mieszkańcy Leszna (woj. wielkopolskie). Niemal z miesiąca na miesiąc jest ich tam coraz więcej – już pracujący ściągają do siebie znajomych i rodziny. Pierwsi Leszczyniacy zjawili się w Basingstoke w maju 2004 r. Jednym z nich był Marek, operator wózka widłowego.
– Wtedy, gdy tu trafiłem nie było jeszcze Polaków – mówi. – Dziś trudno jest znaleźć fabrykę, w której nas nie ma.

Tacy ludzie jak on przecierali tu pierwsze szlaki, wzmacniając pozycję Polaków w oczach brytyjskich pracodawców. – Wszystko załatwialiśmy sami bez żadnej pomocy – dodaje Marek. – Nasi znajomi, którzy trafiają tu teraz, przyjeżdżają praktycznie na gotowe. Dzięki nam mają pracę i zapewnione mieszkanie.
Z pomocy kolegi z Basingstoke skorzystał Maciej z Leszna, który przyjechał tam we wrześniu ubiegłego roku. – Znajomy załatwił mi pokój i dał namiary na agencje. Dzięki temu pracuję w magazynach Sainsbury’s – mówi Polak.
– Zajmuję się rozładowywaniem tirów. Zajęcie jest ciężkie, ale dobrze płatne. Zarabiam prawie 10 Ł na godzinę. To bardzo dużo, zważywszy, że nie znam angielskiego.
Magazyny Sainsbury’s to bardzo ważny pracodawca w mieście. W Basingstoke znajduje się duże centrum dystrybucji towarów. To właśnie stąd pochodzą wszystkie produkty trafiające do supermarketów tej sieci w południowej Anglii. Zatrudnienie w magazynach brytyjskiej firmy znalazł też Piotr.
– Segreguję i odstawiam produkty uszkodzone w czasie transportu – opowiada. – Razem ze mną pracuje tu wielu chłopaków z Leszna. Rozładowują dostawy, jeżdżą na wózkach widłowych i sprzątają hale.

Dzięki znajomym do Basingstoke przyjechał z Leszna także Mikołaj.
– Przed wyjazdem do Anglii koledzy zapewnili mnie, że z pracą nie będzie problemu. Nie spodziewałem się jednak, że wszystko pójdzie tak łatwo. Gdy poszedłem do agencji okazało się, że można się tam dogadać po polsku. Skierowano mnie do niewielkiej fabryki, w której – na 13 osób – zatrudnionych jest 12-tu Polaków, w tym dwóch kolegów z mojego osiedla w Lesznie.
Najwięcej Leszczyniaków pracuje w dzielnicy przemysłowej miasta. Skupione są tam wszystkie fabryki i magazyny. W wielu zakładach Polacy stanowią zdecydowaną większość zatrudnionych. Dzięki temu duże szansę na pracę mają osoby nie znające języka. Pracownicy przyjmowani są przez agencje lub wprowadzani bezpośrednio do firmy przez zatrudnionych tam już kolegów. Sporym ułatwieniem dla rodaków szukających zajęcia w Basingstoke jest to, że nie brakuje tam agencji pracy nastawionych na rekrutację Polaków, w których można porozumieć się po polsku.

Sukces leszczyńskiej imigracji w Basingstoke sprawił, że wielu młodych ludzi z Leszna myśli o wyjeździe do tego miasta. Utwierdzają ich w tym znajomi, przyjeżdżający do Polski w odwiedziny. – Z tego co mówią koledzy, praca w Basingstoke jest na wyciągnięcie ręki – twierdzi Tomek.
– Grzechem byłoby nie skorzystać z ich pomocy. Muszę tylko skończyć szkołę i odłożyć 2000 zł na wyjazd.

Maciej Sibilak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)