Polacy wykorzystują Chińczyków

Chińscy robotnicy w nieludzkich warunkach budują w Polsce luksusowe apartamentowce. Helsińska Fundacja Praw Człowieka alarmuje: to kliniczny przypadek wyzysku.

Polacy wykorzystują Chińczyków

06.06.2008 12:36

Chińscy robotnicy w nieludzkich warunkach budują luksusowe apartamentowce na Mierzei Wiślanej - informuje "Gazeta Wyborcza".

"Ich można wycisnąć jak cytryny. Wystarczy krzyknąć i już biegają" - tak o chińskich robotnikach mówi gazecie ich polski pracodawca.

Ekipy Chińczyków budują też w tej chwili m.in. w Łodzi (około 40 osób) i pod Toruniem (ponad setka). Najczęściej bloki. Murarze, zbrojarze, hydraulicy. Nie mówią po polsku, nie pokazują się na mieście. Kursują na linii budowa - kwatera.

"Gazeta podaje, że budowlańcy pochodzą z kilku chińskich prowincji tak odległych, że często nie rozumieją wzajemnie swoich dialektów. Nie są też w stanie nawiązać kontaktów z Polakami. Polecenia wydaje im się przez wskazanie palcem i komentarze typu: "No!", "Dawaj!". "Rób tu!".
Przez cały czas znajdują się pod kontrolą bezpieki. Jedzą tylko na budowie, śpią w klitkach po dwa metry kwadratowe na głowę. Gdy reporterzy "Gazety" weszli tam z ukrytą kamerą, kierownik obozu kazał uciekać.

Nadmorskie apartamenty będą kosztowały 12 tys. zł za metr. Z tych pieniędzy przyszli lokatorzy opłacą: inwestora, dewelopera, polską firmę leasingującą Chińczyków, chińską firmę eksportującą ludzi do pracy, agentów komunistycznej bezpieki i na końcu samych robotników. Ci ostatni miesięcznie dostają 300 dolarów na rękę.

"To kliniczny przypadek wyzysku" - mówi gazecie Adam Kozieł, specjalista do spraw chińskich w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Tak handlują ludźmi wysyłanymi do USA chińskie triady, tak byli wykorzystywani Polacy na włoskich farmach. Tylko że tam bogaci się mafia, a tutaj wszystko się dzieje z błogosławieństwem prawa. Najsmutniejsze, że ci ludzie się nie zbuntują - wędrowny robotnik w Chinach zarabia 100 dol. miesięcznie.

"Mechanizm eksportu usług, czyli siły roboczej, jest legalny" - wyjaśnia Janusz Grzyb, dyr. departamentu migracji w Ministerstwie Pracy i dodaje, że w 2007 r. pracowało tak w Polsce 600 Chińczyków.

Reporterzy "Gazety" mówią z kolei o co najmniej 6 tys. robotników z Chin. Twierdzą też, że nie wszystko odbywa się legalnie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)