Polacy zakładają firmy w Czechach; ekspertka: polski budżet na tym traci
Polacy chętnie zakładają firmy w Czechach, gdzie prowadzenie działalności jest dużo tańsze i prostsze, podczas gdy w Polsce problemem jest m.in. "nieprzewidywalność i uznaniowość" fiskusa - mówią PAP eksperci. Traci na tym polski budżet - podkreśla prof. Jadwiga Glumińska-Pawlic.
25.10.2015 | aktual.: 30.10.2015 15:01
O czeskich, polskich i niemieckich zasadach prowadzenia działalności gospodarczej rozmawiano na konferencji "Podatki bez granic", która odbyła się ostatnio w Pradze z udziałem czeskich, polskich i niemieckich doradców podatkowych.
"Republika Czeska to mocarstwo, jeśli chodzi o zakładanie spółek" - mówił w swoim wystąpieniu czeski doradca podatkowy Vlastimil Sojka. Według niego założenie spółki w tym kraju realnie trwa 2-4 tygodnie; wnioski można składać również on-line. Koszty założenia działalności oraz wysokość kapitału zakładowego nie stanowią żadnej bariery - w przypadku spółki z o.o. kapitał zakładowy może wynieść przysłowiową jedną koronę (w Polsce 5 tys. zł), a koszty założenia firmy wynoszą ok. 350 euro. Od 2016 r. koszty te mają spaść do ok. 220 euro; ma się też skrócić czas potrzebny do założenia firmy do maks. tygodnia.
Sojka mówił, że w Czechach nie ma ograniczeń dla inwestorów zagranicznych przy zakładaniu spółek zależnych, brak też ograniczeń przy nabywaniu jakiegokolwiek majątku.
"Dużo firm ucieka do Czech" - powiedział PAP doradca podatkowy dr Jacek Zieliński z przygranicznego Bolesławca (Dolnośląskie). Według niego system podatkowy jest tam prostszy niż w Polsce, choć - jak przyznał - nasz z kolei jest prostszy niż niemiecki. Podatek CIT w Czechach wynosi 19 proc., a PIT 15 proc. Biznes ma jednak liczne ulgi i przywileje.
Także dr Andrzej Dmowski, adwokat, doradca podatkowy, biegły ds. wykrywania przestępstw i nadużyć gospodarczych potwierdził w rozmowie z PAP, że "Czechy są atrakcyjną alternatywą dla Polaków chcących założyć działalność gospodarczą".
"Pierwszy kluczowy element to szybkość założenia spółek kapitałowych w Czechach - procedura jest dużo łatwiejsza niż w Polsce. Obowiązują tam minimalne wymogi związane ze sprawozdawczością podatkową, może się to odbywać w pełni elektronicznie" - wskazał. Poza tym - kontynuował Dmowski - zakup np. samochodu przez spółkę czeską daje możliwość odliczenia przez nią np. podatku akcyzowego, który został zapłacony. Nawet jeśli spółka faktycznie nie rozpoczęła działalności gospodarczej, ale już nabyła np. samochody, to od razu przysługuje jej prawo do zwrotu zapłaconego podatku akcyzowego.
Jak tłumaczył Dmowski, dodatkowo przepisy czeskie związane np. z rozliczeniem podatku VAT od kupowanego paliwa też są mniej restrykcyjne niż w Polsce - spółki mają prawo do pełnego odliczenia podatku VAT, który został zapłacony w paliwie od samochodów prywatnych. W Polsce - jak przypomniał - przysługuje tylko częściowe odliczenie, a w niektórych przypadkach nie ma go wcale.
"Z jednej strony wydają się to niewielkie różnice, ale są to szczególnego rodzaju dodatkowe bonusy, które powodują, że prowadzenie działalności w Czechach jest dużo tańsze, szybsze i mniej skomplikowane" - konkludował.
Prof. Jadwiga Glumińska-Pawlic z Uniwersytetu Śląskiego, przewodnicząca Krajowej Rady Doradców Podatkowych zapytana, jak ocenia to, że Polacy chętnie zakładają działalność gospodarczą w Czechach, odparła, że z punktu widzenia doradców podatkowych, dla polskich przedsiębiorców, ale także doradców wykorzystywanie możliwości niższego opodatkowania jest korzystne - "każdy woli bowiem zapłacić mniej niż więcej".
"Natomiast z punktu widzenia interesów naszego państwa jest to zabieg niekorzystny, bo oznacza wyprowadzanie kapitału za granicę i odprowadzanie podatku nie u źródła, czyli tam, gdzie dochód powstaje, tylko na rzecz obcego państwa, które stosuje tak naprawdę szkodliwą konkurencję podatkową, zachęcając polskich inwestorów do lokowania swoich interesów na jego terytorium" - zaznaczyła.
Jak dodała, "skutkiem tego są dalsze ubytki w naszym budżecie krajowym". "A musimy zdawać sobie sprawę z tego, że ogromna grupa osób utrzymuje się z budżetu, budżet finansuje też różnego rodzaju inwestycje strategiczne, w które prywatny kapitał nie wejdzie, gdyż nie widzi w tym wystarczających korzyści" - zaznaczyła.
Zwróciła zarazem uwagę, że jeśli w danym kraju odprowadza się podatki, a de facto nie prowadzi się tam działalności, to takie państwo nie jest specjalnie zainteresowane nadmiernymi kontrolami takich podmiotów.
Dmowski pytany, co można zrobić w Polsce, by zahamować zjawisko przenoszenia się biznesu do Czech, odpowiedział: "Kluczowym elementem byłoby uproszczenie procedury sprawozdawczości podatkowej, czyli możliwość składania wszystkich deklaracji przez internet, co z jednej strony usprawniłoby prace, a z drugiej - obieg informacji w samych organach skarbowych. Oczywiście z roku na rok to się poprawia, coraz więcej deklaracji można złożyć i wysłać informacje do organu skarbowego drogą elektroniczną, ale najważniejsze podatki, w najważniejszych zakresach, niestety są rozliczane w formie papierowej, co m.in. dla zagranicznych inwestorów jest bardzo niezrozumiałe".
Jak dodał, dla zagranicznych inwestorów absolutnie niezrozumiałe jest też np. to, jak należy dokonywać rozliczeń w zakresie VAT od kupowanego paliwa.
"Kolejna sprawa to szczególnego rodzaju ograniczenia dotyczące wydatków inwestycyjnych spółek. W Czechach obowiązują dużo mniejsze restrykcje w tym zakresie, dużo większe są ulgi inwestycyjne - wydatki inwestycyjne w całości, od razu można odliczać od podstawy opodatkowania, a nie rozkładają się one w czasie poprzez odpisy amortyzacyjne" - powiedział.
Ekspert podkreślił też, że problemem w naszym kraju jest "nieprzewidywalność i uznaniowość" w relacjach z urzędami skarbowymi. "Ciągle decydujący jest czynnik ludzki" - zaznaczył. "Współpraca w polskimi organami skarbowymi charakteryzuje się dużą zmiennością w zależności od miejsca, w którym jest prowadzona działalność gospodarcza, co - co do zasady - nie powinno mieć żadnego wpływu. Powinny być takie same, proste sposoby nawiązywania współpracy i relacji z danymi organami skarbowymi, a niestety jest inaczej" - podsumował.
Również czeski doradca podatkowy Zbigniew Mrózek powiedział PAP, że z jego relacji z polskimi klientami wyłania się niekorzystny obraz polskiego fiskusa. W Polsce - jak mówił, powołując sie na relacje polskich biznesmenów - urzędy skarbowe postępują bardziej restrykcyjnie, są mniej przyjazne niż czeskie. To - według niego - obok korzystniejszych rozwiązań podatkowych jeden z powodów tego, że Polacy decydują się na zakładanie firm w Czechach. Jak powiedział, polscy przedsiębiorcy, którzy zwracają się do niego o pomoc w założeniu firmy w Czechach, skarżą się na to, że "w Polsce urzędy skarbowe traktują każdego przedsiębiorcę jak złodzieja".
Z kolei prof. Glumińska-Pawlic pytana, jakie Polska ma narzędzia, by zaradzić tego rodzaju konkurencji ze strony Czech, odpowiedziała: "Powinniśmy starać się dostosowywać nasze regulacje do tych obowiązujących u naszych sąsiadów. Gdy istnieją bowiem ogromne dysproporcje czy ws. wysokości stawek, czy też warunków prowadzenia działalności gospodarczej na niekorzyść rozwiązań krajowych, to wiadomo, że każdy będzie poszukiwał przywilejów i lepszego traktowania za granicą. Już dawno temu udowodniono, że nadmierna łapczywość fiskusa i stosowanie wysokich stawek podatkowych wcale nie jest korzystne. Wręcz przeciwnie - zgodnie z zasadą Laffera - wzrost stawek podatkowych powoduje spadek dochodów budżetowych, a podatnicy przechodzą do szarej, a później czarnej strefy lub powstrzymują się od działalności".
Ekspertka podkreśliła ponadto, że musimy jeszcze dużo zrobić, by przyzwyczaić polskich podatników do tego, że podatki trzeba płacić, ponieważ jest to korzystne dla ogółu społeczeństwa. Zwróciła w tym kontekście uwagę na przykład Niemiec. Zaznaczyła, że nasi zachodni sąsiedzi mają zupełnie inną niż my kulturę prawną i podatkową, panuje tam pod tym względem duża stabilizacja. "Niemieckie społeczeństwo jest bardziej akuratne, od wielu lat przyzwyczajone do płacenia podatków, reżimu podatkowego, w krajach niemieckiej kultury niepłacenie podatków jest rzeczą haniebną, u nas z kolei powodem do dumy" - mówiła. Jak zarazem wskazała, kraj ten - przynajmniej oficjalnie - nie stosuje szkodliwej konkurencji podatkowej.
"Ponadto w Niemczech nie budzi np. zdziwienia to, że ktoś zostaje ukarany wysoką grzywną czy nawet karą pozbawienia wolności za to, że nie płacił podatków, u nas takie sytuacje wydają się szokujące. Trudno więc porównywać Polskę do Niemiec, gdyż pod względem stosunku do płacenia podatków znajdujemy się raczej w obszarze kultury +bloku wschodniego+" - skonkludowała.