Polska przez ostatnie 25 lat przywiązywała małą wagę do innowacyjności

Polska - podobnie jak i inne kraje naszego regionu - przez ostatnich 25 lat przywiązywała niewielką wagę do innowacyjności. To błąd - uważa Magdalena Burnat-Mikosz, partner w firmie doradczej Deloitte.

03.06.2014 07:05

Według Burnat-Mikosz ocena innowacyjności polskiej gospodarki zależy od punktu odniesienia. "Jeżeli odniesiemy się do historii, to możemy poszczycić się sporym postępem. Jeżeli jednak popatrzymy na naszych sąsiadów, którzy przecież startowali z podobnego poziomu, to niestety jesteśmy w tyle" - powiedziała.

W UE Polska znajduje się w grupie "umiarkowanych innowatorów". To - jak mówi ekspertka - mało pocieszające, za nami bowiem są: Bułgaria, Rumunia i Łotwa. "Mimo zastrzyku pieniędzy, który płynie do Polski z UE od dziesięciu lat, ciągle nie jesteśmy w stanie przełożyć tego na statystyki" - powiedziała. Zgodnie z danymi Eurostatu za 2012 r. wydatki BERD (ang. Business Expenditures on R&D) jako odsetek wydatków na badania i rozwój ogółem w Polsce i kilku innych krajach z naszego regionu kształtowały się następująco: Polska (32,3 proc.), Czechy (36,4 proc.), Estonia (51,2 proc.), Węgry (46,9 proc.), Słowacja (37,7 proc.).

"Co prawda w ciągu ostatnich dwóch lat dynamika tego wskaźnika dla Polski wykazuje korzystną tendencję, niemniej rośnie on wolniej, niż w naszym otoczeniu geograficznym" - dodała.

Burnat-Mikosz zwróciła uwagę, że Polska - podobnie jak i inne kraje naszego regionu - przez ostatnich 25 lat przywiązywała niewielką wagę do innowacyjności. "W naszym rozumieniu konkurencyjność wynikała głównie z niskich kosztów pracy i produkcji. Zanim przystąpiliśmy do UE taki punkt widzenia jeszcze się bronił, wzrost gospodarczy udawało się, generować bowiem bez inwestowania w nowe rozwiązania. Ale gospodarka globalna działa zupełnie inaczej, bez nakładów na nowe rozwiązania tracimy przewagi konkurencyjne" - oceniła.

Jej zdaniem ostatnich 25 lat pokazało, że zbyt wolno wyciągamy wnioski z tego, co się dzieje na świecie. W przeciwieństwie do np. Estończyków - ciężko nam zrozumieć, że innowacja jest nieuniknionym trendem.

Według niej w Polsce zamiast holistycznego systemu wspierania innowacji, skupiamy się na działaniach punktowych. Olbrzymie pieniądze z UE, które otrzymaliśmy na rozwój tego obszaru (na system wspierania innowacji przeznaczono ponad 28 mld zł), zostały wykorzystane na wsparcie wybranych grup podmiotów, głównie - ok. 62 proc. - z sektora publicznego. W przypadku firm prywatnych, małych i średnich, wsparcie wykorzystywane jest raczej na import innowacji, a nie na tworzenie własnej wiedzy czy oryginalnych rozwiązań.

Poza tym zasady przyznawania funduszy strukturalnych na projekty innowacyjne są tak skonstruowane, że nie zmniejszają ryzyka finansowego dla firm, decydujących się na inwestycje w badania i rozwój. Szwankuje też współpraca biznesu z nauką, tymczasem wprowadzanie innowacji musi wynikać z popytu biznesu, a nie podaży z sektora nauki.

"Brakuje całościowego spojrzenia na proces wprowadzania projektu badawczo-rozwojowego. Nie chodzi o to, jak wdrożyć innowację i sprzedać produkt, ale jaki będzie to miało wpływ na działalność formalno-prawną firmy, czy warto zachować własność intelektualną nowego rozwiązania" - powiedziała.

Jej zdaniem należy przygotować polski system prawno-podatkowy do konkurencji z systemami np. Szwajcarii, Holandii czy Belgii, które stymulują utrzymywanie własności intelektualnej w tych krajach. Firmy sprzedając licencje z tych krajów uzyskują dodatkowe korzyści podatkowe.

"System dofinasowania projektów badawczo-rozwojowych powinien być uzupełniony o zachęty podatkowe, pozwalające przedsiębiorcy uzyskać dodatkową premię z CIT. Nie chodzi jednak o proste zaliczenie wydatków na badania i rozwój do kosztów uzyskania przychodów" - wyjaśniła. Wskazała, że np. Łotwa wkrótce wprowadzi regulacje, które umożliwiają zaliczenie do kosztów 300 proc. wydatków na projekty badawczo-rozwojowe, a ponad 200-procentowe premie mają Czesi i Węgrzy.

Zdaniem Burnat-Mikosz Polska nie musi wprowadzać własnych rozwiązań, może korzystać ze sprawdzonych wzorów, skopiować mechanizmy z innych krajów, np. USA czy Japonii.

Partnerka z Deloitte zauważa też pozytywne zmiany - jej zdaniem - dowodzą one, że poszukiwanie innowacji staje się elementem naszej rzeczywistości gospodarczej. Zwraca uwagę na duży wzrost rejestrowanych wspólnotowych wzorów i znaków towarowych. Zgodnie z danymi Eurostatu liczba złożonych wniosków dot. wspólnotowych wzorów przemysłowych na 1 mln mieszkańców wzrosła w Polsce z 6,44 w 2004 r. do 71,69 w 2012 r., natomiast liczba zarejestrowanych wspólnotowych znaków towarowych na 1 mln mieszkańców wzrosła z 0,55 w 2004 r. do 40,89 w 2012 r. "Oznacza to, że przedsiębiorcy, którzy tworzą know-how szukają metod na jego ochrony, wiedzą, że ma on określoną wartość. Potrzebna jest jeszcze refleksja, jak skutecznie zarządzać know-how, wykorzystać w walce konkurencyjnej" - powiedziała.

Według niej korzystną zmianą, która kiedyś przełoży się na poziom innowacyjności gospodarki jest wzrost liczby młodych osób zainteresowanych z wykształceniem ponadgimnazjalnym. Pod tym względem Polska przekracza średnią UE.

Burnat-Mikosz dodała, że polskich decydentów nie trzeba już przekonywać do stymulowania innowacyjności w gospodarce, choć refleksja ta przyszła zbyt późno. "Nawet resort finansów zdał sobie sprawę, że choć zachęty podatkowe oznaczają krótkoterminowe ubytki wpływów do budżetu, to Polska nie ma wyboru i musi je wprowadzać" - podsumowała Burnat-Mikosz.

Marcin Musiał

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)