Polskie firmy boją się zmian kursowych
40 proc. małych i średnich polskich firm handlujących z zagranicą nie zabezpiecza się przed ryzykiem kursowym, a niemal połowa osób zarządzających tymi przedsiębiorstwami w ogóle nie słyszała o takich możliwościach - wynika z badania firmy Akcenta.
08.05.2014 | aktual.: 08.05.2014 09:14
40 proc. małych i średnich polskich firm handlujących z zagranicą nie zabezpiecza się przed ryzykiem kursowym, a niemal połowa osób zarządzających tymi przedsiębiorstwami w ogóle nie słyszała o takich możliwościach.
Jednocześnie co trzecia firma z sektora MŚP twierdzi, że zmiany kursów walut są największym niebezpieczeństwem dla jej biznesu. Powodem niechęci do zabezpieczeń walutowych jest niewiedza przedsiębiorców i obawa przed dużymi kosztami takich transakcji.
- To jest szczególnie zaskakujące, że firmy jeszcze o tej możliwości nie wiedzą. Myślą, że zabezpieczenie się przed ryzykiem kursowym jest zarezerwowane wyłącznie dla dużych firm, klientów korporacyjnych i banków - mówi Radosław Jarema, dyrektor zarządzający firmy Akcenta w Polsce.
Nawet w grupie firm, które stosują jakieś zabezpieczenia (37,6 proc. wszystkich firm objętych badaniem), aż 38,8 proc. nie potrafiło wskazać, w jaki konkretny sposób to robi. A co piąta z tych, które nie stosują żadnych ochron walutowych, twierdzi, że jest to zbyt drogie.
- Z badania wynika, że 20 proc. firm się nie zabezpiecza, myśląc, że koszty tego zabezpieczenia będą bardzo duże, a w naszym przypadku tego typu transakcje są darmowe, klienta to nic nie kosztuje. Jedyny wkład początkowy, jaki klient ponosi, to jest zabezpieczenie rzędu 2-10 proc. kwoty transakcji, ale jest to wliczane do kwoty transakcji, więc klient nie może tych środków stracić - twierdzi Jarema. - Ogólnym powodem niechęci do zabezpieczeń, co pokazuje raport, jest jednak niedoinformowanie klientów o tym, że mogą zawrzeć transakcje inne niż transakcje spot, niż transakcje natychmiastowe. Klienci o tych możliwościach nie wiedzą.
Dlatego najpopularniejszą - bo najprostszą - formą ochrony przed niekorzystną zmianą kursów jest ubezpieczenie - stosuje je 26,5 procent zabezpieczających się firm. Na drugim miejscu są transakcje terminowe - produkty nieco bardziej skomplikowane w swojej konstrukcji, ale w praktyce proste dla klienta, jak zapewnia Jarema. Polegają one na tym, że w chwili zawarcia kontraktu przedsiębiorca podpisuje umowę, zgodnie z którą w dniu realizacji kontraktu firma zabezpieczająca gwarantuje sprzedaż lub kupno waluty z tego kontraktu po z góry ustalonym kursie.
- Jeżeli ustali z nami, że euro sprzeda nam po 4,20 zł, to za 100 tys. euro dostanie 420 tys. złotych bez względu na to, jaki będzie aktualny kurs rynkowy - tłumaczy Jarema. - Czyli forward czy transakcje terminowe to nie jest narzędzie do spekulacji, do zwiększenia zysku, ale jest to narzędzie do spokojnego snu, do zabezpieczenia marży, którą sobie przedsiębiorca z góry założył.
Badania Akcenty przeprowadzono w grupie ponad 200 małych i średnich polskich przedsiębiorstw, zajmujących się eksportem i importem.