Poniedziałek w pracy zaczynamy już w niedzielę
W krajach anglosaskich syndrom niedzielnego popołudnia otrzymał nawet swoją nazwę - "Sunday Night Blues".
10.05.2015 14:37
Stres wynikający z konieczności powrotu do pracy po weekendzie odczuwa 65 procent badanych przez firmę doradczą Monster. W krajach anglosaskich syndrom niedzielnego popołudnia otrzymał nawet swoją nazwę - "Sunday Night Blues".
Tylko 22 proc. ankietowanych spokojnie czeka na poniedziałek. Specjaliści radzą, żeby rozwiązywaniem problemu zająć się już w piątek.
"Czas wolny od pracy poświęcamy bowiem na myślenie o sprawach zawodowych, planowanie tygodnia czy analizowanie konfliktów personalnych. W efekcie dręczące myśli nie pozwalają się rozluźnić, weekend szybko mija, a czas, który powinien służyć na regenerację, paradoksalnie sprawia, że jesteśmy jeszcze bardziej zmęczeni. W poniedziałek z trudem zmuszamy się do wstania, a pracę zaczynamy od odliczania dni do kolejnej soboty i niedzieli. I mamy efekt błędnego koła" - piszą autorzy raportu.
I radzą, że warto w piątkowe popołudnie wyłączyć telefon służbowy i spróbować przestawić się na tryb odpoczynku.
Jak zauważają autorzy raportu znacznie trudniej wraca się do pracy, której nie lubimy.
"By ułatwić sobie start w nowy tydzień, warto skupić się na zaletach wykonywanego zajęcia i korzyściach, jakie się z tym wiążą. Postarajmy się odnaleźć dobre strony. Zadbajmy o pozytywne relacje ze współpracownikami i szefem. Szukajmy inspiracji w innych. Róbmy sobie krótkie przerwy. Nie zapominajmy o lunchu. Zobacz, jakie możliwości daje nam firma. Może warto rozważyć zaangażowanie się w inny projekt, wolontariat pracowniczy lub zapisać się na studia podyplomowe" - podkreślają autorzy.
W przypadku, gdy syndrom poniedziałku staje się chroniczny, a dodatkowo towarzyszą mu pierwsze objawy wypalenia zawodowego, najlepszym rozwiązaniem będzie rozważenie zmiany pracodawcy.