Posłowie chcą podwyżek
Po fali doniesień o bezczelności posłów, którzy podczas wyjazdów pławią się w luksusach za publiczne pieniądze, marszałek sejmu Ewa Kopacz postanowiła ukrócić te praktyki. Na pierwszy ogień miałoby pójść finansowanie noclegów w czasie poselskich wojaży. Posłowie są oburzeni tym pomysłem. Ba, padły nawet głosy, że zarabiają za mało - podaje "Fakt".
Ile zarabia poseł na Sejm Rzeczpospolitej? Oto wyliczenia:
- sama pensja plus dieta to 12,5 tys. zł
- dodatek na prowadzenie biur poselskich - 12 tys. zł
- zwrot kosztów noclegu podczas wyjazdów - 7,6 tys. zł rocznie
- pokrycie kosztów wynajmu mieszkania w stolicy - 2,2 tys. zł
Do tego darmowe przeloty na terenie kraju, komunikacja miejska w stolicy i sejmowe limuzyny na zamówienie. Żyć nie umierać.
Jednak, kiedy po sejmie rozeszła się wieść, że dodatek na noclegi miałby zostać zniesiony, na posłów padł blady strach.
- Wszystko drożeje i jest inflacja, a nasze pensje nie rosną. Pieniądze na hotele to jest jakaś rekompensata - biadoli poseł PIS Jerzy Materna, komentując sprawę dla "Faktu". Poseł ten wydał w zeszłym roku na podróże 7489 zł, niemal w całości wykorzystał przysługujący mu limit.
Inni przepytani przez dziennik posłowie wprost mówią, że te pieniądze i tak powinni dostać. Czy to w postaci dodatku na biura, czy po prostu w postaci podwyżki. Wśród liderów wydawania "noclegowych" kwot znajdują się posłowie prawicy. Tomasz Kaczmarek, znany lepiej jako "agent Tomek", wydał 1860 zł na tygodniowy pobyt w ośrodku SPA w Busku-Zdroju. Adam Hoffman spędził uroczy weekend majowy w Kołobrzegu za 1300 zł.