Pożar w escape roomie. Branża rozwija się bardzo dynamicznie, ale kompletnie poza kontrolą

Biznes escape roomów od 5 lat rośnie jak na drożdżach. Niestety prawo nie nadąża za rozwojem branży. Nie ma żadnych przepisów dotyczących bezpieczeństwa. W każdym pokoju jest z reguły "panic button", ale nikt nie sprawdza, czy otwiera on drzwi.

Pożar w escape roomie. Branża rozwija się bardzo dynamicznie, ale kompletnie poza kontrolą
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Bielecki
Krzysztof Janoś

Polskę ogarnęło prawdziwe szaleństwo związane z escape roomami. Trudno już znaleźć wśród znajomych kogoś, kto nie był na urodzinach, wieczorze kawalerskim, panieńskim czy imprezie firmowej z pokojem zagadek na liście atrakcji.

4 miliony graczy w 2017 r. nie podpowiedziało jednak legislatorom, że konieczne jest stworzenie przepisów, które będą odpowiadały za bezpieczeństwo klientów takich firm. Tradycyjnie już rzeczywistość wyprzedziła wolno mielące koła legislacji w naszym kraju i doszło do straszliwej tragedii.

Escape Room - o co w tym chodzi?

Po pożarze w Koszalinie trudno w to uwierzyć, ale jak już pisaliśmy w WP, kontrola escape roomów w Polsce przez straż pożarną jest mocno ograniczona. Wszystko dlatego, że zgodnie z prawem to zwykła działalność gospodarcza.

Firmę założyć może każdy, nawet we własnym domu. Wtedy strażacy nie mogą sprawdzać takich pomieszczeń. Z kolei w miejscach użyteczności publicznej wygląda to zupełnie inaczej i możliwości kontrolne rosną.

Jednak zgodnie z prawem w przypadku tego rodzaju działalności gospodarczej nie jest wymagany odbiór pomieszczenia przez straż pożarną. To zaskakujące, bo w całej zabawie chodzi przecież o wydostanie się z zamkniętego escape roomu.

Przycisk otwierający drzwi?

Sprawdzenie zatem, czy "panic button" faktycznie otwieraja drzwi, czy są drogi ewakuacyjne, powinno być wymagane, a nie jest. W Koszalinie, według wstępnych ustaleń straży pożarnej, nie było drogi ewakuacji i najprawdopodobniej nie było też takiego przycisku.

Urządzenia grzewcze były zbyt blisko materiałów łatwopalnych, a instalacje elektryczne prowizoryczne. Co więcej, osoba odpowiedzialna za prowadzenie tej działalności w chwili wybuchu pożaru prawdopodobnie nie znajdowała się na miejscu, a gaśnice w ogóle nie zostały użyte.

Dopiero po tej tragedii na polecenie szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego straż pożarna od rana prowadzi inspekcje escape roomów w całej Polsce. Być może też dopiero teraz powstaną specjalne dla takich pomieszczeń przepisy.

Jednak już dziś przed strażakami mnóstwo pracy. Według statystyk z pierwszego raportu o branży w Polsce jest więcej escape roomów niż u naszego większego i bogatszego sąsiada. W Niemczech jest ich nieco ponad 750, a w Polsce ponad 1000.

5 lat i 1000 escape roomów

Wszystko zaczęło się od wydanej w 1995 r. gry komputerowej "Teenagent", w której trzeba było wydostawać się z pomieszczeń. To ona stała się inspiracją dla twórców escape roomów.

Pomysł odpalił jednak z dużym opóźnieniem, bo w Polsce pierwszy escape room pojawił się dopiero w 2014 r. we Wrocławiu.

Według raportu lockme.pl, skupiającego 95 procent polskich escape roomów, w 2017 r. z tej rozrywki skorzystało już 4,13 mln osób. Wielbiciele escape roomów (ER)
zostawili w nich 200 mln zł. Największą ofertą może się pochwalić tu Warszawa, w której zlokalizowanych jest ponad 120 pokojów ucieczki.

Rynek w zdecydowanej większości jest rozdrobniony. Najczęściej firma ma jeden pokój, ale np. Lock me Out, która byłą tą pierwszą w Polsce, ma już 26 pokoi w 6 miastach. Zgodnie z raportem, na początku rozwoju branży w urządzenie ER trzeba było zainwestować maksymalnie do 15 tys. zł.

Teraz jednak oczekiwania miłośników tej rozrywki są większe. Nowoczesne i bardzo realistyczne pokoje mogą kosztować nawet blisko 100 tys. zł. Za zabawę w klimacie horroru, kryminału czy szpitala psychiatrycznego trzeba zapłacić od 80 do nawet 200 zł za całą grupę "ucieczkowiczów”.

Ten biznes daje świetnie zarobić, dlatego liczba escape roomów z roku na rok dynamicznie rośnie. Pojawiają się nowe fabuły, pomysły, zagadki logiczne czy nowy sprzęt urozmaicający zabawę. Jednak zgodnie z ustaleniami Wirtualnej Polski ER w Koszalinie nie był tym innowacyjnym i nowoczesnym.

Mamy system przeciwpożarowy

W pomieszczeniu o powierzchni 7 m kw., z którego miały się wydostać nastolatki, było tylko minimalistyczne wyposażenie - fotele i lampa. O standardach bezpieczeństwa chcieliśmy porozmawiać z właścicielami dużych sieci ER w Polsce.

Nikt jednak nie chciał z nami dziś rozmawiać. Branża jest bardzo młoda i jeszcze nie zorganizowana. Po tragedii na facebookowych profilach różnych firm pojawiło się jednak takie samo oświadczenie.

"Właściciele polskich escape roomów łączą się w bólu z rodzinami ofiar pożaru w Koszalinie. Ogrom Państwa straty jest niemożliwy do wyobrażenia. Nasze myśli i modlitwy są z Państwem w tych bolesnych i trudnych chwilach.

Z pierwszych docierających do opinii publicznej informacji wynika, że przyczyną tragedii były najprawdopodobniej rażące i niedające się usprawiedliwić zaniedbania w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom gry".

W dalszej części przedstawiciele tej branży podkreślają, że dbałość o bezpieczeństwo i zdrowie graczy jest dla nich priorytetem. Deklarują również współpracę ze Strażą Pożarną i wyrażają nadzieję, że poprawi to bezpieczeństwo graczy i zapobiegnie powtórzeniu się podobnej tragedii w przyszłości.

Z kolei FunEscape zapewnia na swoim profilu, że w ich ER jest bardzo bezpiecznie, a za ochronę przeciwpożarową odpowiada nowoczesny system. Być może już za chwilę stanie się to obowiązkowym elementem wyposażenie escape roomów.

Przerażające i smutne jest jednak to, że musiało dojść do tak tragicznego wypadku, by rządzący zajęli się bezpieczeństwem miłośników takich rozrywek.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)