Zawsze można wcisnąć "panic button". Szefowa escape roomu opowiada, jak pokoje dbają o bezpieczeństwo
W escape roomie w Koszalinie zginęło 5 osób. - To pierwszy taki wypadek, choć od razu wyjątkowo tragiczny - mówi nam właścicielka pokoju zagadek z Gdańska. Opowiada, że choć rozgrywka polega na zamknięciu się w pokoju, to zabawę zawsze można przerwać poprzez specjalny przycisk.
- Choć mówi się, że zabawa polega na "zamknięciu" w pokoju, to tak naprawdę przy każdych zamkniętych drzwiach zazwyczaj jest tzw. "panic button", czyli guzik pozwalający graczowi w każdej chwili po prostu otworzyć drzwi. Nie wiem jednak, czy takie rozwiązanie było w Koszalinie - mówi Wirtualnej Polsce właścicielka jednego z escape roomów w Gdańsku.
Pytamy ją, czy ktoś pokoje zagadek monitoruje i sprawdza zabezpieczenia. - Kontrole się zdarzają, jak w każdym lokalu, ale nie ma tu żadnej zasady ani częstotliwości. Po prostu pewnego dnia taka kontrola może przyjść - odpowiada.
- Gracze są przez cały czas pod okiem kamer. Niektóre escape roomy ich nagrywają (i mówią o tym przed grą), inne tylko obserwują rozgrywkę na bieżąco. Ale gracze nigdy nie są pozostawieni sami sobie - zaznacza.
Czytaj też: Właściciel escape roomu ze Szczecina: społeczność jest poruszona, placówka z Koszalina miała złą opinię
Właścicielka pokoju, z którą rozmawiamy, szacuje, że escape roomów jest w kraju ok. 370. - Myślę, że zdecydowanej większości właścicieli zależy na bezpieczeństwu własnym i klientów. I można się tam czuć bezpiecznie, mimo że obiekty nie są obowiązkowo kontrolowane przed otwarciem - dodaje.
- Escape roomy to małe biznesy tworzone przez pasjonatów, najczęściej własnymi siłami, dlatego każdy z nich wygląda inaczej i stosuje inne rozwiązania - mówi. Przyznaje też, że polskie prawo nie przewiduje osobnych przepisów bezpieczeństwa dla takich lokali.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl