Słaby początek notowań był głównie pochodną poniedziałkowych spadków na Wall Street oraz przeceny na parkietach azjatyckich, co zostało skrupulatnie wykorzystane przez podaż na warszawskim rynku. Po osiągnięciu po godz. 11:00 lokalnego dołka na poziomie 2 579 pkt nastąpiło odbicie ale kolejne godziny kwotowań przyniosły konsolidację w okolicach poziomu 2 590 pkt. W końcówce sesji, kiepskie dane zza oceanu ponownie zmobilizowały sprzedających, co przełożyło się na wyznaczenie dziennego minimum na poziomie 2 575 pkt. Ostatni kurs wypadł na pułapie 2 582 pkt, co oznacza spadek o blisko 1%. Baza na koniec dnia wynosi +10 pkt, LOP utrzymał się na poziomie zbliżonym do poniedziałkowego i jest równy 102,3 tys. pozycji. Sesyjny wolumen obrotu ukształtował się na poziomie 51 tys. sztuk
Wtorkowa sesja skomplikowała nieco techniczny obraz rynku. Strona kupująca oddała drugą szansę na przełamanie maksimów z kwietnia, co stawia pod znakiem zapytania jej determinację. Trzy ostatnie świece przypominają wymową spadkową formację gwiazdy wieczornej, a kluczowym aspektem jest przełamanie w cenach zamknięcia połowy piątkowego białego korpusu. Szans strony popytowej na dalszą zwyżkę nie można przekreślać, gdyż LOP nadal jest argumentem popytowym. W trakcie sesji liczba otwartych pozycji była dodatnio skorelowana ze zmianami kursów, co każe interpretować przebieg sesji, jako kontrolowane przez popyt cofnięcie się kursów.
Podaż w dalszym ciągu jest bierna, a zatem trwałego osłabienia kursów trudno obecnie doszukiwać się. Dodatkowo wczorajsze cofnięcie się kursów zatrzymało się na przełamanym uprzednio maksimum z sierpnia, co można interpretować, jako ruch powrotny. Dopiero ewentualne przełamanie poziomu 2 567 pkt w cenach zamknięcia może być sygnałem ostrzegawczym, uprawdopodobniającym dalszą prawie 6-miesięczną konsolidację. Z obecnej perspektywy technicznej wygląda na to, że strona kupująca posiada nadal na swoim koncie więcej argumentów za wzrostami, niż posiadają oponenci.
BM Banku BPH