Pozłacany frank, juan, rubel, rupia... Stoimy na progu kontrrewolucji walutowej

Tylko kilka dni zostało do referendum, w którym Szwajcarzy zdecydują, czy ich waluta będzie miała częściowe pokrycie w złocie. Rezerwy cennego kruszcu zwiększa ostatnio wiele państw. Wzrastająca niepewność na rynkach finansowych i osłabianie dodrukiem dotychczas pewnych środków płatniczych sprawia, że rosną szanse powrotu do waluty opartej na złocie, co w świecie finansowym oznaczałoby wywrócenie dotychczasowego porządku do góry nogami.

Pozłacany frank, juan, rubel, rupia... Stoimy na progu kontrrewolucji walutowej
Źródło zdjęć: © AFP

27.11.2014 | aktual.: 13.05.2016 16:03

24 listopada Maryna Le Pen, przewodnicząca Frontu Narodowego, liderująca w sondażach prezydenckich we Francji, wysyła list do zarządu Banku Francji z petycją w sprawie ściągnięcia do kraju trzymanych w USA rezerw złota oraz z propozycją utrzymania rezerw walutowych na poziomie 20 proc. w cennym kruszcu. W połowie listopada Holandia ogłasza, że właśnie przetransportowała do kraju 120 ton złota ze skarbców amerykańskiego Fedu. Początek listopada - MFW informuje, że sprzedaje 403,3 ton złota, z czego 200 ton kupuje Bank Indii za prawie 7 miliardów dolarów. We wrześniu Bank Rosji kupuje 37,2 ton, zwiększając zasoby do 1 149,8 ton.

A już w najbliższą niedzielę wydarzenie interesujące licznych Polaków z kredytami we franku - referendum w Szwajcarii, którego głównym tematem będzie zwiększenie minimalnych rezerw złota państwa do 20 proc. Oznacza to, że Helweci 1/5 narodowych rezerw trzymaliby w kruszcu, a resztę w walutach (realnie głównie w obligacjach denominowanych w euro i dolarach).

Obecnie ten metal szlachetny stanowi 7 proc. wszystkich rezerw Szwajcarii, ale jeszcze 15 lat temu było to aż 40 proc., bo utrzymywanie takiego poziomu nakazywała konstytucja. Po zmianie konstytucji szwajcarski bank centralny SNB rozpoczął wyprzedaż kruszcu.

Paradoksalnie, poziom 20 proc. złota w rezerwach nie będzie wysoki jak na państwo, które emituje walutę uznawaną za międzynarodową. Europejski Bank Centralny w kruszcu trzyma 27 proc. rezerw, USA aż 72 proc., a Niemcy - 67 proc.

Z potęg gospodarczych pod tym względem od średniej mocno odbiegają Chiny, które w tym metalu trzymają tylko 1 proc. rezerw, ale trzeba pamiętać, że oficjalnie podawana informacja o rezerwach ma już pięć lat i szacuje się, że prawdziwa jest tam pięciokrotnie wyższa. W dodatku ich waluta - juan - tylko w niewielkim stopniu podlega wycenie rynkowej, a w Państwie Środka nadal obowiązują ograniczenia dewizowe. To pewnie jest główną przyczyną tego, że bogacący się Chińczycy bardzo intensywnie inwestują właśnie w złoto i srebro, bo to najlepszy możliwy dla nich sposób na utrzymanie oszczędności. W 2013 r. import cennego metalu do Chin wyniósł 1160 ton, czyli więcej niż stanowi oficjalna rezerwa państwa (patrz zestawienie)!

Poniższa tabela przedstawia państwa z największymi zasobami złota i informację, jaki stanowią one udział w rezerwach państwowych:

Obraz

Żadna z walut nie jest obecnie oficjalnie wymienialna na złoto, bo nie ma już państw, które gwarantują, że jeśli ktoś z odpowiednim banknotem zgłosi się do kasy banku centralnego, to otrzyma odpowiednią ilość kruszcu. To było normą jeszcze do II wojny światowej, kiedy na banknotach podawano informację, na ile uncji złota można je wymienić, a jeszcze długo po wojnie stosowano tzw. parytet złota, czyli formalną wymienialność pieniądza na złoto.

Dużo wcześniej, bo od początku XX wieku, w obiegu przestał funkcjonować wynalazek Fenicjan z VII wieku przed Chrystusem, czyli złote monety. Ich rolę przejęły papierowe banknoty, z gwarancją wypłaty określonej ilości złota na jednostkę waluty.

Karierę banknotów wymienialnych na złoto przerwano w sierpniu 1971 roku, kiedy Stany Zjednoczone zawiesiły wymienialność, co wynikało ze zbyt szybkiego przyrostu ilości dolara na świecie w porównaniu z podażą złota. Taką sytuację tłumaczy się faktem, że dla większości państw, z powodu płynności, korzystniejsze stało się utrzymywanie rezerw w dolarze niż w kruszcu, co wywołało duży popyt na amerykańskie zielone. Kilka lat później ten trend definitywnie zakończył system wzajemnej wymiany walut, zaprojektowany jeszcze pod koniec II wojny światowej w miejscowości Bretton Woods w USA, który formalnie oparty był jeszcze na parytecie złota.

Obecnie wartość waluty określa... no właściwie nie wiadomo co ją określa. Jesteśmy w epoce tzw. pieniądza fiducjarnego, który jest wart tyle, na ile uznamy, że jest wart. Za tym pieniądzem nie kryje się już nic materialnego, a tylko powszechne zaufanie, że można za kawałek papieru - a obecnie często nawet tylko bit informacji - kupić określony koszyk dóbr. Znakiem czasu jest, że czysto wirtualny bitcoin uznaje się za coś wartościowego i można za niego coś kupić, mimo że jest tylko cyfrowym zapisem, niczym więcej.

W ostatnich kilku latach ta umowność pieniądza pozwoliła potęgom gospodarczym na dość swobodny jego dodruk, celem ratowania systemu bankowego i pobudzenia gospodarek. Dodruk nie przeradza się w inflację, bo nadmiar dolarów, jenów, czy euro nie trafia przeważnie do sfery realnej gospodarki, ale jest "zasysany" przez rynek finansowy i przeradza się we wzrost kursów akcji na giełdach. Kiedyś jednak napompowane sztucznie kursy spółek giełdowych zaczną spadać, a jeśli strumień pieniądza wypłynie z giełdy akcji i nie trafi do innego segmentu rynku finansowego lub do krajowych rezerw, to wleje się do gospodarki i problem inflacji może być trudny do opanowania.

W takiej sytuacji złoto może być jedynym pewnym filarem rezerw państw, stanowiącym o sile ich walut. Jak widać w poniższej tabeli, w wielu krajach rezerwa cennego metalu stanowi poważny udział w podaży pieniądza krajowego i przy dalszym zasilaniu narodowych skarbców w cenny kruszec wprowadzenie wymienialności na złoto może stać się faktem.

Obraz

Ostatnie inwestycje Rosji w złoto sprawiły, że już 14 proc. wartości podaży pieniądza w tym kraju ma oparcie w kruszcu. Wysoki poziom utrzymują USA (11 proc.) i największe kraje zachodniej Europy, a niski azjatyckie potęgi - z zastrzeżeniem, że dane dla Chin są sprzed pięciu lat i faktyczne rezerwy mogły wzrosnąć do nawet 4-5 proc. podaży pieniądza.

Masowy dodruk dolara, jena czy euro sprawia, że większość państw, które trzymają rezerwy w tych właśnie walutach, kolokwialnie mówiąc robiona jest w konia. Kupili obce waluty w celu zabezpieczenia emisji własnego pieniądza, a teraz okazuje się, że emitenci zakupionych walut wypuszczają olbrzymie ilości pustego pieniądza, co w bliższej niż dalszej przyszłości spowoduje spadek wartości zgromadzonych rezerw.

W takich okolicznościach jedyną pewną przystanią, w której można trzymać rezerwy, jest właśnie złoto. Kruszec, którego wysoka wartość jest znana od tysiącleci, i który ma naturalne cechy, by być pieniądzem. Oprócz wartości jubilerskiej i przemysłowej ważne jest to, że jest go stosunkowo mało, a jego ilość na rynku przyrasta powoli. Mówimy tu oczywiście o wydobyciu. Jednocześnie jest go na tyle dużo, by umożliwić obrót nim na światowych rynkach i giełdach.

Dodruk pustego pieniądza papierowego przez amerykański FED czy Bank Japonii oraz EBC wywołał reakcję, która może w nieodległej przyszłości zmienić dotychczasowe bieguny globalnego rynku finansowego, zmniejszając dominację dolara i być może tworząc zupełnie nowy system walutowy oparty na złocie. Referendum w Szwajcarii, interesujące szczególnie Polaków z kredytami we franku, jest tylko kroplą w ogólnoświatowej tendencji.

Jacek Frączyk
Analityk Giełdowy Grupy WP SA

chinyfrankdolar
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (61)