Pracując z wrogiem
Czy polscy pracownicy lubią swoich kolegów z pracy? Traktują ich jak przyjaciół, tolerują, a może mają ich po prostu dość? Przebywanie z nimi w jednym pomieszczeniu traktują jak największą katorgę?
19.09.2008 | aktual.: 19.09.2008 15:42
Czy polscy pracownicy lubią kolegów z pracy? Traktują ich jak przyjaciół, tolerują, a może mają ich po prostu dość? Przebywanie z nimi w jednym pomieszczeniu traktują jak największą katorgę? Zapytaliśmy kilku pracowników o ich stosunek do współpracowników. A jacy są wasi koledzy z pracy? Tworzycie zgraną paczkę, a może zwalczacie się wzajemnie i traktujecie się jak wrogowie?
Renata Jankowska, handluje na bazarze w Poznaniu. Sprzedaje m.in. warzywa.
- My tworzymy paczkę! Bez kolegów po fachu byłoby kiepsko. Gdy ja idę coś zjeść albo do toalety, to stoisko zostawiam pod opieką sąsiadki. Musimy sobie ufać. Czasem jest zawiść. Że na przykład wszyscy idą kupować na druga stronę placu, chociaż ja mam lepsze warzywa. I wtedy jakieś przekleństwo się powie, że tamten robi zniżki. Albo czasem jest zazdrość, że kolega ma jakiś dobry produkt. Możemy sobie takie rzeczy myśleć, ale wiadomo że i solidarność jest. I na przykład jeden drugiego nie okradnie, nie będzie działał na jego szkodę.
Marcin (chce być anonimowy), nauczyciel historii z Gdańska.
- Jestem najmłodszy wśród nauczycieli. Czasem starsze nauczycielki mnie strofują, mówią co robię źle, napominają. Potem słyszę, że za moimi plecami trochę się ze mnie śmieją. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie to że same nie są idealne. Martwi mnie to, że starsza kadra dziś dominuje w szkołach. Przez to system jest skostniały. Proszę nie zrozumieć mnie źle. Cenię ich, ale młodzi w szkole traktowani są dziś jak wycieraczka. Otwartość i kreatywność pryskają jak bańka mydlana.
Grzegorz, pracownik agencji reklamowej.
- Mam dobrego kumpla, z którym się trzymam. Chodzimy razem na piwo, czasem mamy organizujemy wspólny wypad na weekend. Chodzimy na siłownię. Innych pracowników nie lubię. W agencji panuje ostra rywalizacja. Firma to gniazdo os. Niby wszyscy się uśmiechają, są pomocni, a tak na prawdę wbiliby nóż w plecy. Rozmawiamy kurtuazyjnie, ale nie mam ochoty się z nimi spoufalać.
Kasia, referentka w urzędzie miejskim w Gdyni.
- Denerwują mnie koleżanki z pracy. Jedna gada bez przerwy o swoich dzieciach i bliższej i dalszej rodzinie. Druga ciągle otwiera okno, mimo że jest bardzo zimno. Do niedawna był też problem z muzyką. Jedna chciała słuchać muzyki z radia Złote Przeboje. Inna chciała słuchać tylko płytę Maryli Rodowicz. To osoby wysoce irytujące. Egoistki, które uważają że są jedyne na świecie.
Rafał Jedliński, taksówkarz z Krakowa.
- Taksówkarze tworzą specyficzną, zgraną grupę. Rozmawiamy ze sobą przez radio, informujemy się wzajemnie o korkach. Wspólnie protestowaliśmy. Gdy jednemu coś się zepsuje, zawsze ktoś ruszy z pomocą. Bardzo dobrze się z nimi czuję.
Teresa Wycior, pielęgniarka z Lublina.
- Lubię kolegów z pracy. Obchodzimy wspólnie urodziny każdego pracownika z oddziału. Wspólnie pijemy herbatę. Ale bywa, że ktoś się szarogęsi. Niedawno koleżanka rozpoczęła pracę dodatkową w prywatnej klinice i już się z nami nie trzyma. Kupiła samochód, ma dobre ciuchy. Różnimy się od niej. Lekarze? To niby koledzy, ale tacy wiadomo, z innej półki. Pogadają, pośmieją się, ale czasem traktują nas z wyższością, jak pomocników, nie równorzędnych współpracowników.
not. Krzysztof Winnicki