Prasa o ostrzeżeniach przed podróżami: "Wzrasta frustracja"
Zdaniem piątkowych gazet w Niemczech, kolejne środki ochronne przed pandemią są niezbędne, by uniknąć lockdownu. Ostrzegają też przed skutkami ignoracji.
25.09.2020 15:26
"Pforzheimer Zeitung" zauważa: "Sytuacja znowu jest poważna. Liczne, nowe ostrzeżenia przed udawaniem się w podróż, które właśnie ogłoszono, są kolejną ważną wskazówką, świadczącą o nadejściu drugiej fali koronawirusa. Ostrzeżenia te dotyczą wielu ulubionych regionów w Europie, ale także w Niemczech. Brzmi to banalnie, ale nie wolno tego lekceważyć. Wiosną i latem dobra pogoda sprzyjała zachowaniu pogodnego nastroju także wśród tych, którzy musieli pozostać w domu.
Tym bardziej że obowiązywał wtedy lockdown. Jesienna, słotna pogoda oznacza pogorszenie się humorów, przez co wzrasta frustracja Mimo to, w obecnym położeniu, nadal obowiązuje nakaz rozważnego działania. Ostrzeżenia przed podróżą nie są jeszcze zakazem podróży. Każdy z nas musi jednak zdawać sobie sprawę ze spędzenia urlopu w regionie uznanym za obszar ryzyka i powinien o tym poinformować także innych".
"Neue Osnabruecker Zeitung" pisze: "Druga fala pandemii wzbiera w Europie, a podróże podczas ferii jesiennych i zimowych znowu są trudniejsze. Dla części poobijanej branży turystycznej to następna hiobowa wieść. Pandemia niszczy zimową turystykę. Straty spowodowane środkami zapobiegawczymi są jednak uzasadnione, jeśli dzięki temu turystyka narciarska wciąż będzie mogła działać w czasach pandemii.
Na kolejne martwe dla działalności miesiące nie mogą sobie pozwolić nie tylko przedsiębiorcy turystyczni z austriackiego Lech, ale i cała Europa. Dlatego nie może dojść do ponownego lockdownu i zamknięcia granic, jak przy pierwszej fali korony. Życie społeczne nie może znowu zostać sparaliżowane.
Także "Hannoversche Allgemeine Zeitung" komentuje tę kwestię: "Istnieją dobre powody, by wprowadzić ostrzeżenia przed podróżami w niektóre rejony; nowa fala koronawirusa w Niemczech też powinna przed nimi powstrzymywać. Wszędzie w Europie pojawiają się nowe obszary ryzyka. Skutki uboczne takich ograniczeń są jednak poważne. Z jednej strony - psychologiczne dla tych, którzy chcą pojechać na urlop, ponieważ marzenie o powrocie do normalności legło w gruzach. Z drugiej strony - ekonomiczne dla branży turystycznej, która teraz może już tylko mieć nadzieję na kolejną pomoc od państwa. I na szczepionkę, która na nowo umożliwi podróże".
"Der neue Tag" z Weiden pisze: "Niesłuszne jest obarczanie winą rządzących za obecny chaos. Są oni w trudnej sytuacji. Z jednej strony starają się powstrzymać epidemię koronawirusa, a z drugiej chcą to zrobić tak, żeby nie zdusić gospodarki wprowadzeniem nowego lockdownu. Starają się także reagować regionalnie na lokalne wybuchy epidemii.
Jest to rozsądne, ale sprzyja powstawaniu nieporozumień. W tej sytuacji byłoby najlepiej, gdyby każdy z nas na własną rękę trzymał się ogłoszonych ograniczeń dotyczących podróży i innych. Ochroniłoby to nas przed niepewnością prawną i rozprzestrzenianiem się dodatkowego wirusa w postaci plotek i niedomówień".
Zdaniem "Muenchner Merkur": "Christian Drosten jest czołowym wirusologiem w Niemczech. To on, jako pierwszy, przewidział nadejście fali koronawirusa i wielu ludzi wierzy jego słowom. Z tym większym zaskoczeniem reagują na jego wypowiedź, że ta pandemia dopiero teraz zaszkodzi nam na dobre.
Sam Drosten oświadczył, że to ostrzeżenie, przyjęte jako nowość, wygłosił już wiele tygodni temu, a więc w czasie, w którym wielu ludzi, inaczej niż dziś, zachowywało optymizm. Takie nieporozumienia kosztują utratę zaufania. Potrzebujemy zwracania na to zwiększonej uwagi, ponieważ może to wywołać panikę".
"Frankenpost" z Hof z kolei ostrzega przed ignorancją: "Teorie spiskowe mają budzić uczucie nieokreślonego, ale powszechnego zagrożenia. Odnoszą się do różnych, tajnych sił nastawionych na szkodzenie społeczeństwu. Gdy zapytamy ekspertów, dlaczego odnoszą one pewien skutek, zawsze otrzymamy tę samą odpowiedź - ze strachu. To oczywiste, że w czasach kryzysowych mamy wiele powodów do najrozmaitszych obaw.
Pamiętajmy jednak, że nie usprawiedliwiają one nas przed przejściowym, w najlepszym razie, wyłączeniem logicznego myślenia. Z badań wynika, że na teorie spiskowe podatnych jest do 20 procent niemieckiego społeczeństwa. Tylko ta liczba pokazuje o co chodzi: o sprzeciw. Rozsądna większość o wiele za często milczy. Sprzeciw oznacza, by się nie przyglądać z boku, ale by - mimo małych szans powodzenia jakiejkolwkiek dyskusji - wywoływać do tablicy właściciela restauracji, który zaprzecza istnieniu koronawirusa.