Premier Grecji obiecuje: damy sobie radę
Rząd Grecji zrealizuje w tym roku ambitne zamierzenia oszczędnościowe, mimo pogłębiającej się recesji - zapewnił premier Jeorjos Papandreu, wygłaszając w Salonikach doroczne przemówienie na temat gospodarki. Premier zapewniał, że Grecja da sobie radę, chociaż dowody tego pojawią się w najbliższej przyszłości.
10.09.2011 | aktual.: 11.09.2011 10:44
Rząd Grecji zrealizuje w tym roku ambitne zamierzenia oszczędnościowe, mimo pogłębiającej się recesji - zapewnił premier Jeorjos Papandreu, wygłaszając w Salonikach doroczne przemówienie na temat gospodarki. Premier zapewniał, że Grecja da sobie radę, chociaż dowody tego pojawią się w najbliższej przyszłości.
Dla pogrążonej w kryzysie zadłużenia, zagrożonej bankructwem Grecji jest to warunkiem dalszego otrzymywania pomocy międzynarodowej.
Socjalistyczny rząd wdraża bolesne dla społeczeństwa środki oszczędnościowe - obcina pensje i płace, podnosi podatki i wiek emerytalny - aby otrzymać z międzynarodowych instytucji kolejną transzę funduszy ratujących kraj przez bankructwem. Jak pisze agencja AP, te starania o oszczędności zawodzą w sytuacji kurczącej się gospodarki i rekordowego bezrobocia, prowadząc do nowych rynkowych problemów. W piątek minister finansów Ewangelos Wenizelos musiał odpierać pogłoski o zbliżającym się bankructwie.
W czasie, gdy Papandreu przemawiał, w Salonikach doszło do starć demonstrantów z policją. Ponad 25 tys. ludzi przyłączyło się tam do protestów przeciwko programowi oszczędnościowemu. Co najmniej dwóch demonstrantów odniosło obrażenia, prawie 100 zostało zatrzymanych.
- Przeforsujemy wszystkie wielkie zmiany, których nasz kraj potrzebuje od lat - podkreślił Papandreu w przemówieniu transmitowanym w telewizji. - I podejmiemy wszelkie inne niezbędne decyzje, uczynimy wszystko, co konieczne, żeby utrzymać kraj - dodał.
- Nie możemy poniechać tego wysiłku w połowie drogi - mówił premier, ostrzegając, że gdyby tak się stało, wszystkie ofiary, jakie dotąd ponieśli Grecy, poszłyby na marne.
Protesty w Grecji przeciwko rządowym oszczędnościom związanym z koniecznością spełnienia wymagań kredytodawców organizowane są od 20 miesięcy. Grecja jest pogrążona w kryzysie zadłużenia i - zdaniem międzynarodowych instytucji finansowych - nie realizuje w pełnym wymiarze programu naprawczego.
W Salonikach zaplanowano co najmniej dziesięć protestów, w tym marsze. Wśród ich organizatorów są dwa największe związki zawodowe, studenci, anarchiści, taksówkarze, a nawet fani klubu piłkarskiego Iraklis.
Pierwszy z protestów zaczął się w piątek po południu. Około 100 osób ze związku zawodowego PAME, związanego z partią komunistyczną, nękało premiera kłopotliwymi pytaniami podczas jego wizyty w ratuszu w Salonikach. Tego dnia umundurowani funkcjonariusze policji i strażacy uczestniczyli w pokojowym marszu przeciwko cięciom płac.
Największy protest organizuje konfederacja związków zawodowych GSEE, reprezentująca około 2 mln pracowników, i związek zawodowy pracowników służby publicznej ADEDY, zrzeszający około 800 tys. urzędników, których czekają nieuniknione cięcia płac.
Do końca października Grecja musi zakończyć rozmowy na temat skomplikowanej wymiany obligacji; w ramach tej operacji prywatni wierzyciele - głównie baki i fundusze emerytalne - poniosą straty, ale otrzymają nowe, bezpieczniejsze obligacje.
Ateny muszą również przekonać Unię Europejską i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, od których dostają środki na ratowanie kraju przed bankructwem, że Grecja czyni wystarczające postępy w zakresie dyscypliny fiskalnej, reform i prywatyzacji. Jest to warunkiem otrzymania kolejnej transzy w wysokości 11 mld dolarów. - Grecja w tym momencie wysyła jak najwyraźniejsze przesłanie, że jest absolutnie zdecydowana, bez uwzględniania doraźnego kosztu politycznego, wypełnić całkowicie zobowiązania wobec naszych partnerów - mówił Wenizelos.
Ostrzegł jednak, że gospodarka w trzecim roku recesji kurczy się szybciej, niż się spodziewano, co jeszcze bardziej utrudnia starania rządu o zredukowanie deficytu budżetowego do 7,5 proc. PKB w tym roku.