Problemy gwarantowane
Prezydent Lech Kaczyński ma dzisiaj podpisać ustawę, która zwiększy do równowartości 50 tys. euro gwarancje na depozyty złożone w krajowych bankach.
24.11.2008 | aktual.: 24.11.2008 09:30
Przegląd dnia
Dla większości Polaków oznacza to, że ich oszczędności będą w pełni bezpieczne. Do tej pory w 100 proc. chroniona była tylko lokata w jednym banku do równowartości 1 tys. euro (3,88 tys. zł). Na zwrot 90 proc. mogliśmy liczyć, jeśli depozyt nie przekraczał poziomu 22,5 tys. euro (87,41 tys. zł). Teraz w razie bankructwa banku możemy być pewni, że zwrócone nam zostanie w całości do 194,24 tys. zł. To spora kwota, choć inne kraje Unii Europejskiej dają wyższe gwarancje. Rząd, który przygotował nowelizację, nie był więc zbyt hojny.
Prezydent zwlekał długo z podpisem. Dlaczego? Rząd PO i PSL postanowił bowiem udoskonalić przy okazji działalność Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Oprócz wielu pozytywnych zmian (stworzenie możliwości udzielania funduszowi kredytu przez NBP), postanowił np., że w radzie BFG nie będzie już miejsca dla przedstawicieli NBP, szefem rady będzie za to osoba wskazana przez ministra finansów. Powód? NBP nie będzie już finansował BFG, a tylko banki. Minister może, według uchwalonego prawa, ingerować też w skład zarządu BFG. To nic, że składki na BFG płacą banki, a nie wysocy rangą urzędnicy z budynku przy ul. Świętokrzyskiej 12 w Warszawie. Co rząd postanowił, to posłowie koalicji przegłosowali. Skutek? Choć mieszkańcy całej Unii od miesiąca śpią spokojniej, bo dostali wyższe gwarancje na depozyty, to Polacy w tym czasie biegali po bankach, dzieląc depozyty bądź wręcz wypłacali gotówkę i chowali ją w skrytkach czy pod materacem. Tylko dlatego, że mały pałac (Kancelaria Premiera, czyli rząd) jest w konflikcie z dużym
pałacem (Kancelarią Prezydenta).
Tomasz Brzeziński
Tekst z kolumny nr 2 Gazety Giełdy Parkiet