Problemy Van Graafa. Firma tłumaczy je zwiększoną sprzedażą w sieci
Zamknięte sklepy w galeriach handlowych zachęciły klientów do zakupów w sieci. Znaczący wzrost liczby zamówień zaskoczył Van Graafa. Sieć odzieżowa zapewnia WP Finanse, że pracuje nad tym, by przyspieszyć proces dostarczania zakupionych produktów.
26.01.2021 14:46
Na przesyłki z internetowego sklepu Van Graafa zamawiający czekają kilka tygodni. Podobne problemy są ze zwrotami. Na połączenie z konsultantem firmy odzieżowej nawet nie ma co liczyć. Tak wygląda w ostatnich dniach rzeczywistość klientów Van Graafa, o czym informowaliśmy w ubiegłym tygodniu.
Czytaj więcej: Co się dzieje z Van Graafem? Klienci mają problemy z przesyłkami i zwrotami
Van Graaf pracuje nad poprawą sytuacji
- Jesteśmy świadomi zaistniałej sytuacji. W związku z zamknięciem sprzedaży detalicznej w całym kraju liczba zamówień internetowych znacząco wzrosła i tym samym pojawiły się wyzwania związane z realizacją ilości zamówień - zapewnia Brigitte Seebacher, Head of Marketing sieci odzieżowej.
- Pracujemy intensywnie nad tym, aby powrócić do naszego wysokiego standardu obsługi klienta. W tym celu nie tylko zwiększyliśmy możliwości magazynowe, ale także w dalszym ciągu wprowadzamy ulepszenia systemowe - dodaje Seebacher.
Nasza rozmówczyni przekonuje również, że Van Graaf rozbudowuje "inne znaczące" obszary działania w procesie logistycznym. Dzięki temu poprawiona ma być obsługa klienta. Skrócony także ma być czas dostawy, nad czym sieć odzieżowa pracuje wspólnie z jej partnerami logistycznymi.
Obostrzenia uderzają w sklepy odzieżowe
Na polskim rynku Van Graaf funkcjonuje od 2001 roku. Obecnie firma posiada 16 salonów zlokalizowanych w Polsce, Szwajcarii, na Łotwie, na Węgrzech i w Czechach. Siedziba firmy mieści się w Wiedniu.
Van Graaf nie jest pierwszą firmą odzieżową, która może mieć kłopoty przez trwający lockdown. W ostatnich dniach media obiegła informacja o problemach Gatty, która właśnie weszła w postępowanie sanacyjne. Ma ono uchronić spółkę przed bankructwem.
Prezes Gatty Witold Pawelski w rozmowie z money.pl mówił wprost: firmę wykańcza lockdown. - Nie jesteśmy ostatni, jeśli chodzi o tego typu problemy - oceniał.
Nałożone przez rząd obostrzenia zmusiły sieci odzieżowe do zamknięcia sklepów od 28 grudnia. Pierwotnie miały one pozostać zamknięte do 17 stycznia. Działanie restrykcji ostatecznie zostało jednak wydłużone do końca miesiąca.
Decyzja o wprowadzeniu "narodowej kwarantanny" przeniosła sprzedaż sklepów odzieżowych do internetu. W rozmowie z money.pl Artur Kazienko, prezes grupy Kazar, zwracał uwagę, że koniec grudnia to czas, w którym firmy z tej branży wyprzedają asortyment w promocjach poświątecznych. W tym roku musiały się one przenieść w całości do sieci.