Prostytucja na Euro: zastój czy ruch w interesie?
Wiele branż liczy podczas Euro na ekstra zarobki. Jedną z nich jest seksbiznes
11.06.2012 | aktual.: 11.06.2012 11:34
Ale kto oczekuje dużych zysków, może się bardzo przeliczyć. Jeśli pojawi się duża liczba oferujących swoje usługi, skutek będzie nieuchronny: spadek cen. A i chętnych może nie wystarczyć.
Ile ich przyjedzie?
Jak było w przeszłości? Organizatorzy imprez tego typu spodziewali się na ogół niepohamowanej erupcji seksu. 2,5 mld środków antykoncepcyjnych – o rozdaniu takiej ilości mówiono dwa lata temu w RPA, podczas ostatnich mistrzostw świata.
Rozciągnięte w czasie sportowe imprezy dużej rangi tradycyjnie wywołują „alarm w seksie”. Spodziewane są całe armie cór Koryntu. W Niemczech w związku z wcześniejszym mundialem (w 2006 roku) mówiono o ok. 40 tysięcy przyjezdnych prostytutek. Przedstawiciele świata polityki na ogół bagatelizowali problem. Na przykład przedstawiciele departamentu spraw wewnętrznych RPA twierdzili przed mistrzostwami, że „nie ma dowodów na zwiększony napływ imigrantek”.
Co innego właściciele hoteli. Menedżer jednego z nich, znajdującego się w Johannesburgu, ocenił, że do RPA podczas mundialu przybyło 40 tys. kurtyzan. Nie tylko z krajów sąsiednich, ale nawet z Indii czy Chin.
Czy takie liczby są prawdziwe? Freelancer Brett Davidson przeprowadził na ten temat szczegółowe dziennikarskie śledztwo. Liczby 40 tys. prostytutek w RPA i w Niemczech nie udało się potwierdzić. Zdaniem wielu obserwatorów, z najprostszej przyczyny: była ona przesadzona.
Różne oblicza prostytucji
Problem jednak istnieje. Zwiększony popyt na usługi erotyczne stale towarzyszy wielkim sportowym igrzyskom, na których większość kibiców to mężczyźni. Dzieje się tak przy okazji piłkarskich mistrzostw świata czy kontynentu, a także zawodów olimpijskich. Prostytucja ma przy tym różne oblicza. Bywa stałym źródłem zarobku, ale bywa też okazjonalna, okresowa. „Udział w imprezie” ma w przypadku wielu dziewczyn stanowić jedynie swoistą seks-przygodę. A przy okazji podreperować fundusze.
Na czas Euro panie z branży wydają specjalne ulotki reklamowe. Poszerzają też zakres usług. Ekstra oferty to np. seks grupowy, dominacja, seks z wykorzystaniem wymyślnych, także nawiązujących do futbolu, gadżetów.
Przy rozdawaniu ulotek zdarza się, że dużą rolę, oczywiście nie za darmo, odgrywają taksówkarze. – Taksówkarz rozdaje moje ulotki potencjalnym klientom. Za każdego klienta dostaje 400 zł – wyjaśnia luksusowa call girl z jednego z miast – gospodarzy meczów. Jej stawka to od 2 tys. zł wzwyż za noc. W porównaniu ze zwykłą taryfą – wyższa o 20 procent.
Gdy jedni windują stawki, inni są zmuszeni do ich opuszczania. Jak opisywała „Gazeta Wyborcza”, w Poznaniu wprawdzie powstał dwupiętrowy klub go-go, ale dziewczyn zjechało tyle, że stawki spadły o 25 procent. Dokładnie z 200 do 150 zł za godzinę. Jeden z właścicieli klubu stwierdził nawet, że przyjechało ich do miasta „za dużo”.
Tymczasem w Warszawie zdają się kombinować inaczej. Reporterzy TVN24 ustalili, że agencje towarzyskie podniosły ceny na okres mistrzostw. I to sporo, bo z 300 do 500 zł za godzinę.
Prostytucja w naszym kraju nie jest karalna. Natomiast karze podlega czerpanie zysku z nierządu, czyli stręczycielstwo. Czy jednak alfonsi mają się czego obawiać? Policja najwięcej uwagi poświęci zapewnieniu bezpieczeństwa na stadionach i ulicach. Kłopoty wykorzystywanych dziewczyn w czasie mistrzostw nie znajdą się raczej wśród priorytetów.
*A może zwycięży sport?... *
Wśród pracowników erotycznej branży nie brakuje też głosów, że Euro wcale nie przyniesie ekstra dochodów, a wręcz przeciwnie. – Zdaniem szefa, raczej będzie mały ruch w interesie, bo faceci będą siedzieli przed telewizorami – oznajmiła jeszcze przed rozpoczęciem imprezy jedna z kobiet.
Prostytutki obawiają się, że podczas Euro 2012 będzie tak, jak – przynajmniej według niektórych źródeł – było w czasie mundialu 2010. W RPA sport miał wygrać z seksem. Kibice chętniej niż do przybytków rozpusty, chodzili też podobno do… muzeów. – Nikt nie interesuje się seksem w tym momencie – mówiła cytowana przez TVN24 kobieta. Inna dodawała: - Ludzie szli do barów i na stadiony oglądać mecze, a później wracali do domów. Przez ponad miesiąc był zastój w interesie.
Niektóre z pań oceniały, że podczas mundialu liczba klientów spadła o 80 proc. Czy i w rodzimej różowej branży na Euro 2012 wcale nie będzie tak… różowo?
TK/MA
[
]( http://praca.wp.pl/zarobki.html )