Prymusi eurolandu. Robią najwięcej nadgodzin
Niemieccy pracownicy mają przeciętnie na swoim koncie więcej nadgodzin, niż ich koledzy w innych krajach strefy euro. Nie zawsze otrzymują za to pieniądze czy wolne dni
10.09.2014 | aktual.: 10.09.2014 15:05
W żadnym innym kraju strefy euro nie ma tak dużej różnicy między ustaloną taryfowo długością tygodnia pracy a rzeczywiście wyświadczonymi godzinami. Wskazał na to na łamach dziennika „Die Welt” komisarz UE ds. zatrudnienia, spraw społecznych i integracji Lázló Andor. Komisarz powołał się na badanie osiadłej w Irlandii agencji Eurofound. Zgodnie z analizą przeprowadzoną w 2012 roku, zbiorowy układ pracy przewiduje dla pełnoetatowych pracowników w Niemczech 37,7-godzinny tydzień pracy, w rzeczywistości wynosi on średnio 40,5 godzin.
Badanie irlandzkiej agencji wykazało, że najkrócej pracują pełnoetatowcy we Francji – 35,6 godzin, a po Niemcach najdłużej pracownicy w Grecji i na Malcie – po 40 godzin tygodniowo.
Nadgodziny nadwyrężają zdrowie
Nadgodziny krytykują partie Zielonych i Lewicy. – Dużo nadgodzin nieuchronnie wywołuje stres i prowadzi do przeciążenia pracowników – powiedziała ekspertka Zielonych ds. praw pracowników Beate Müller-Gemmeke. Podobnie wypowiedziała się szefowa Lewicy Katja Kipping. – Nadgodziny, nawet jeżeli są zapłacone, prowadzą do chorób i blokują walkę z bezrobociem – nie są dowodem naszych możliwości, tylko świadczą o zbyt niskich zarobkach i błędnej polityce wywierania na pracowników presji – skrytykowała Kipping.
Mniej niż połowa nadgodzin jest z reguły opłacana. Wskazuje na to inne badanie, które przedstawił w ubiegłym tygodniu Instytut Badań Rynku Pracy (IAB) w Norymberdze. Według niego w drugim kwartale br. każdy z 38 mln zatrudnionych w Niemczech przepracował przeciętnie 11,9 godzin nadliczbowych. Średnio tylko za pięć z nich pracownicy otrzymali dodatkowe wynagrodzenie lub czas wolny.
(dpa, afp) / Elżbieta Stasik