Przedsiębiorcy liczą na konkurencję między samorządami - debata ISBnews

Warszawa, 20.03.2015 (ISBnews) - Istnienie w polskim prawie systemu koncesji i zezwoleń jest nadal konieczne, niezbędna jest natomiast zmiana mentalności urzędników dbających o ich respektowanie, stwierdzili eksperci biorący udział w XII Debacie Eksperckiej ISBnews. W ich ocenie, musi nastąpić swojego rodzaju konkurencja między gminami o przedsiębiorców zatrudniających ludzi, płacących podatki oraz czynsze za wynajmowane lokale. Czas kuriozalnych decyzji, np. pozbawiających koncesji na alkohol warszawskiego restauratora Artura Jarczyńskiego za winy nieuczciwego dostawcy cydru musi się skończyć.

20.03.2015 14:47

"Na pewno istnieją w polskim systemie prawnym zezwolenia czy koncesje, które powinny pozostać w gestii samorządu. Pewne obszary działalności gospodarczej, które mają miejsce na jego terenie, muszą być bowiem regulowane przez najbardziej zainteresowanych" - powiedział radny sejmiku mazowieckiego z klubu PiS Jakub Opara.

Według niego, należą do nich sprzedaż napojów alkoholowych, działalność w zakresie odbioru odpadów komunalnych, transport nieczystości ciekłych, prowadzenie schronisk, transport miejski w tym przewozy taksówkowe. Co do pozostałych - można już rozważać sens ich utrzymywania.

"W polskim prawodawstwie mamy jednak do czynienia z licznymi absurdami, niedopowiedzeniami. Np. koncesjonariusz decyduje o czasie, na jaki koncesja jest wydawana - 3 miesiące aż do nawet do 10 lat. Nie jest to jednak uzależnione od wielkości nakładów koncesjonariusza, a przecież w wypadku wielkich inwestycji w park maszynowy do wywozu śmieci kilka miesięcy to oczywiście zbyt krótki okres na zwrot kapitału" - dodał Opara.

Uczestnicy debaty podkreślali jednak najmocniej, że to nie sam fakt istnienia pozwoleń i koncesji jest największym problemem polskiego systemu prawnego. Jest nim natomiast realizacja zapisów ustaw przez administrację terenową, przez samych urzędników. Nie ma bowiem jednolitych i jasnych przepisów wykonawczych, a przede wszystkim jednolitej interpretacji prawa.

"Największym problemem nie jest istnienie tych koncesji, ale myślenie samorządu o swojej roli. Administracja samorządu często chce w jak największym stopniu kontrolować działalność gospodrczą i w jak największym stopniu sama być podmiotem gospodarczym. Wydawanie koncesji odbywa się tak, by zapewnić wyjątkową pozycję podmiotom samorządowym. W konsekwencji konkurencyjność została zabita - np. przy wywozie śmieci. Samorząd zachowuje się nie jak administrator, ale jak podmiot gospodarczy" - podkreślił wiceprezes Warsaw Enterprise Institute (WEI) Tomasz Wróblewski.

Ekspert WEI zaznaczył, że wszędzie na świecie są koncesje na wywóz śmieci czy prawo do wyszynku i to nie jest nic nowego. Jednak gmina powinna dostępne środki wykorzystać na kontrolowanie działalności podmiotów gospodarczych, a nie prowadzenie działalności.

"Kluczowe jest, w jaki sposób przepisy są stosowane na poziomie samorządów. Przepisy są stosowane przez urzędników w sposób mogący powodować szkody dla podmiotów gospodarczych. Często spotykamy się nadmierną dbałością o nieistotne, ściśle techniczne sprawy. Koncentrując się na formalnościach, są w stanie podejmować decyzje, które niszczą czyjś biznes. Problemem jest więc nieumiejętne posługiwanie się przepisami" - wskazał kolejny problem prawnik z kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak mec. Marek Niedużak.

Mecenas przyznał, że z natury samorządu, który jest zdecentralizowany wynika, że przepisy są różnie stosowane. Nawet w ramach istniejących przepisów można wypracować kompromis zadowalający każdą ze stron.

"Tam, gdzie władzy zależy na dobrych relacjach z przedsiębiorcami okazuje się, że może być lepiej" - zauważył Niedużak.

"Tak, bardzo dużo zależy od nastawienia władz. Mam wrażenie, że małe, biedniejsze samorządy są bardziej przyjazne, bo chcą przyciągać inwestorów. Duże samorządy 'nie przejmują się' losem podmiotów gospodarczych. W małych rozumieją, że ich działalność oznacza wpływy do miejskiej kasy" - podkreślił Opara.

Uczestnicy debaty jako najbardziej kuriozalny, ale i spektakularny przykład braku zdrowego rozsądku urzędników wskazali przypadek warszawskiego restauratora Artura Jarczyńskiego. W styczniu 2015 r. Urząd Dzielnicy Warszawa-Śródmieście cofnął zezwolenia na sprzedaż alkoholu w znanych warszawskich lokalach Kompania Piwna, U Szwejka, Der Elefant, St Antonio, Bazyliszek. Powodem był fakt, że oferowany w lokalach Jarczyńskiego cydr miał nieco wyższą - 5,0% zamiast 4,5% - zawartość alkoholu. Odpowiedzialnym za to był jednak producent, który nie mając pozwolenia na dystrybucję napojów zawierających więcej niż 4,5% alkoholu, na etykietach umieszczał nieprawdziwe informacje. Ukarany został jednak nie nierzetelny producent, ale wprowadzony w błąd restaurator.

"W tym konkretnym przypadku wydaje się, że po prostu brak jest zdrowego rozsądku. Stosowanie przepisów bez oglądania się na potencjalne szkody. Ten rodzaj myślenia przeważa nad zdroworozsądkowym i wolnorynkowym. Mamy za to w Polsce skłonność do stawiania najsurowszych możliwych wymagań i karania przy najmniejszych uchybieniach" - zauważył mec. Niedużak.

"Można na szczęście liczyć na rozsądek Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które jest instancją mającą kontrolować decyzje wydawane przez samorząd. Obecnie tam znajduje się sprawa pana Jarczyńskiego" - wyraził nadzieję radny Opara.

W kontekście tego przypadku uczestnicy XII Debaty Eksperckiej ISBnews zastanawiali się również, w jaki sposób zapobiegać w przyszłości takim sytuacjom. Głównym wnioskiem jest konieczność przekonania urzędników podejmujących decyzje, że powinni być przyjaźni wobec podmiotów działających na ich terenie. Uświadomienie ich, że korzystne decyzje będą korzystne dla wszystkich - samorządu, przedsiębiorców, mieszkańców oraz dla nich samych.

"Wspominany restaurator zatrudnia ludzi, płaci podatki oraz opłaty za lokale, często wynajmowane od gminy. Ta ma więc z niego określone i wymierne pożytki. Niestety, myślenie zdroworozsądkowe, oparte na wolnorynkowym mechanizmie nie zadziałało. Co więcej, w tej konkretnej sprawie urzędnicy nawet nie przebadali alkoholu. Myślenie o przepisach i tym 'co na papierze' przeważyło nad podejściem rynkowym" - podkreślił Niedużak.

"Miejmy nadzieję, że zadziała mechanizm wolnorynkowy - gminy, które będą miały zbyt wiele biurokracji będą przegrywać z tymi, które mają bardziej racjonalne podejście. Drugim rozwiązaniem jest odebranie samorządom części prerogatyw, np. ograniczenie liczby spółek do nich należących. W takiej sytuacji skupią się na rzetelnej i dokładnej kontroli firm działających na ich rzecz. Natomiast w przypadku posiadania przez gminy własnych podmiotów, np. do wywozu śmieci dodaje się urzędnikom obowiązki zarządcze, a sama kontrola takich podmiotów jest iluzoryczna" - skonkludował Wróblewski.

Tomasz Chaberko, Lesław Kretowicz

(ISBnews)

Źródło artykułu:ISBnews
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)