Przekleństwa mogą być kosztowne. Grzywna może wynieść nawet 1500 złotych

130 złotych, które za przekleństwa na Przystanku Woodstock musi zapłacić Jerzy Owsiak, to naprawdę łagodny wymiar kary. Dlaczego? Bo "nieprzyzwoite słowa" mogą uszczuplić portfel nawet o 1500 złotych lub skończyć się ograniczeniem wolności.

Przekleństwa mogą być kosztowne. Grzywna może wynieść nawet 1500 złotych
Źródło zdjęć: © Fotolia | © whitelook - Fotolia.com
Mateusz Ratajczak

24.10.2017 | aktual.: 24.10.2017 14:08

- Bluzgasz, możesz być ukarany - napisał Jerzy Owsiak w mediach społecznościowych. On został ukarany przez sąd za wulgaryzmy wypowiedziane podczas koncertu. W sumie zapłaci tylko 130 złotych kosztów sądowych. I wiele wskazuje na to, że był to łagodny wymiar kary.

Zaczyna się niewinnie. Wystarczy jedno niecenzuralne słowo wygłoszone na ulicy przez telefon. Mandat. Akurat obok stał patrol policji, wszystko usłyszeli i delikatnie mówiąc - to im się nie spodobało. Kara musi być, mandacik do wypisania. Zgodnie z obowiązującym taryfikatorem, "umieszczenie w miejscu publicznym nieprzyzwoitego ogłoszenia, napisu lub rysunku albo używanie słów nieprzyzwoitych" kosztuje od 50 do 100 zł.

Czasami jednak nie kończy się tylko na "stówce". Policjanci i strażnicy miejscy często posiłkują się zupełnie innym wykroczeniem - zakłócaniem spokoju i porządku publicznego. Pomiędzy tymi dwoma wykroczeniami przebiega naprawdę cienka linia. W końcu wystarczy wykrzyczeć przekleństwo, by wpaść już pod inny, bardziej kosztowny paragraf. Obowiązujący taryfikator można sprawdzić tutaj.

Obraz
© Sejm | sejm.gov.pl

W tym wypadku taryfikator daje widełki już od 100 do 500 zł. Najbardziej kosztowna może być jednak walka w sądzie. Trafimy tam na pewno, gdy nie przyjmiemy mandatu.

Zgodnie z kodeksem wykroczeń za przeklinanie w miejscu publicznym (a dokładniej za "używanie słów nieprzyzwoitych") grozi grzywna do 1500 złotych. Co istotne - w przepisach nie ma żadnego katalogu wspominanych słów nieprzyzwoitych. Kilka lat temu kibice Legii Warszawy na forum prawniczym dopytywali w związku z tym, czy sąd może uznać okrzyk "spier…aj" za nieprzyzwoity. "Uznałby" - odrzekli jednoznacznie eksperci.

Obraz
© Money.pl | Money.pl

Na tym katalog kar się nie kończy. Dostać możemy też naganę. To akurat najłagodniejsza kara za wykroczenie. De facto nie ma żadnych negatywnych konsekwencji. Ma nas tylko zmobilizować do powrotu na ścieżkę prawa. Mając na koncie naganę, nie trafiamy do Krajowego Rejestru Karnego. I właśnie na naganie skończyła się sprawa Owsiaka. Do tego dostał do opłacenia wyłącznie koszty sądowe.

Chorobliwe przeklinanie i brak skruchy przed sądem może skutkować nawet ograniczeniem wolności. Nie idziemy do aresztu czy więzienia, ale przez miesiąc nie można zmieniać miejsca pobytu. Do tego trzeba też swoje odpracować na cele społeczne.

Co istotne - wykroczenia i kary za nie (grzywna, ograniczenie wolności, nagana) nie trafiają do Krajowego Rejestru Karnego.

Warto podkreślić, że nie tylko Jurkowi Owsiakowi wymsknęło się kilka nieprzyzwoitych słów. Kilka lat temu posłanka Krystyna Pawłowicz miała nerwowo zareagować na wystąpienie przedstawiciela SLD. W stenogramie z posiedzenia został zapisany jej krótki komentarz. To bardziej cytat opisanych wyżej kibiców stołecznej Legii. Tutaj można znaleźć stenogram z tego posiedzenia Sejmu. Poseł Pawłowicz zarzekała się, że nigdy w Sejmie nie przeklinała. Sprawę zgłaszała do prokuratury i żądała wyrzucenia wpisu ze stenogramu. Śledczy - po przesłuchaniu stenotypistki - umorzyli jednak sprawę, a nieodpowiednie słowa do dziś są w dokumentach.

Obraz
© Sejm | sejm.gov.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (37)