Przewrócone drzewo, pęknięta szyna. Wypadki losowe się zdarzają, ale kolej nie może zostawić pasażerów bez pomocy
Statystycznie rzecz biorąc, opóźnienia pociągów w Polsce wynoszą średnio 9 minut, ale komu zdarzyło się spędzić w wagonie trzy razy więcej czasu niż wynika z rozkładu, ten wie, że ta średnia zdecydowanie nie oddaje rzeczywistości.
05.07.2018 | aktual.: 06.07.2018 10:17
90,1 proc – tyle wynosiła punktualność polskich pociągów w pierwszym kwartale 2018 r. (dane Urzędu Transportu Kolejowego). Biorąc pod uwagę, że w ostatnim kwartale 2017 r. wynosiła ona 86,9 proc., można uznać, że polskie pociągi śmigają po torach z japońską niemal precyzją. Niestety, w tej beczce miodu jest dużo dziegciu. Największa punktualnością mogą wykazać się pociągi podmiejskie (zestawienie otwiera Warszawska Kolej Dojazdowa – 99,6 proc. punktualności, na drugim miejscu znajduje się trójmiejska SKM – 98,3 proc. składów dociera na miejsce w zaplanowanym czasie), które jeżdżą na krótkich trasach.
Znacznie gorzej w zestawieniu wypadają pociągi dalekobieżne, co z jednej strony wydaje się zrozumiałe (bo na długiej trasie łatwiej "złapać" opóźnienie), ale przecież jednocześnie to właśnie pociągi IC (nie wspominając o EIP, czyli pendolino) mają priorytet na torach i są przepuszczane przez inne jadące na tej samej trasie składy.
Punktualność PKP Intercity wynosi 74,52 proc. i znacznie odbiega od wszystkich innych przewoźników.
350 km w 10 godzin
- "Długi weekend" na Dolnym Śląsku okazał się jeszcze dłuższy niż planowałam – opowiada nasza czytelniczka Joanna. – W piątek o 23:10 wsiadłam w Warszawie do pociągu Intercity „Karkonosze”, który o godzinie 8:58 miał dojechać do Jeleniej Góry. Tymczasem o tej godzinie wciąż był pod Wrocławiem, gdyż z powodu drzewa, które zablokowało tory, został skierowany na objazd. Zgodnie z przepisami maszynista, który nie zna trasy, może jechać z prędkością maksymalnie 40 km/h. Tym samym podróż na trasie wynoszącej niewiele ponad 350 km trwała 10 godzin.
- Powrót do Warszawy zaplanowałam na środę. Pociąg (ponownie "Karkonosze") odjechał z Wrocławia z kilkuminutowym opóźnieniem, ale wciąż miałam nadzieję, że podróż zamknie się w pięciu godzinach. Nic z tego. Po czterdziestu minutach stanął w podwrocławskiej Oleśnicy – opowiada Joanna.
Po blisko godzinie oczekiwania kierownik ogłosił, że na trasie w odległości kilku kilometrów od Oleśnicy… pękła szyna, więc trzeba będzie jechać objazdem.
- Poinformowano, że pojedziemy objazdem przez Kluczbork. Przy okazji poprzedniej podróży przekonałam się, że to może oznaczać 4 godziny w plecy, do tego pociąg już był opóźniony dwie godziny, więc nie zaryzykowałam dalszej jazdy. Wróciłam do Wrocławia, do domu w Warszawie postanowiłam pojechać następnego dnia – ale już zdecydowanie nie pociągiem – relacjonuje.
Odszkodowanie za opóźnienie pociągu
Zawsze wyruszając w podróż warto mieć na uwadze, że coś może się opóźnić i nie dotyczy to tylko podróży pociągiem.
Opóźnienia linii lotniczych są znacznie większe niż na kolei – różnica polega jednak na tym, że w przypadku opóźnienia samolotu pasażerowie mogą liczyć na pomoc ze strony linii lotniczych (napoje, jedzenie, gdy na kolejny lot trzeba czekać cała noc, linia opłaca hotel), a przy spełnieniu określonych warunków także na odszkodowanie, które w przypadku tzw. tanich lotów może nawet przekroczyć cenę biletu.
Co innego pasażerowie pociągów, którzy muszą uzbroić się w cierpliwość i mieć nadzieję, że opóźniony o wiele godzin pociąg nie stanie jednak w polu na kolejne długie kwadranse.
Pomysł, by oferować pasażerom kolei odszkodowanie za opóźnienia jest stosunkowo nowy. Polskie koleje dopiero w 2014 r., zmobilizowane przez unijne rozporządzenie, wprowadziły zasady, zgodnie z którymi jeśli pociąg opóźni się więcej niż godzinę (ale mniej niż dwie godziny), wtedy mamy prawo do rekompensaty w wysokości 25 proc. ceny biletu, natomiast jeśli opóźnienie zwiększy się do co najmniej dwóch godzin, to kwota rekompensaty wzrasta do 50 proc. ceny.
Odszkodowanie należy się niejako "z urzędu", a więc przyczyna opóźnienia (wypadek na torach, zwalone drzewo, strajk kolejarzy) nie ma znaczenia. Sama procedura odzyskania pieniędzy jest bardzo łatwa. Pasażer na piśmie zgłasza reklamację (nie ma konieczności załączania poświadczenia o opóźnieniu pociągu, gdyż przewoźnik posiada w swoim systemie informatycznym dokładne dane na temat punktualności pociągów).
Reklamację można wysłać do przewoźnika pocztą bądź złożyć w kasie biletowej. Rekompensata dokonywana jest w formie bonu uprawniającego do zniżkowego zakupu kolejnego biletu (odpowiednio 25 proc. lub 50 proc.), ale pasażer może też zażądać, by przewoźnik przelał pieniądze na wskazane w formularzu konto bankowe.
Godzinne opóźnienie to nie opóźnienie
Reguły są proste, ale rozwiązanie nie jest pozbawione wad. Po pierwsze, na rekompensatę nie mają co liczyć pasażerowie kolei podmiejskich (np. Szybkiej Kolei Miejskiej, Kolei Dolnośląskich czy Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej), gdyż zasady odnoszą się wyłącznie do opóźnień krajowych pociągów dalekobieżnych kategorii Express Intercity Premium (EIP), Express InterCity (EIC), InterCity (IC), Twoje Linie Kolejowe (TLK), interREGIO (IR) oraz wszystkich międzynarodowych w przejazdach pomiędzy krajami UE.
Po drugie, w myśl rozporządzenia godzinne opóźnienie to jeszcze nie opóźnienie i na żadną rekompensatę nie ma co liczyć. I wreszcie, nawet jeśli opóźnienie wyniesie znacznie więcej niż dwie godziny, pasażer otrzyma zwrot połowy ceny biletu. Żadne negocjacje nie wzruszą osoby rozpatrującej reklamację.
Za bezcelową podróż należy się pełny zwrot
Nasza czytelniczka zrezygnowała z kontynuowania podróży. W tej sytuacji może domagać się zwrotu pełnej ceny niewykorzystanego biletu. W reklamacji będzie musiała jednak uzasadnić, że dalsza podróż byłaby bezcelowa. Konieczne też będzie przedstawienie poświadczenia o rezygnacji z przejazdu.
W szczególnie trudnej sytuacji są osoby, które muszą dotrzeć o konkretnej godzinie do miejsca docelowego, a opóźnienie bardzo pokrzyżuje ich plany. Klasycznym przykładem są pasażerowie, którzy dojeżdżają na lotnisko lub ważne spotkanie. Urząd Transportu Kolejowego radzi, by o takich sytuacjach informować obsługę pociągu. "To z nią powinniśmy skonsultować ponadprzeciętne wydatki, jakich zamierzamy później dochodzić w drodze reklamacji. Jeśli zgłosimy problem drużynie konduktorskiej, dyspozytura może zamówić nam transport indywidualny (np. taksówkę)" - czytamy w informatorze na stronie UTK.
W praktyce nie wygląda to, niestety, tak kolorowo.
Joanna, która w czasie 10-godzinnej podróży do Wrocławia siedziała obok przedziału konduktorskiego, opowiada, że na prośby o zorganizowanie transportu zastępczego konduktorzy reagowali z mniejszym entuzjazmem.
- Mężczyzna podróżujący z dwojgiem dzieci i żoną zgłosił, że musi dotrzeć do Jeleniej Góry, bo ma wykupioną wycieczkę i jeśli się spóźni, straci ponad 2 tysiące złotych. Konduktor odpowiedział, że jeśli tak mu zależy, to niech zamówi taksówkę i później się procesuje z PKP IC.
Śpieszy ci się? Taksówkę bierzesz na własne ryzyko
Rzeczywiście, jest to jakaś opcja. Bilet jest dowodem zawarcia umowy o przewóz na określonej trasie i w określonym czasie. Jeśli jedna ze stron nie wywiązuje się z zobowiązania, druga, poszkodowana, może domagać się w procesie cywilnym zwrotu poniesionych kosztów (art. 62 ust. 2 ustawy Prawo przewozowe: Przewoźnik odpowiada za szkodę, jaką poniósł podróżny wskutek opóźnionego przyjazdu lub odwołania regularnie kursującego środka transportowego). Z punktu widzenia pasażera zamawianie taksówki jest jednak ryzykowne – nie ma pewności, że sąd uzna jego racje, a nawet jeśli, to od chwili złożenia pierwszej reklamacji do wydania orzeczenia może minąć wiele miesięcy.
- Przewoźnik zobowiązany jest do uruchomienia transportu zastępczego. Jeżeli tego zaniecha, a pasażer zorganizuje transport alternatywny "na własną rękę", powinien postarać się o odpowiedni dowód np. załączyć do reklamacji bilet innego przewoźnika, rachunek za taksówkę – wyjaśnia Tomasz Frankowski z biura rzecznika prasowego Urzędu Transportu Kolejowego.
- Problem z odzyskaniem dodatkowych wydatków na transport alternatywny pojawi się, gdy opóźnienie wynikło z przyczyn całkowicie od przewoźnika niezależnych, np. ze zdarzeń nadzwyczajnych, na powstanie których nie miał on wpływu (np. utrudnienia na szlaku po nawałnicy), czy których, mimo zachowania należytej staranności, nie mógł przewidzieć lub których skutkom nie mógł zapobiec (np. wtargnięcie pod pociąg osoby postronnej czy zderzenie z samochodem na niestrzeżonym przejeździe drogowo-kolejowym).
Biorąc pod uwagę, że w większości przypadków opóźnienie jest następstwem właśnie takich okoliczności, pasażerowie muszą się liczyć z tym, że pieniędzy nigdy nie odzyskają.
Kawa, herbata, batonik
W przypadku opóźnienia przekraczającego 60 minut przewoźnik ma natomiast obowiązek zapewnić transport z pociągu do miejsca, z którego odjeżdża zastępczy środek transportu.
Zobacz także
Przy co najmniej godzinnym opóźnieniu przewoźnik ma też obowiązek zapewnić pasażerom posiłki i napoje („odpowiednio do czasu oczekiwania, jeżeli są one dostępne w pociągu lub na stacji lub mogą zostać dostarczone w rozsądnym zakresie” – informuje UTK).
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl