Przyjaciele prezydenta handlowali długami szpitali
Prawnicy ze znanej sopockiej kancelarii, prywatnie przyjaciele Lecha Kaczyńskiego, byli anonimowo właścicielami największej w Polsce firmy handlującej długami szpitali - pisze w dzisiejszej "Polityce" Bianka Mikołajewska. Tą firmą jest Greenhouse Capital Management SA.
14.05.2008 | aktual.: 14.05.2008 09:44
Akt zawiązania spółki i pierwsze walne zgromadzenie wspólników odbywały się w Kancelarii Radców Prawnych i Adwokatów Gluchowski, Jedliński, Rodziewicz, Zwara i Partnerzy w Sopocie.
Odkąd prezydentem Polski został Lech Kaczyński, w Trójmieście o Kancelarii nie mówi się inaczej niż „Prezydencka”. A to ze względu na bliskie stosunki wiążące Kaczyńskiego z jej wspólnikami – szczególnie z Adamem Jedlińskim, który oficjalnie doradza prezydentowi w sprawach związanych z reformą prawa spółdzielczego, ale powszechnie uważany jest za jego nieoficjalnego konsultanta w sprawach kadrowych. Ich znajomość sięga lat 70., gdy obaj byli wykładowcami na Uniwersytecie Gdańskim.
Sam Kaczyński przyznaje, że przyjaźni się z Jedlińskim i bywał częstym gościem na organizowanych przez niego imprezach. Relacje z Józefem Rodziewiczem, który niegdyś był studentem Kaczyńskiego, prezydent określa dziś jako „bliskie stosunki”. Przyznaje, że i u niego bywa częstym gościem. Marka Głuchowskiego, który uchodzi za nieformalnego doradcę prezydenta w sprawach gospodarczych, Kaczyński nazywa tylko „dobrym kolegą”. Ale w 2006 r., gdy Głuchowski został przewodniczącym rady nadzorczej państwowego banku PKO BP, pojawiła się informacja, że nominację tę zawdzięcza właśnie poparciu prezydenta.
GCM SA powstała w lipcu 1999 r. Członkiem rady nadzorczej został Józef Rodziewicz z kancelarii.
Wprowadzona przez rząd Jerzego Buzka w styczniu 1999 r. reforma służby zdrowia zakładała m.in., że pieniądze na działalność otrzymywać będą te szpitale i przychodnie, które będą cieszyć się największym powodzeniem wśród pacjentów. Nierentowne placówki miały zostać zlikwidowane. Na dobry początek wszystkie oddłużono – Skarb Państwa przejął ponad 7 mld zł ich długów. Jednak mimo że średnie obłożenie wszystkich szpitalnych łóżek w kraju wynosiło zaledwie 70%, nigdy nie zdecydowano się na to, by płacić tylko najlepszym placówkom. Pieniądze dostawały wszystkie – i wszystkie za mało. Większość szpitali natychmiast zaczęła zadłużać się na nowo. Na koniec 2001 r. miały znów 5,3 mld zł długów.
Już parę miesięcy po wejściu w życie reformy służby zdrowia zaczęły powstawać firmy skupujące długi szpitali od ich dostawców i usługodawców. Firmy handlujące długami podpisywały z dyrektorami szpitali umowy, w których ci ostatni zobowiązywali się, że będą regularnie w wyznaczonych ratach spłacać przejęte zadłużenie.
Greenhouse bardzo szybko zajął pozycję lidera wśród firm handlujących długami służby zdrowia. Do kwietnia 2001 r. porozumienia o spłacie długów podpisały z nim 152 szpitale. W styczniu 2002 r. miał w swym portfelu długi blisko 500 z 740 szpitali działających w Polsce! Sam GCM szczycił się w 2001 r., że ma 30% udziału w rynku wierzytelności służby zdrowia. Czemu zawdzięczał tak błyskawiczny rozwój? I dlaczego jego akcjonariuszom tak zależało na anonimowości?
"Pod bokiem Lecha Kaczyńskiego, ówczesnego ministra sprawiedliwości, powstał układ idealny, wypełniający wszystkie elementy stworzonej przez niego definicji. Dziś budowniczy tego układu pełnią funkcje w państwowych spółkach, doradzają prezydentowi i uczą jego córkę, jak robić użytek z prawa" - pisze "Polityka".