Rekordy na Wall Street, silna Azja. Robi się zbyt pięknie?
Azjatyckie giełdy zanotowały silne wzrosty, a Wall Street zmierza do końca ósmego z rzędu tygodnia zwyżek. Sielska atmosfera po arcydobrych wynikach Apple może być jednak pułapką.
To ostatnie zdanie nie jest jednak poparte niczym innym niż tylko doświadczeniem. Zwykle kłopoty zaczynają się właśnie od tego momentu, w którym inwestorzy i media przestają je dostrzegać, a w takiej sytuacji znajdujemy się dziś rano. Sesja przy Wall Street zakończyła się skromną zwyżką z dwóch powodów. Raport kwartalny Citigroup okazał się wyraźnie słabszy od oczekiwań (4 centy zysku na akcję w miejsce 8 oczekiwanych), co przełożyło się na pozostałe banki, bo inwestorzy obawiają się spadku zysków z prowizji i z handlu obligacjami. Po drugie przed publikacją raportu kwartalnego spadał kurs Apple, bo inwestorzy większą wagę przykładali do urlopu zdrowotnego Steve'a Jobsa niż do oczekiwanych wyników. Okazało się jednak, że raport kwartalny był niedocenionym czynnikiem - Apple zarobiło 6,43 dolara na akcję - o ponad 70 proc. więcej niż przed rokiem i o ponad dolara więcej niż oczekiwano. Również wyniki IBM okazały się lepsze od oczekiwań.
Inwestorzy w Azji natychmiast podchwycili dobre informacje. Wszak większe zyski i sprzedaż Apple oznaczają odrodzenie popytu na najmodniejsze elektroniczne gadżety, które w części lub całości produkowane są właśnie w Azji. Shanghai Composite zyskał 1,7 proc., Kospi 0,9 proc., a Nikkei 0,4 proc. Wygląda na to, że inwestorzy uwierzyli właśnie w siłę odrodzenia gospodarczego, w czym pomógł także odczyt New York Empire State, który wzrósł wprawdzie wolniej od oczekiwań, ale wskazał na wyższe tempo wzrostu zatrudnienia. Od rana rosną także notowania surowców, a rynek oczekuje na dane o chińskim wzroście PKB w IV kwartale (jedna z telewizji nie podając źródła wskazała, że będzie to 10,4 proc.), które zostaną ujawnione jutro.
Atmosfera jest więc wymarzona do kupowania akcji i wzrostu kursów, być może za wyjątkiem banków. Na Starym Kontynencie możemy zatem spodziewać się kontynuacji wczorajszych zwyżek, choć zapewne już nie tak dynamicznych jak dzień wcześniej. U nas oczywiście na pierwszy plan wysuwa się posiedzenie RPP, ale podwyżka stóp i zapowiedź kolejnych są już wliczone przez inwestorów w ceny akcji. Dane GUS o budownictwie mieszkaniowym za grudzień nie będą wpływać na rynek, paradoksalnie większe przełożenie na decyzje inwestorów mogą mieć analogiczne dane z USA, które poznamy o 14:30. Co więcej, WIG20 przebijając się na wczorajszej sesji przez dotychczaswe szczyty hossy (i poziom oporu jednocześnie) dał czytelny sygnał kupna, potwierdzony jednoścześnie przez MACD na wykresie dziennym. Jednak warto w tej chwili pamiętać, że teoretycznie korzystna dla rynków sytuacja (lepsze od oczekiwań wyniki kwartalne, oczekiwania na przyspieszenie wzrostu gospodarczego, rekordowe ceny surowców) pojawia się po dwóch miesiącach wzrostów
na Wall Street, a amerykańskie parkiety są już silnie wykupione. Korekty spadkowe lubią pojawiać się w takich właśnie okolicznościach. I choć z głównym trendem walczyć nie warto, to bezgranicznie mu ufać także nie można.
Emil Szweda, Noble Securities