Roman Karkosik – człowiek z cienia

Jeśli wielkie pieniądze lubią ciszę, to Roman Karkosik potwierdza regułę. Giełdowy miliarder słynie z tego, że unika kamer, rautów i jest małomówny.

Roman Karkosik – człowiek z cienia
Źródło zdjęć: © Fotolia | geografika

16.12.2014 | aktual.: 16.06.2015 11:41

Giełdowy okręt flagowy Romana Karkosikaspółka Krezus NFI jest jak XIX-wieczny kliper herbaciany: gotowy płynąć w każdym kierunku świata i wyładowany najróżniejszymi towarami, wszystko po to, by zarabiać. Krezus NFI z jednej strony zajmuje się prowadzeniem kawiarni Costa Coffee, pilotuje sieć salonów jubilerskich Eliza w Kujawsko-Pomorskiem, ale z drugiej prowadzi poszukiwania złota i boksytów w Gwinei oraz inwestuje w wydobycie niklu w Indonezji. Krezus rozbudził tym apetyty inwestorów do tego stopnia, że swego czasu jego kapitalizacja sięgała nawet 1 mld zł. Czy to oznacza, że Romanowi Karkosikowi już za ciasna zrobiła się forma lokalnego biznesmena z Kujaw i chce przejść do tej samej ligi, co Jan Kulczyk, który na salonach międzynarodowych czuje się jak w domu i należy do elity robiącej lukratywne interesy na surowcach?

Miliardy z „katapulty”

Biznesowe prapoczątki Romana Karkosika to koniec lat 70., mały bar w podtoruńskiej wsi Czernikowo, który prowadził jako niespełna trzydziestolatek. Pierwszą większą firmą – niepozorna firma Karo, producent kabli, istniejąca zresztą do dziś. Pierwsze większe pieniądze zarobił organizując sieć skupów i odzysku metali kolorowych na przełomie lat 80. i 90. Potrzebował miedzi do produkcji, a ten surowiec ówczesny monopolista KGHM sprzedawał z oporami, więc Karkosik sam zaczął odzyskiwać metal, płacąc w skupie gotówką dostawcom. Pierwsze duże pieniądze zarobił skupując w 1994 r. akcje Banku Śląskiego, bo uznał rodzący się rynek kapitałowy za żyłę złota. Pierwsza giełdowa „katapulta” przenosząca Karkosika ze świata milionerów do wąskiego kręgu miliarderów, czyli kupowanie i późniejsze operacje spółkami na skraju upadłości, to inwestycja w Garbarnię Brzeg.
Bo Karkosik swojego majątku (szacowanego na 2,5 mld zł) dorobił się głównie na ślepej, graniczącej z naiwnością, wierze rzesz giełdowych spekulantów i drobnych inwestorów, że cokolwiek Karkosik kupi, jak Midas zamieni w krociowy biznes, że wystarczy podpiąć kapitalik pod to, co robi guru, by zrobił się z tego kapitał. Nieistotne, czy „katapultą” jest garbarnia czy gorzelnia… Rzeczywiście, wyniki kolejnych strzałów Karkosika z „katapulty” były imponujące. Jeszcze w 2005 r. po pierwszych dwóch kwartałach Garbarnia Brzeg miała 3,5 mln zł strat i 3 mln zł przychodów. Po roku 20 mln zł zysku. W niespełna trzy lata wartość rynkowa Garbarni Brzeg wzrosła z 4 mln do 2,5 mld zł. Tylko w 2006 r. jej wycena zwiększyła się 50-krotnie. Do tego spółka bez trudu ściągnęła od inwestorów 90 mln zł z nowych emisji akcji. To wystarczyło, by w pełni zasłużyła na swoją nową nazwę – Alchemia.

Większość firm, w które inwestował Karkosik były to zazwyczaj niedofinansowane i zacofane technologicznie po okresie PRL fabryki przemysłu ciężkiego (np. wrocławski Hutmen), których często najcenniejszym aktywem były posiadane tereny. Bo nie o tworzenie imperium produkcji Karkosikowi chodziło. W 2006 r. Roman Karkosik przekazał Alchemii majątek Huty Batory za zaledwie milion złotych. Przepis na zarobek był w tym przypadku zaskakująco prosty. Wystarczy, że spółka emituje nowe akcje, sprzedając je nie według wartości rynkowej, lecz nominalnej. Jeżeli firma, której walory na giełdzie kosztują np. 30 zł, ogłasza, że sprzeda nowe po 1 zł z prawem poboru, wzrost jej kursu na giełdzie napędza się sam. Inwestorzy, którzy chcą mieć prawo do objęcia nowych akcji, muszą najpierw nabyć stare. Ich cena rośnie, zwłaszcza jeśli płynność jest ograniczona, gdyż do kupienia jest niewiele papierów. Im bardziej rośnie cena „starych” akcji, tym więcej warte jest prawo poboru nowych papierów. Do gry włączają się więc kolejni
gracze. Istne perpetuum mobile, które dało Karkosikowi miejsce w dziesiątce najbogatszych Polaków.

Gra w „krzyżówki”

Jednak instytucjonalni inwestorzy finansowi ze względu na powiązania krzyżowe spółek Karkosika (jedna spółka kupuje akcje drugiej) w tamtych latach raczej unikali kupowania akcji jego spółek. Dlaczego? Garbarnię Brzeg i Skotan przejął od NFI w 2000 r. Mirosław Karkosik, brat znanego inwestora, który też próbował swoich sił na giełdzie. Garbarnia Brzeg miała 20 proc. akcji Skotanu, a Skotan 50 proc. akcji Garbarni. Do tego jeszcze obydwie spółki, które nie cierpiały raczej na nadmiar gotówki – realizowały kilkumilionowe inwestycje w akcje Boryszewa i Huty Oława, należące już do… Romana Karkosika. Dzięki powiązaniom krzyżowym kontrolował on kilka spółek, choć angażował w te przedsięwzięcia znacznie mniej pieniędzy niż musiałby, gdyby te więzi nie istniały. Karkosik sprzedał np. część akcji Garbarni Skotanowi, kiedy ten ogłosił wezwanie do sprzedaży akcji brzeskiej spółki, oferując przy tym cenę o kilkadziesiąt procent wyższą od rynkowej. Były to jednak transakcje rzędu kilkudziesięciu milionów złotych.

Jak Karkosik zaczął obracać setkami milionów złotych? Taką możliwość dała mu inwestycja w akcje producenta płynu do chłodnic Borygo z Sochaczewa – Boryszew SA. Spółka zadebiutowała przy kursie akcji po 74 gr, które potem bardzo dużo straciły. Gdy kosztowały 15-20 gr, Roman Karkosik wraz z żoną Grażyną zaczęli bez rozgłosu skupować „śmieciowe” papiery. Na wiadomość, że Boryszew ma nowego inwestora, który ciągle dokupuje akcje, kurs poszybował.

Po pięciu latach każda akcja kupiona za 18 gr była warta 187 zł, czyli tysiąckrotnie więcej i to jest rekord w historii GPW. To Boryszew uczynił Karkosika miliarderem. Potem „katapulta” stała się „katapultą do kwadratu”, bo pozwoliła w 2005 r. przejąć od skarbu państwa kontrolę nad m.in. dawną potężną centralą handlu metalami, giełdową spółką Impexmetal oraz Hutą Aluminium Konin. Impexmetal kupił właśnie Boryszew…

Potentat stali i chemii

Roman Karkosik, gdy sytuacja temu sprzyjała, nie pogardził też inwestowaniem w podstawową działalność kupowanych przez siebie spółek. Z różnym skutkiem. Z powodu wysokich kosztów produkcji zamknął Hutę Szopienice oraz Hutę Aluminium Konin. Podobnie było z toruńską Elaną produkująca włókna do pasów samochodowych. Ale Karkosik, ponoć zafascynowany przedsiębiorstwami i procesami produkcyjnymi (z wykształcenia jest technikiem mechanikiem o specjalności budowa maszyn i urządzeń przemysłu cukrowniczego) potrafi też tchnąć ducha w stare mury. Garbarnia Brzeg już jako Alchemia zmieniła profil działalności na dużego producenta rur bez szwów. Firma przejmowała po kolei huty: Bankową, Batory, Walcownię Rur „Andrzej”. Alchemia dziś generuje blisko 1 mld zł przychodów. Dzięki cięciu kosztów jest rentowna, ale o wielkiej zyskowności raczej nie ma mowy. W Polsce śrubować w dół można tylko koszty siły roboczej, ale nie kluczowe koszty prądu i gazu. No i ta ekologia, płacimy zgodnie z dyrektywami unijnymi za emisję gazów
cieplarnianych, więc ciężko produkować stal czy rury taniej od Turków czy Chińczyków, którzy takich kosztów nie ponoszą.

Rozczarowaniem dla inwestorów mógł okazać się Skotan, który miał podbić rynek biopaliw, ale przez zmianę w Polsce przepisów w 2006 r. obietnice zysków nie zostały zrealizowane, firma prowadzi obecnie projekty eksperymentalne głównie za dotacje unijne, np. produkcję drożdży. Otwarty z szumem z udziałem Karkosika eksperymentalny blok energetyczny Skotanu w Zakładach Azotowych Kędzierzyn-Koźle ma moc 1 MW. Czyli tyle, co niewielka biogazownia. Również wyniki finansowe Skotanu są nader skromne.

Z kolei Boryszew, dzięki przejęciom kolejnych firm z działu automotive (części do samochodów), jak np. włoska Maflow rozrósł się z producenta płynu do chłodnic do dużego konglomeratu zagranicznych firm, w tym niemieckich czy francuskich. Za miękkie podbrzusze Boryszewa można uznać kondycję firm zagranicznych, które przejął Karkosik (np. Maflow był w stanie upadłości). No i w ogóle cały sektor automotive trudno nazwać obecnie żyłą złota. Mimo że grupa Boryszew przychody ma bliskie 5 mld zł, to zyski nie są oszałamiające (między 50-70 mln zł netto za 2013 r.).

Charakterystyka postaci

Choć wokół pieniędzy Romana Karkosika panuje dyskretna cisza, co pewien czas jakieś wydarzenie uchyla rąbka kurtyny, która zakrywa jego dominium. Tak było w 2013 r., gdy sensację w branżowych mediach wzbudziła transakcja, w której zmieniły właściciela akcje Boryszewa. Sprzedająca zarobiła 10 mln zł w jeden dzień. Była to Aleksandra Stajszczak, była Miss Polonia z 1993 r., a prywatnie żona Janusza Stajszczaka, który swego czasu wraz bratem Mirosławem uwikłał się w jedną z największych afer gospodarczych lat 90., tzw. Sznapsgate. W akcjonariacie kluczowej spółki Karkosika – Boryszew, Stajszczakowie kontrolują ponad 5 proc. akcji spółki wartych blisko 60 mln zł.

Z oficjalnych dokumentów wynika, że bardzo ważną postacią wśród pracowników Karkosika i jego doradców jest były prezes Agencji Restrukturyzacji Przemysłu – Arkadiusz Krężel, obecnie szef rady nadzorczej Impexmetalu. W 2011 r. Krężel został prezesem „kanadyjskiej” spółki Hudson Oil Corporation, która przejęła upadłą rafinerię Glimar, wokół której rozbudowaną aktywność przejawiał Wojciech Janowski, były polski konsul honorowy RP w Monako. Nie tak dawno zrobiło się o nim w mediach głośno za sprawą oskarżenia o zlecenie zabójstwa swej teściowej Helen Pastor, jednej z najbogatszych kobiet na świecie.

Charakterystyczny dla poczynań Karkosika jest fakt, że gdy tylko próbuje robić interesy na drugim końcu świata, w istocie kontrahenta ma pod bokiem. Gdy jego Krezus NFI kupił udziały w dwóch spółkach z Indonezji, mających prawo do poszukiwań i eksploatacji tego surowca na wyspie Seram, zaczął współpracować z mało znaną w Polsce firmą z Singapuru Nickiel Minning Indonesia. Tyle, że za indonezyjskimi spółkami stoją… Polacy, którzy reprezentują fundusz FRI, ale nie z Dżakarty, lecz z Warszawy. Dużo informacji o projekcie Karkosika na wyspie Seram można znaleźć na stronie internetowej spółki Fundusz Rezerw Inwestycyjnych z Warszawy (adresy najpierw na ul. Tamka, obecnie na Pl. Trzech Krzyży), której udziałowcem jest m.in. singapurska NMI. Prezesem jest niejaki Michał Kozłowski, który próbuje sił w imporcie biomasy z Indonezji oraz budowie biogazowni. Fundusz określa się jako współinwestor projektu i latem zeszłego roku szukał inwestorów, którzy wyłożyliby pieniądze na kopalnię. Krezus NFI Karkosika m.in. pod tę
inwestycję w grudniu 2012 r. sprzedawał inwestorom akcje za 100 mln zł. W Radzie Nadzorczej tej spółki zasiada prof. Andrzej Jasiński, od niedawna także w Radzie Nadzorczej Krezusa. Cały projekt jednak kiepsko się zapowiada, bo Krezus nie dokopał się do surowców, a w związku ze spadkami cen niklu na światowym rynku rząd Indonezji wprowadził embargo na sprzedaż tego surowca, tak by ograniczyć światową podaż.

Teraz nowym konikiem Karkosika są inwestycje w złoża soli potasowych pod dnem Bałtyku oraz na Kaszubach. Jego spółka Mineralis rywalizuje na tym polu z KGHM. Za segment wydobywczy w holdingu Karkosika odpowiada były minister skarbu w rządzie Donalda Tuska Mikołaj Budzanowski. Został członkiem zarządu Boryszewa. Cóż, może Budzanowski miał w życiu wiele wspólnego w kopaniem w ziemi, tyle, że nie jako geolog, lecz archeolog. Być może Karkosik bardziej liczy na kontakty polityczne Budzanowskiego ze środowiskiem Platformy Obywatelskiej niż jego wiedzę o geologii.

Zapewne jeszcze nie raz Roman Karkosik zaskoczy zmianą profilu działalności. Lecz chyba rzesza inwestorów wierzących, że właśnie staje się drugim Kulczykiem i czego się dotknie, zamienia się w złoto, jest już znacznie mniejsza.

Jacek Stelmachowski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)