Różnica zdań między Polską a KE w sprawie prognoz gospodarczych
Minister finansów Jacek Rostowski rozmawiał
we wtorek w Brukseli z unijnym komisarzem ds. gospodarczych i
walutowych Joaquinem Almunią o prognozie KE dla Polski,
przewidującej 1,4-proc. spadek PKB w tym roku. Szef resortu
podtrzymał negatywną ocenę tych prognoz.
05.05.2009 | aktual.: 05.05.2009 18:10
_ Z prognozami KE są pewne problemy. Ja rozumiem problem Komisji Europejskiej: polega on na tym, że żyjemy w bardzo niepewnej, niejasnej sytuacji, bardzo dynamicznej, bardzo trudnej do prognozowania _ - powiedział Rostowski po spotkaniu ministrów finansów "27" w Brukseli.
Almunia przedstawił na posiedzeniu opublikowane w poniedziałek prognozy, według których dopiero w 2010 roku Polska ma powrócić do niewielkiego wzrostu, na poziomie 0,8 proc. PKB. Jeszcze w styczniu KE prognozowała w Polsce - mimo kryzysu - wzrost tegorocznego PKB w wysokości 2 proc.
_ Argument, który rozumiem i który został przedstawiony, jest taki, że lepiej mieć jakiekolwiek prognozy niż nie mieć żadnych prognoz _ - powiedział Rostowski.
Resort finansów stoi na stanowisku, że w Polsce będzie w tym roku wzrost PKB, za czym przemawia m.in. 5-procentowy wzrost produkcji przemysłowej w marcu. Opierając się na swojej prognozie wzrostu KE zakłada, że polski deficyt finansów publicznych wyniesie w tym roku 6,6 proc. PKB. Według Rostowskiego, w najgorszym przypadku będzie to 4,6 proc. PKB.
Minister wyraził zdanie, że KE nie wzięła pod uwagę wszystkich danych dotyczących polskiej gospodarki, w tym np. poziomu inwestycji.
_ Gdyby się zwrócili, to zawsze mogą je dostać. Nie jest tak, że ukrywamy takie informacje _ - powiedział. _ Każdy ma prawo do swych prognoz i każdy bierze odpowiedzialność za swoje prognozy _ - dodał, podkreślając, że Polska w żaden sposób nie próbowała na nie wpływać przed publikacją w poniedziałek. (PAP)