Rynek leków na potencję nieustannie rośnie
Zaburzenia erekcji dotyczą co najmniej 1,5 mln Polaków, to podstawa rozwoju wartego wiele milionów biznesu - pisze tygodnik "Polityka". Na naiwności chorych żerują też przestępcy.
09.10.2013 | aktual.: 10.10.2013 13:18
Z danych firmy IMS Health wynika, że przez 12 miesięcy do końca sierpnia 2013 r. wartość sprzedaży leków wspomagających potencję wydawanych na receptę w aptekach spadła rok do roku z 53,6 do 47,2 mln zł, a sprzedaż suplementów wzrosła z 35,5 do 37,2 mln zł.
Jak czytamy, spadek wartości rynku leków na receptę to efekt wygaśnięcia ochrony patentowej Viagry. Jej generyczny odpowiednik można teraz dostać już za kilka złotych - dziesięciokrotnie taniej niż oryginał.
- Ale ilościowo rynek w tych obu grupach zwiększył się o 14 proc. - komentuje Jacek Czarnocki z IMS Health. - W porównaniu z innymi kategoriami farmaceutyków to bardzo duży wzrost.
Popularnością cieszą się również ziołowe suplementy diety, które dużo łatwiej zarejestrować i wprowadzić do obrotu. Producenci intensywnie je reklamują.
- Łączy się kilka wyciągów roślinnych, miesza je, standaryzuje ilość, pakuje i... robi ludziom wodę z mózgu. Tylko u niektórych pacjentów obserwujemy pozytywny efekt placebo - komentuje prof. Zbigniew Lew-Starowicz. Jak dodaje, zaburzenia erekcji to objaw, który może z kilkuletnim wyprzedzeniem informować o poważnych problemach zdrowotnych.
Samoleczenie i narkotyki
Stosowanie suplementów może dużo kosztować, zwłaszcza osoby z prawdziwym problemem zdrowotnym. Jak czytamy, nieraz pacjent próbuje leczyć się samemu nawet przez dwa lata, zanim zwróci się do specjalisty. Według wyliczeń "Polityki" taka kuracja pochłonie nawet 6 tys. zł.
Handel preparatami na potencję kwitnie również w internecie. Znaczna część takiej oferty nie spełnia norm i może być szkodliwa dla zdrowia. Niektórzy producenci podróbek dodają do produktów narkotyki, by uzależnić klientów.
- Najgorsze jest to, że nie musimy trudzić się ściąganiem z rynku 200 specyfików, by niedozwolone substancje znaleźć w jednej, tylko cokolwiek kupimy w internecie, trafiamy w dziesiątkę - podkreśla prof. Zbigniew Fijałek, dyrektor Narodowego Instytutu Leków.