Rynek zalewają podróbki rogali świętomarcińskich. "Nie mamy czasu się tym zajmować, produkujemy zbyt wiele rogali"
Rogal poznański, rogal Marcina, a nawet rogal nieświętomarciński - podróbek legendarnego rogala świętomarcińskiego jest coraz więcej. Cukiernicy są tym przerażeni, ale nie mają czasu walczyć ze zjawiskiem. - Produkujemy zbyt dużo rogali, na walkę z podróbkami po prostu nie starcza energii - słyszymy.
09.11.2018 | aktual.: 09.11.2018 13:10
Poznański Cech Cukierników i Piekarzy jak co roku ostrzega swoich członków przed podróbkami kultowego produktu z Wielkopolski. - Niedopuszczalne jest stosowanie nazw np.: rogal marciński, rogal poznański, rogal z białym makiem w stylu świętomarcińskim itp. - wynika z maila Cechu do cukierników, do którego dotarła Wirtualna Polska.
Zdaniem Cechu sprawa jest poważna - a stosowanie podobnych nazw może łamać unijne przepisy. - Spotykamy się z tym. Ostatnio widziałem produkt o nazwie "rogal nieświętomarciński", taki bezglutenowy. Słyszałem też, że jedna z dużych sieci zleciła produkcję tego wielkopolskiego przysmaku w województwie lubelskim - mówi w rozmowie z WP poznański cukiernik Zbigniew Piskorski.
Czy podróbki to problem? - Proszę zauważyć, że już nawet Chińczycy walczą z podróbkami, a my nie. Może jeszcze podróbki rogali nie są wielkim problemem, ale biorąc pod uwagę ich rosnącą dynamicznie popularność, to niebawem może się to zmienić. Powinniśmy działać. Problem w tym, że Cech głównie straszy, z działaniami gorzej. A podróbek coraz więcej - dodaje cukiernik.
Cech Cukierników i Piekarzy w Poznaniu przestrzega przed wysokimi karami, które może nałożyć wojewódzka Inspekcja Handlowa. Dzwonimy zatem do Inspekcji i pytamy się, ile w tym roku zostało nałożonych kar w związku z rogalami świętomarcińskimi. Okazuje się, że nie było ani jednej. Mało tego - nie było nawet żadnego zażalenia, ani od strony cukierników, ani konsumentów.
"Poważna sprawa. Rogale mogą stracić swoją wyjątkowość"
Czemu wielkopolscy cukiernicy z jednej strony boja się podróbek, a z drugiej strony - nic z tym nie robią? Dzwonimy do dużego zakładu w Poznaniu. - Podróbki rogali świętomarcińskich? Wiemy, że jest ich mnóstwo, ale nie mamy czasu się tym zajmować. Prawdę mówiąc, to nie mamy nawet czasu rozmawiać o tym. Pracujemy pełną parą, zwłaszcza przed 11 listopada. Taki jest popyt na rogale. Więc przepraszam, ale muszę wracać na linię produkcyjną - słyszymy.
- Popularność rogali rośnie jak na drożdżach. Już sprzedałem ich o ponad 50 proc. więcej niż przed rokiem, na pewno już ponad 100 tysięcy sztuk - mówi nam Zbigniew Piskorski. I dodaje, że branża jest po prostu zbyt zajęta, by się zajmować podróbkami. Ale Piskorski obawia się, że może to się odbić cukiernikom czkawką.
- To jest jak ze złodziejami samochodów. Jak państwo przymyka oczy na kradzież, to pojawia się ich coraz więcej. I jak to samo państwo nie reaguje na podróbki rogali, to też będzie ich coraz więcej - mówi Piskorski. I obawia się, że jak będzie coraz więcej tanich rogali, udających te świętomarcińskie, to tych oryginalnych nie będzie się opłacało wytwarzać.
- Zbieranie certyfikatów tanie nie jest, dbanie o jakość również. Moje rogale kosztują 38,10 zł za kilogram. A jest presja, by rogale były coraz tańsze. Ale tani rogal świętomarciński to już nie to samo - mówi cukiernik z Poznania.
Przed coraz gorszą jakością przestrzega zresztą sam Cech. Rogal świętomarciński powinien zawierać ok.: 60 proc. ciasta, 30 proc. masy makowej, 8 proc. pomady i 2 proc. posypki .
Jak kombinują nieuczciwi producenci? Jeden z cukierników mówi nam, że jednym ze sposobów na oszczędności jest zamienienie maku na kaszę manną. - Koszty zdecydowanie niższe, a niełatwo to wykryć - mówi.
Czytaj też: Akcja RogaLove zachęca do dzielenia się rogalami świętomarcińskimi. Dochód pójdzie na chore dzieci
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl