Trwa ładowanie...

Są potrzebne, ale… Kto nie chce firmowych przedszkoli?

Urodzenie dziecka blokuje karierę wielu kobiet. Sprawia ono, że wypadają z rynku pracy, bywa, że na kilka lat

Są potrzebne, ale… Kto nie chce firmowych przedszkoli?Źródło: Thinkstockphotos
d3hnajf
d3hnajf

Świetnym rozwiązaniem wielu problemów wydawałoby się firmowe przedszkole. Niestety, ten pomysł, popularny w wielu zachodnich krajach, w Polsce wciąż przyjmuje się z oporami.

Idea dobra, ale…

Co stoi na przeszkodzie? Wątpliwości mają obie strony. Przede wszystkim pracodawcy, ale i rodzice. Ci pierwsi tłumaczą się brakiem funduszy i koniecznością pokonywania biurokratycznych barier. Ci drudzy obawiają się, że dziecko w firmowej placówce stanie się swego rodzaju zakładnikiem. Związki z firmą staną się wtedy tak silne, że trudno je będzie rozluźnić.

Dopiero w styczniu 2009, wraz z tzw. ustawą prorodzinną, pojawiła się możliwość dofinansowania firmowych przedszkoli oraz żłobków. Środki na ten cel pracodawcy mogą czerpać z Funduszu Zakładowych Świadczeń Socjalnych. Możliwość taka nie likwiduje jednak do końca ich obaw, związanych z niepewną sytuacją ekonomiczną. Z kolei ustawa żłobkowa upraszcza procedury sanitarne i urzędowe, związane z zakładaniem przedszkoli. Została ona podpisana przez prezydenta na początku bieżącego roku. Proces tworzenia zakładowych placówek opiekuńczych dzięki obu ustawom znalazł lepsze warunki dla rozwoju. Czy ta sytuacja coś zmieni – pokażą najbliższe lata. Temat firmowych przedszkoli spotyka się również z wątpliwościami pracowników. Co prawda, według badań firmy Wolters Kluwer Poland, 90 proc. z nich o idei firmowego przedszkola myśli pozytywnie. Zarazem jednak niektórzy pracownicy obawiają się, że przedszkole zbyt mocno związałoby ich z firmą. Szefowie dostaliby do ręki mocny argument, by na przykład zatrzymywać ich w pracy po
godzinach. Presja na dyspozycyjność mogłaby się zwiększyć.

- Mogłyby nasilić się próby przedłużania czasu pracy czy „zabierania” weekendów. A nawet stosowania szantażu emocjonalnego, na zasadzie: „Firma poszła ci na rękę, musisz się zrewanżować” – tłumaczy pracownicze wątpliwości Grażyna Roman, przez kilkanaście lat zatrudniona w dużym zakładzie. – Na ile znam korporacyjne zwyczaje, takie obawy nie są bezpodstawne. *Za, a nawet przeciw… *

d3hnajf

Rysuje się tu konflikt wartości: z jednej strony zależy nam na stabilnej pozycji zawodowej i budowanej bez wstrząsów karierze. Z drugiej – źle patrzymy na czynniki, które mogłyby zakłócić naszą mobilność. Jeśli dobrze nam w firmie, nie chcemy niczego zmieniać. Ale jeśli pojawi się nowa, atrakcyjna oferta pracy, powinno być nas stać na bezbolesne rozstanie ze starym miejscem. Tak rozumuje wielu pracowników.

Tymczasem firmowe przedszkole stanowi jasny sygnał od firmy: „Zostańcie u nas. Liczymy na długą współpracę. Dzięki oferowanym udogodnieniom wierzymy, że będziecie bardziej się starać”. Takie podejście nie każdemu się podoba.

Na szczęście dla zwolenników mobilności i braku więzów, firmowe przedszkola wciąż stanowią rzadkość. Poza finansowymi, w grę wchodzą również inne czynniki: trudności lokalowe, a także np. brak kryteriów podczas przyznawania miejsc w przedszkolach. - Generalnie nikt nie kwestionuje faktu, że firmowe przedszkole jest ideą dobrą – mówi jeden z trójmiejskich pracodawców. – Jego powstanie oznacza jednak dodatkowe kłopoty finansowe czy organizacyjne. Nie każdy pracodawca ma czas i ochotę się tym zajmować. Dlatego uważam, że szansę na oddanie dziecka do przyzakładowego przedszkola znajdą wyłącznie pracownicy dużych i silnych firm. W dodatku takich, które są zorientowane prorodzinnie.

A jak z tym jest na świecie?

Kraje zachodnie przetarły w tej dziedzinie szlaki już dawno. Koncerny takie jak Sony, American Express czy IBM od lat prowadzą firmowe placówki przedszkolne. W Polsce ich śladem w 2007 roku poszła firma ITI. W dwa lata później dołączyła polska filia koncernu Nivea. Od kilku miesięcy działa przedszkole firmy Axel Springer.

d3hnajf

Ile jest firmowych przedszkoli w Polsce? Wiadomo, że niewiele. Dokładnymi danymi nie dysponują ani MEN, ani Ministerstwo Pracy.

Wolters Kluwer Poland, serwis HR i Femmeritum podają natomiast, że 64 proc. pracodawców nie rozważa możliwości uruchomienia takiej placówki. Najczęściej wymieniane powody to zbyt wysokie koszty, problemy proceduralne oraz brak doświadczenia. Małe zainteresowanie pracowników jako przyczynę wymieniła jedna trzecia pracodawców.

Tomasz Kowalczyk/MA

d3hnajf
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3hnajf