Senat zaproponował poprawki do ustawy o OZE
Senat nie zgodził się w czwartek na odrzucenie ustawy o odnawialnych źródłach energii. Senatorowie zaproponowali kilkanaście poprawek, którymi teraz zajmie się Sejm.
16.06.2016 20:05
Większość przyjętych poprawek ma charakter legislacyjny i doprecyzowujący. Za głosowało 56 senatorów, 28 było przeciwnych, jedna osoba wstrzymała się od głosu.
W ub. tygodniu Sejm uchwalił ustawę o odnawialnych źródłach energii, która zmienia zapisy dotyczące wsparcia dla produkcji zielonej energii. Przeciwko zaproponowanym w ustawie rozwiązaniom głosowała opozycja, przeciwni im są również przedstawiciele większości środowisk związanych z OZE. Nowe zasady mają wejść w życie 1 lipca br.
Ustawa wprowadza kolejne już zmiany dotyczące wsparcia państwa dla odnawialnych źródeł energii (poprzednie pochodzą z lutego 2015 roku). Mają one pozwolić uzyskać do 2020 r. 15-proc. udział energii odnawialnej w całkowitym zużyciu energii, co wpisuje się w politykę energetyczną Unii Europejskiej.
Po zmianie rządu, nowy Sejm przegłosował tzw. małą nowelizację ustawy o OZE w ostatnich dniach 2015 roku. Na jej mocy wejście w życie czwartego rozdziału ustawy o OZE, dotyczącego m.in. aukcyjnego systemu wsparcia OZE, który ma zastąpić stosowane dotychczas "zielone certyfikaty" oraz wsparcie dla prosumentów, czyli jednoczesnych producentów i konsumentów energii z małych źródeł odnawialnych, zostało odłożone o pół roku, właśnie do 1 lipca br.
System aukcyjny polega na tym, że rząd zamawia ilość energii odnawialnej; jej wytwórcy przystępują do aukcji, którą wygrywa ten, kto zaoferuje najkorzystniejsze warunki.
Projekt nowelizacji, choć przygotowany w resorcie energii, trafił do Sejmu jako inicjatywa poselska, grupy posłów PiS. Nowe przepisy największe wsparcie w systemie aukcji energii z OZE przewidują przede wszystkim dla tych technologii, które wytwarzają energię w sposób stabilny i przewidywalny. Mniejsze wsparcie przeznaczone będzie na produkcję energii z wiatru i słońca.
Zaproponowano wprowadzenie koszyków/grup technologicznych. Powstaną też klastry i spółdzielnie energetyczne. Wprowadzono definicję biomasy lokalnej, czyli takiej, która jest pozyskana pierwotnie w promieniu do 300 km od instalacji OZE. Ustawa rozszerza też definicje prosumenta - oprócz osób fizycznych będą mogły nimi być jednostki samorządowe, parafie, szkoły. Nowe przepisy upraszczają też przepisy związane z działalnością prosumencką.
W stosunku do nowelizacji z lutego 2015 zmieni się wsparcie dla prosumentów. Zamiast taryf gwarantowanych - co zapisane było w noweli z lutego 2015 r. - otrzymają oni tzw. opusty, czyli rozliczenie różnicy między ilością energii, którą wyprodukują (np. w panelu fotowoltaicznym), a tą którą pobrali (w czasie, gdy nie świeci słońce i panel nie wytwarza prądu).
Właściciele najmniejszych mikroinstalacji (do 10 kW) mogą liczyć na opust w stosunku 1 do 0,8. Rząd proponował, by wszyscy prosumenci mogli korzystać z opustu w stosunku 1 do 0,7. System opustowy krytykuje z jednej strony większość organizacji związanych z energetyką prosumencką z drugiej operatorzy systemu. Marek Kulesa z Towarzystwa Obrotu Energią mówił, że współczynnik nie pokryje ich kosztów, więc straty, jakie poniosą będą liczone w milionach zł rocznie.
Nowe przepisy określają ilość biomasy w tzw. instalacji spalania wielopaliwowego. Jest to instalacja, w której wytwarza się energię elektryczną, ciepło lub chłód, dzięki spaleniu biomasy lub paliwa gazowego z paliwami kopalnymi. Ma jej być ponad 15 proc. łącznej wartości energetycznej wszystkich spalonych paliw. We współspalaniu będzie można też wykorzystywać ulegające biodegradacji odpady komunalne czy przemysłowe. W ustawie znalazły się też krytykowane przez opozycję i ekologów zapisy dotyczące tzw. drewna energetycznego oraz dotyczące biomasy zanieczyszczonej. Zdaniem Urzędu Regulacji Energetyki zapisy te są niejasne i mogą prowadzić do nadużyć przy spalaniu biomasy w elektrowniach.
Spore kontrowersje budzi też zapisanie w ustawie tzw. opłaty przejściowej, która jest dopisywana do rachunków za energię odbiorców końcowych i wynika z kosztów likwidacji kontraktów długoterminowych elektrowni KDT. Zgodnie z zapisami ma ona wzrosnąć z 3,87 zł do 8 zł brutto miesięcznie. Rocznie daje to 96 zł dla gospodarstwa domowego.
Tzw. ustawa KDT z 2007 r. dotyczy zasad pokrywania kosztów powstałych u wytwórców w związku z przedterminowym rozwiązaniem umów długoterminowych sprzedaży mocy i energii elektrycznej. Gwarantuje ona uprawnionym wytwórcom energii pomoc publiczną. Spółka Zarządca Rozliczeń przekazuje im pieniądze (czyli właśnie opłatę przejściową) od odbiorców za pośrednictwem operatorów systemów dystrybucyjnych. KE uznała to za pomoc publiczną i zażądała ich rozwiązania; po długich negocjacjach wydała jednak decyzję zatwierdzającą obowiązującą ustawę o KDT.
Przedstawiciele resortu energii tłumaczą, że podwyższenie opłaty przejściowej jest konieczne, ze względu na ponad miliardowe zadłużenie Zarządcy Rozliczeń.
Przeciwko zgłoszonej w Senacie poprawce dotyczącej zmiany zasad określania obowiązku zakupu energii cieplnej ze źródeł odnawialnych, oponował prezes URE Maciej Bando. Zwrócił on uwagę, że jeden z jej zapisów może doprowadzić do wzrostu cen energii cieplnej, bo zamiast ograniczenia ustawowego (jak jest obecnie) limity te będzie ustalał - w drodze rozporządzenia - minister energii. Szef URE przypomniał, że ok. 73 proc. kosztów energii to właśnie koszty ciepła. "Ta poprawka powoduje skasowanie limitu wzrostu ceny ciepła, która wejdzie w życie od 1 września br. Do 1 września br. mamy ustawowo ograniczony wzrost cen ciepła (...). Wsparcie dla OZE było zapisane i istniał obowiązek zakupu ciepła z OZE, ale ustawa wyraźnie i jasno chroniła konsumentów przed wzrostem cen ciepła powyżej poziomu inflacji" - mówił. Wiceminister energii Andrzej J. Piotrowski zapewnił, że rząd "nie strzeli sobie w stopę" i nie doprowadzi do podwyżek cen ciepła. Jak powiedział PAP, ceny te mogą nawet spaść.