Sezon bez sezonowych

W przetwórniach, gospodarstwach rolnych, restauracjach, hotelach brakowało w tym roku pracowników sezonowych. Przedsiębiorcy przewidywali, że będą musieli zwinąć interes. Poradzili sobie wydłużając czas pracy i ustanawiając więcej nadgodzin

Sezon bez sezonowych

06.08.2007 | aktual.: 06.08.2007 15:45

W przetwórniach, gospodarstwach rolnych, restauracjach, hotelach brakowało w tym roku pracowników sezonowych. Przedsiębiorcy przewidywali nawet, że będą musieli zwinąć interes, ale jak podaje "Gazeta Wyborcza" poradzili sobie.

Na większych obrotach

Gazeta podaje przykład restauracji, z której w czerwcu odeszły trzy kelnerki. Wolały pracować za granicą. Kierowniczka rozmawiała z 15 osobami i nikogo nie zatrudniła.

- Nikogo na ich miejsce nie znalazłam. Oferuję stałą umowę o pracę. Ogłaszam się w prasie, radiu, że potrzebuję pomoc kuchenną, sprzątaczki, pracowników gospodarczych, kelnerki. Jak ktoś się zgłosił, nie przychodził na rozmowę. Jak przyszedł zaraz odchodził - mówi "Gazecie Wyborczej" Teresa Pomianowska, kierowniczka restauracji "Stangret". - Sami dokładamy sobie pracy, są nadgodziny, pracuje mniej ludzi, ale na większych obrotach, i czekamy na koniec wakacji. Przecież biznesu nie zamknę. Skończą się wakacje, ludzie wrócą z zagranicy, z doświadczeniem i będą szukać u nas pracy.

Wydłużyliśmy pracę

Tradycyjnym miejscem sezonowego zatrudnienia latem są zakłady przetwórstwa owoców. I tutaj brakujących pracowników zastępują ci, którzy pracują dłużej.
- Jest dużo trudniej o pracownika niż rok temu. Mieliśmy problemy z zatrudnieniem, zwłaszcza mężczyzn, na stanowiska produkcyjne, przy taśmie, do rozładunku. Poradziliśmy sobie nadgodzinami, wydłużeniem czasu pracy - mówi Halina Gąsior, specjalistka ds. kadr w zakładach przetwórstwa owoców Polfreeze w Kielcach.
Jak przekonuje Gąsior, pracownicy zgadzają się na nadgodziny, bo zarabiają więcej.

Nie ma czego zbierać?

Najtrudniej miało być w rolnictwie. Ministerstwo Pracy odblokowało nawet rynek dla Rosjan, Ukraińców i Białorusinów, ale oni niezbyt chętnie przyjeżdżają do ciężkiej pracy w polu. Sprawę załatwiła sama natura.
- Przymrozki spowodowały, że zbiory są znacznie niższe. Jakoś sobie dajemy radę. Truskawki, maliny zebrane, pozostał jeszcze sezon na jabłka, a i te wymarzły - mówi gazecie Ryszard Ciźla, prezes Świętokrzyskiej Izby Rolniczej.

To, że w tym roku rynek poradził sobie z brakiem pracowników sezonowych, nie oznacza, że pracodawcy mogą spać spokojnie.
- U nas w rolnictwie tak jest, że po roku chudym mamy klęskę urodzaju. Jak się nic nie zmieni, w przyszłym roku będzie tragedia - mówi Ciźla. - Białorusini i Ukraińcy wolą pracować w Rosji. Jeśli nie zmniejszą się u nas koszty pracy i biurokracja, wyjazd do Polski nie będzie dla nich atrakcyjny.

Przed sezonem Ministerstwo Pracy podawało, że w Polsce zabraknie kilkaset tysięcy pracowników sezonowych. Według szacunków GUS-u sprzed sezonu tylko w rolnictwie potrzeba ich było 500 tysięcy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)