Sinologia bije rekordy popularności w Polsce. Studenci przeczuwają zmiany?
W Polsce zapanował prawdziwy boom na sinologię. Kierunki orientalistyczne to obecnie jedne z najbardziej obleganych studiów. - Młodzi ludzie wyprzedzają dyskurs publiczny w Polsce. XXI wiek jest wiekiem Azji - mówi Wirtualnej Polsce Radosław Pyffel, prezes Centrum Studiów Polska-Azja (CSPA). W dobie chińskiej dominacji gospodarczej sinologia jest dla wielu osób inwestycją w przyszłość. Jak bardzo opłacalną?
17.08.2015 | aktual.: 17.08.2015 11:26
W roku akademickim 2015/2016 najbardziej popularnymi kierunkami studiów na Uniwersytecie Warszawskim pod względem liczby osób na jedno miejsce były japonistyka - 25 osób na jedno miejsce (limit 20) oraz sinologia - 20 osób na jedno miejsce (limit 15).
- Największa rywalizacja o jedno miejsce toczyła się na kierunkach orientalistycznych, na których są niewielkie limity przyjęć. To sytuacja powtarzająca się już od kilku lat - mówi Olga Basik z biura prasowego Uniwersytetu Warszawskiego. Dane ze stolicy pokazują trend, który można zauważyć także na innych uczelniach w Polsce. Studia sinologiczne lub związane z Dalekim Wschodem oferują m.in. Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Gdański, czy Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Prężnie rozwijają się także ośrodki naukowe, takie jak Centrum Współpracy Polska-Chiny - Instytut Konfucjusza przy Politechnice Opolskiej. Na włączanie w program nauki języka chińskiego, decyduje się także coraz więcej prywatnych szkół językowych w całym kraju. Powód?
- Młodzi ludzie wybierają dzisiaj coś zupełnie innego, wyprzedzają dyskurs publiczny w Polsce. Obecnie to Azja staje się centrum współczesnego świata, a jeśli Azja to głównie język chiński. Wystarczy spojrzeć na największe rynki światowe czy inwestycje w innowacje i rozwój technologiczny - mówi nam Radosław Pyffel, prezes Centrum Studiów Polska-Azja (CSPA).
- XXI wiek staje się stuleciem Azji i nie dziwię się młodym ludziom, że szukają tam dla siebie szansy lub starają się do tego przygotować – dodaje.
Chiński nowym językiem studentów?
- W moim przekonaniu warto studiować zarówno sinologię, jak i inne kierunki związane z Chinami. gwoli wyjaśnienia, prawdziwe sinologie to tradycyjne studia filologiczne, czyli studia nad językiem. Poza tym istnieją takie kierunki jak Studia Azjatyckie, gdzie przekazywana jest bardziej przekrojowa wiedza o Chinach: historii, kulturze, gospodarce, polityce, społeczeństwie - z dodatkiem języka chińskiego - tłumaczy Adrian Brona, student studiów azjatyckich Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ i ekspert Centrum Studiów Polska-Azja (CSPA). Brona za działalność naukową został nagrodzony stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego dla wybitnych studentów. Jest także laureatem Diamentowego Grantu.
- Z punktu widzenia studenta kluczowe jest, by dany kierunek oferował możliwość nauki języka chińskiego w rozsądnym zakresie. Co najmniej 2-3 razy w tygodniu przez cały okres studiów - dodaje Adrian.
Studia sinologiczne mają przygotować absolwentów do pracy w polsko-chińskich lub europejsko-chińskich spółkach, podmiotach naukowych, medialnych czy kulturowych. Osoby z biegłą znajomością języka chińskiego mogą poszukiwać pracy w biurach tłumaczeń, biurach turystycznych, ambasadach i placówkach konsularnych, dyplomacji, izbach gospodarczych czy międzynarodowych koncernach w Polsce i na świecie.
Sama znajomość języka jednak nie wystarczy. Rynek jest bardzo konkurencyjny. W wyniku obecnej popularności studiów związanych z Dalekim Wschodem, za kilka lat w Polsce może brakować miejsc pracy dla sinologów. Warto więc przeanalizować plany rozwoju własnej kariery zawodowej, by w przyszłości jako sinolog wyspecjalizować się w jednej dziedzinie.
Perspektywy rozwoju zawodowego dla specjalistów są duże. Chińskie firmy przebijają się do czołówki światowej - starczy wspomnieć internetowego potentata Alibabę, Lenovo czy Huawei. W pierwszej piątce największych banków świata, aż cztery to banki chińskie. A chińskie marki z roku na rok pną się także w górę w globalnych rankingach. Praktycznie każda licząca się w świecie firma ma też w Chinach swoją filię.
- Można powiedzieć, że perspektywy zawodowe są dobre. Absolwenci prawie nie mają problemu ze znalezieniem pracy. Dość łatwo rozpocząć studia w Chinach. Stypendia oferowane są przez Instytut Konfucjusza, rząd chiński, uniwersytety chińskie, rządy lokalne, czy związki uniwersytetów. Po studniach w Chinach dużo osób zostaje, by tam pracować. Niektórzy wybierają inne kraje np. Wielką Brytanię - mówi Liu Wansheng, szef Wydziału Edukacji Ambasady Chińskiej Republiki Ludowej w Polsce.
Emigracja? Kierunek Azja
Ile można zarobić na znajomości języka chińskiego? Weźmy na przykład polskich korepetytorów, którzy biegle posługują się językiem chińskim i angielskim. Ucząc angielskiego w Chinach, przy 15-20 godzinach pracy tygodniowo, mogą liczyć na zarobki od 5 do 10 tys. zł miesięcznie. Osoby, którym uda zatrudnić się w Chinach w międzynarodowych korporacjach mogą zarobić od 20 do 40 tys. zł miesięcznie.
W Polsce zarobek nauczyciela języka chińskiego to około 4 tys. zł za miesiąc. W przypadku zleceń na tłumaczenia od 300 do 1000 zł za dzień. Na tle chińskich zarobków Polska nie wypada najlepiej.
Nie dziwi więc zjawisko emigracji wśród studentów kierunków orientalistycznych. Większość młodych absolwentów sinologii nie widzi swojej przyszłości w Polsce. Dostrzegają oni za to ogromny potencjał na rynkach azjatyckich. W stawianiu pierwszych, samodzielnych kroków studentom pomagają uczelnie, najzdolniejszych wysyłają na stypendia do Chin.
- Po trzecim roku sinologii studenci UW otrzymują roczne stypendia na umowie rządowej – ponad połowa osób po ich odbyciu zostaje w Chinach. Część z tych młodych ludzi pracuje jako lektorzy lub korepetytorzy, ucząc języka angielskiego. Później najlepsi ubiegają się o etaty w międzynarodowych korporacjach - mówi dr Małgorzata Religa, kierownik Zakładu Sinologii Uniwersytetu Warszawskiego. Podobnie jest z innymi uczelniami w kraju, które mają podpisane umowy o współpracę z chińskimi uniwersytetami.
Dla wielu młodych wyjazd z Polski jest szansą rozwoju kariery zawodowej i możliwością podniesienia warunków życia. Status Europejczyka w Chinach jest wyższy niż na Zachodzie.
- Polacy w Azji są poważani i odbierani po prostu jako Europejczycy, a Chiny cenią Europę, bo kojarzy im się ona ze wspaniałą historią. Pozycja społeczna Europejczyka jest zatem dosyć wysoka i nadal cieszy się on w Chinach sporym prestiżem. Zwłaszcza, jeśli dobrze wykonuje swoją pracę nauczyciela języka czy specjalisty - mówi Radosław Pyffel, prezes Centrum Studiów Polska-Azja (CSPA). - Mimo to pamiętajmy, iż w kulturze chińskiej obcokrajowcy odbierani są jako goście - dodaje.
Nowa potęga gospodarcza
Chiny są dziś kluczowym graczem na rynku azjatyckim, a także jedną z najpotężniejszych gospodarek świata. To państwo o silnej pozycji na arenie międzynarodowej. Od kilku lat zacieśniają się relacje gospodarcze i polityczne między Chińską Republiką Ludową, a Polską. W grudniu 2011 roku prezydenci obu państw podpisali w Pekinie ustanowienie partnerskich stosunków strategicznych. Osiągnięto porozumienie w kwestii pogłębienia współpracy w sprawach regionalnych i międzynarodowych. Według informacji Polsko-Chińskiej Izby Przemysłowo Handlowej w 2014 roku wartość polskiego importu z Chin wyniosła ponad 14 mld dol., a wartość eksportu ok. 3 mld dol.
- W bilansie obrotów handlowych roku 2014 odnotowano 13,4-proc. wzrost wartości importowanych z Polski produktów przy jednoczesnym 31,5-proc. wzroście wartości chińskiego eksportu do Polski. W roku 2013 wartości te wynosiły odpowiednio: 1,5 proc. oraz 12 proc. - informuje PCHIPH.
Według danych GUS, główne towary eksportowe Polski do Chin to m.in. miedź (42 proc. wartości eksportu), chemikalia, meble, przełączniki elektryczne, części pojazdów samochodowych, aparatura do telefonii, wyroby gumowe, czy koncentraty ołowiu.
Pogłębiają się także kontakty polityczne między Polską a Chinami. Komitet Międzyrządowy z udziałem ministrów spraw zagranicznych spotyka się co roku, szczyty z udziałem premierów Polski i Chin mają miejsce co dwa lata. Raz w roku odbywa się także spotkanie szefów rządów grupy 16+1, czyli Chin i 16 krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
- Polska jest również ważnym państwem w chińskim projekcie "Jednego szlaku i jednego pasa", popularnie nazywanym Jedwabnym Szlakiem 2.0 oraz jednym z państw założycieli (jedynym w Europie Środkowej) w Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, powołanym z inicjatywy Chin. Te ożywione kontakty wskazują na coraz większe zapotrzebowanie zarówno sektora prywatnego, jak i publicznego, na specjalistów od Chin - przy realizacji projektów handlowych, jak i chociażby do obsady placówek zagranicznych państwa polskiego - ambasady i konsulatów (np. nowo otwieranego konsulatu w mieście Chengdu), biur promocyjnych polskich regionów czy innych instytucji – mówi Adrian Brona, student UJ i ekspert Centrum Studiów Polska-Azja (CSPA).
Perspektywa dalszego rozwoju jest realna. Dużo mówi się o inwestowaniu chińskiego kapitału w Polsce i zatrudnianiu do pracy Polaków. Chińczycy preferują zatrudnianie przedstawicieli swojej narodowości, ale przybywa osób, które dzięki wysokim kwalifikacjom być może spełnią oczekiwania wymagających przedsiębiorców z Azji. Chińczycy bardzo cenią sobie możliwość rozmowy z obcokrajowcami w swoim języku. Dynamicznie rozwija się także branża usługowa. Może ona oferować na rynku pracy duże możliwości. Chińczycy bowiem masowo wyjeżdżają za granicę w celach turystycznych. Tylko w 2014 roku wydali oni za granicą około 165 miliardów dolarów. To rekord na skalę światową.
Język chiński powoli wypiera wszechobecny angielski. Niemal 1,2 miliarda osób na świecie porozumiewa się po chińsku. Obecnie nawet 100 milionów osób może uczyć się tego języka jako drugiego. Amerykańscy analitycy twierdzą, że za 10 lat Stany Zjednoczone zostaną zdetronizowane, a nową, pierwszą gospodarką świata zostaną właśnie Chiny.