Trwa ładowanie...

Siódme: mniej kradnij

Drobne kradzieże to plaga polskich sklepów. Kradną i klienci, i pracownicy. Tymczasem rząd chce podnieść granicę,
od której kradzież uznawana jest za przestępstwo z 250 zł do prawie 1 tys. zł.

Siódme: mniej kradnijŹródło: Checkpoint
d2wvgdh
d2wvgdh

Drobne kradzieże to plaga polskich sklepów. Kradną i klienci, i pracownicy. Tymczasem rząd chce podnieść granicę, od której kradzież uznawana jest za przestępstwo z 250 zł do prawie 1 tys. zł.

Pod koniec maja lokalne i ogólnopolskie media obiegła sensacyjna wiadomość: pewien właściciel sklepu z Poznania za pomocą kamery wideo nagrywa złodziei, którzy okradają jego sklep, a filmy z ich wizerunkiem publikuje w internecie w YouTube. O sprawie napisał „Głos Wielkopolski”, nagrania z monitoringu pokazała telewizja.

Dziennikarze z troską pochylali się nad losami detalisty, który postanowił pójść na wojnę z wyrostkami z poznańskiego Łazarza, regularnie ogałacającymi jego placówkę z chipsów i batoników. Roztrząsali legalność jego działań i ubolewali nad bezczynnością policji, której nie chce się ścigać złodziei kradnących za mniej niż 250 zł. Taki jest bowiem wciąż w Polsce próg oddzielający drobne kradzieże, które są wykroczeniami, od grubszych, które prawo uznaje za przestępstwo i ściga z pełną surowością.

Akty desperacji

Marek Obtułowicz, który wraz z żoną od sześciu lat prowadzi sklep Mikrus przy ul. Głogowskiej w Poznaniu, twierdzi, że w tym czasie stracił na skutek kradzieży ok. 10 tys. zł.

d2wvgdh

Większość incydentów to zuchwałe kradzieże dokonywane przez młode osoby. Niewielki sklep spożywczomonopolowy otwarty jest do godz. 2 w nocy. To w zasadzie jego racja bytu, bo najwięcej przychodów czerpie ze sprzedaży piwa i napojów alkoholowych, a ta nasila się w godzinach wieczornych. Tyle że późny wieczór i noc to także czas wzmożonej aktywności agresywnych złodziejaszków.

– Mąż postanowił z tym skończyć. Nie dość, że jesteśmy okradani, to nie czujemy się bezpiecznie. Nie możemy zająć się swoją pracą, która przez te kradzieże przynosi nam straty. Mamy kontakt z policją, pomaga nam dzielnicowy – skarżyła się dziennikarzom Grażyna Obtułowicz.

Scenariusz napadu jest zazwyczaj podobny. Złodziej wchodzi do sklepu i zabiera to, co jest pod ręką, na dodatek nic nie robiąc sobie z właściciela, który by go złapać, musi wydostać się zza kontuaru i przecisnąć między wąsko ustawionymi półkami.

Obtułowiczom zdarzyło się nawet, że klient, który chciał zapłacić za zakupy kartą płatniczą, kiedy ta nie zadziałała, bez skrupułów zabrał zakupy i uciekł ze sklepu. Były także przypadki fizycznej napaści na sprzedawcę. Raz klient rzucił w sprzedawcę butelką. W filmie dostępnym w YouTube stojącego w drzwiach właściciela sklepu oblewa piwem podchmielony złodziejaszek. Gdy Obtułowicz wrócił za ladę, ten wszedł do sklepu i ukradł opakowanie drobnych słodyczy.

d2wvgdh

Właściciel Mikrusa w kolejnym filmie tłumaczy, że udostępnia wizerunek złodzieja, aby inni właściciele sklepów przyjrzeli się, kto może ich okraść. A także pokazać sąsiadom złodzieja, kto mieszka obok nich.

Policja jest bezradna, bo takich spraw w mieście są tysiące, a niskie zagrożenie karą sprawia, że często nie opłaca się nawet ścigać sprawców.

Czy pomagają próby samodzielnego piętnowania drobnych złodziei? Też raczej nie. Świadczy o tym choćby opisywany przez „Handel” jesienią ubiegłego roku przypadek Eugeniusza Kaczyńskiego z Zambrowa, który podobną walkę ze złodziejami prowadzi od ponad 10 lat.

d2wvgdh

Na początku przed jego sklepem stanęła klatka z napisem: „Jestem złodziejem i czekam na policję”. Nie pomogło, chociaż groźba oczekiwania w tym miejscu na przyjazd funkcjonariuszy sprawiała, że niejeden złodziej potulnie oddawał skradziony towar. Potem przy wejściu do sklepu zawisła tablica, a na niej zdjęcia nieuczciwych klientów – jak w filmie „Miś” Stanisława Barei. W końcu Kaczyński, podobnie jak Obtułowicz, zaczął publikować filmy z monitoringu. Tyle że nie w internecie, a na wielkim telebimie w centrum 30-tysięcznego miasteczka. Też nie pomogło. Kradli jak kradną, bo każdy uważa, że jemu się uda, a niektórym trudno żyć bez tego dreszczyku emocji, który daje przemycenie dezodorantu za paskiem spodni.

Społeczne przyzwolenie

Próby publicznego piętnowania złodziei są nieskuteczne, bo w społeczeństwie istnieje stosunkowo wysokie przyzwolenie na tego typu działalność. Drobna kradzież nie dyskwalifikuje towarzysko, w niektórych środowiskach jest wręcz powodem do nobilitacji, dowodem sprytu i zaradności sprawcy. Stąd bierze się zresztą również przeświadczenie organów ochrony prawnej w naszym państwie o stosunkowo niskiej społecznej szkodliwości tego rodzaju czynów. W końcu sędziowie, policjanci i prokuratorzy żyją w tym samym społeczeństwie i ulegają tym samym zbiorowym przeświadczeniom. Ostatnio dali temu wyraz także politycy. Rząd, pracując nad nowelizacją prawa karnego, za namową prokuratury wspieranej przez policję zamierza podwyższyć próg, od którego kradzież uznawana jest za przestępstwo – z 250 zł do prawie 1 tys. zł.

Polska Izba Handlu zaprotestowała przeciwko proponowanym zmianom: – Nawet przy dzisiejszej konstrukcji prawa drobne kradzieże są zmorą właścicieli sklepów. Przyłapanie złodzieja na gorącym uczynku nic nie daje, bo przywłaszczenie mienia o wartości do 250 zł jest zaledwie wykroczeniem – mówi Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu. – Już dziś funkcjonują zorganizowane szajki złodziejskie, które kradną w sklepach towar nieprzekraczający tej wartości. Czterokrotne podniesienie tego progu będzie oznaczało jeszcze większą swobodę dla przestępców. Proceder stanie się na tyle opłacalny, że zajmą się nim nie tylko młodzieżowe gangi, ale i zorganizowane grupy przestępcze – dodaje Nowakowski.

d2wvgdh

Prezes zapowiada, że PIH nie zrezygnuje i będzie twardo negocjować z rządem, by nie dopuścić do jeszcze większego przyzwolenia na złodziejstwo.

Praworządność kontra ekonomia

Kto zwycięży w tym sporze, trudno ocenić, bo nie da się odmówić racji żadnej ze stron. Polskie sądy nie nadążają z rozpatrywaniem nadmiaru spraw, którymi są obciążone, i uginają się pod ciężarem skomplikowanych procedur. Łatwo sobie wyobrazić paraliż, jaki dotknąłby je w przypadku zalewu procesami o batonika, paczkę chipsów czy butelkę piwa, który nastąpiłby po obniżeniu progu ścigania złodziei. Z kolei trudno odmówić właścicielom sklepów prawa do obrony własności i ciężko zarobionych pieniędzy.

Rafał Pisera

d2wvgdh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2wvgdh