Sklep "Słodka Dziurka" na sprzedaż przez zakaz handlu. Obroty spadły o połowę

- Jak wprowadzili 500+ to obroty wystrzeliły, niestety zaraz potem wszedł zakaz handlu i obroty spadły o 50 proc. W piątki, soboty i poniedziałki praktycznie nie mam klientów. Wszyscy się "obkupują" w marketach przed niedzielą, jak na święta - mówi Katarzyna Jaworska, właścicielka sklepu "Słodka Dziurka".

Sklep "Słodka Dziurka" na sprzedaż przez zakaz handlu. Obroty spadły o połowę
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Krzysztof Janoś

19.01.2020 20:01

- Zmieniam branżę. Kończę studia dietetyczne, jestem trenerem personalnym i chce otworzyć swój gabinet. Szkoda mi tego sklepu. Sama to wszystko prowadziłam przez blisko 6 lat. Zżyłam się z klientami, znamy się tu doskonale, zamawiam dla nich produkty, ulubione owce, warzywa, ciasta. Jednak dłużej już tego nie mogę robić - mówi właścicielka sklepiku.

Co się przyczyniło do podjęcia tej decyzji? - Jak jeszcze dwie niedziele w miesiącu były z zakazem handlu [2018 r. - red.], to było tylko trochę gorzej. Jednak od zeszłego roku, z jedną niedzielą handlową, zaczęło się robić nieciekawie. Sprzedaję sklep, więc mam pełne dane. Obroty spadły o połowę - mówi Jaworska.

Jak dodaje, blisko jej sklepu ma osiedlową Biedronkę i Lidla i widzi przed weekendem ludzi z pełnymi koszami. - W piątki, soboty i poniedziałki praktycznie nie mam klientów. Wszyscy się "obkupują" w marketach przed niedzielą, jak na święta. Jak wprowadzili 500+ to obroty wystrzeliły. To były czasy, a potem już było tylko gorzej. Poza tym, nie chce za 10 lat dalej nocami targać ziemniaków - mówi pani Katarzyna.

Klienci się obrażają

Dlatego "Słodka Dziurka" została wystawiona na sprzedaż na OLX. Właścicielka za 20 tys. zł chce odstąpić ten w pełni wyposażony i zatowarowany sklep spożywczy. W lokalu są wszystkie potrzebne meble i sprzęty, jak lodówki, zamrażarki, kasa fiskalna, terminal.

- Prawo najmu i cesje umów mogę przekazać błyskawicznie. Nie chciałabym przerywać ciągłości sprzedaży, bo wystarczy jeden dzień, kiedy sklep jest zamknięty i klienci się obrażają, i przenoszą do konkurencji. A ja tutaj na stałe obsługuje 5 najbliższych bram w dużych blokach - mówi Katarzyna Jaworska.

"Słodka Dziurka" nie jest jedynym małym sklepem wystawionym na OLX. W samym tylko Wrocławiu i okolicach jest ich kilkanaście. Wynająć swój wolno stojący pawilon chce też pan Wojtek. Planuje wyjść z tego handlowego interesu i za miesięczny czynsz - 5 tys. zł - udostępniać tę powierzchnie swojemu następcy.

- Przy tych podatkach, ZUS, biurokracji, rosnących kosztach, nie da się normalnie mieć mikroformy. Załamała mnie też obietnica małego ZUS dla przedsiębiorców. Komuś się wszystko pomyliło. Ja się na niego nie łapie, bo mam przychodu 500 tys. zł. Tyle, że nikt nie bierze pod uwagę jak śmieszne mogą być z tego zyski - mówi pan Wojtek.

Celowe działanie?

Rzeczywiście. Największy zysk na rozszerzeniu "Małego ZUS-u" odczują osoby, które generują roczny przychód pomiędzy 63 tys. zł a 120 tys. zł, ale ich dochód oscyluje wokół 3 tys. zł miesięcznie.

- Warunki prowadzenia małego biznesu mnie dobiły. I jeszcze te niedziele z zakazem, miały nam pomóc, ale tylko pogorszyły sprawę. Ludzie kupują tam taką masę towarów w soboty, że tylko na tym tracimy. Zdałem sobie sprawę, że to może być szerszy plan. Okazało się, że na rynku brakuje pracowników, to wymyślili, by dobić drobnych przedsiębiorców. Niech idą robić dla koncernów za grosze - mówi Wojtek.

Pani Justyna też ma dosyć codziennej walki. Odstąpi swój sklepik za 21 tys. zł, ale bez towaru. Firmę prowadzi z mężem. Nikogo nie zatrudniają. - Niedziele niehandlowe nic nie przyniosły. W ogóle nie widzimy wtedy wzrostu sprzedaży. Ponadto, co to za wolne niedziele, kiedy ja mam pracować. To ma być dla mnie ta korzyść? Obroty ciągle spadają, bo markety potrafią się obronić przed zakazem i mają promocje przed weekendem - mówi pani Justyna.

Podobnie jak jej poprzednicy, skarży się również na wzrost wszystkich kosztów związanych z prowadzeniem działalności sklepu. ZUS, prąd, śmieci itd.

Sklepik potrzebny

- Proszę tylko nie pisać, który to sklepik. Nie powiedziałam jeszcze klientom, bo będzie lament. Wszyscy ciągle mówią, że jest on na osiedlu potrzebny. Tyle, że ja też potrzebuje godnych dochodów i czasu wolnego. Tego teraz mali sklepikarze nie mają - mówi pani Justyna.

Polacy mają coraz więcej pieniędzy i wydają też więcej. Sklepy zadowolone? Chyba nie te małe, bo ubywa ich ostatnio najszybciej od piętnastu lat. Za to supermarkety i Żabki mnożą się na potęgę. Jeden z efektów zakazu handlu w niedziele jest odwrotny od spodziewanego.

Według raportu GUS "Rynek wewnętrzny 2018", w pierwszym roku obowiązywania przepisów, wyłączających większość sklepów z możliwości handlu w niedziele, ubyło aż 15,2 tys. punktów handlowych. Tak się złożyło, że to największy spadek od 2004 r.

Na koniec grudnia 2018 było ich już łącznie niecałe 340 tys. To najmniej w tym wieku. Dla porównania jeszcze w 2006 było to prawie 400 tys. sklepów, a w 2002 prawie 450 tys. W latach 2012-2016 sklepów nawet przybywało.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Finanse
wiadomościhandelgospodarka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (750)