Solidarność i dywersyfikacja podstawą bezpieczeństwa energetycznego UE
Solidarność i dywersyfikacja to drogi do bezpieczeństwa energetycznego i konkurencyjności UE - oceniali uczestnicy dyskusji o niezależności energetycznej, zorganizowanej we wtorek przez Instytut Francuski oraz Ośrodek Kultury Francuskiej i Studiów Frankofońskich UW.
09.12.2014 17:40
Jak mówił szef Rady Gospodarczej przy Premierze Jan Krzysztof Bielecki, w trzech głównych wymiarach konkurencyjności - koszcie i dostępności kapitału, elastyczności rynku pracy i cenach energii - UE przegrywa z USA. Zdaniem Bieleckiego, sytuacja UE będzie się komplikować, jeśli Unia będzie kontynuować bez zmian "zieloną rewolucję" energetyczną. Wtedy - wzorem Niemiec - stanie przed dylematem, co subsydiować - gospodarstwa domowe kosztem przemysłu czy odwrotnie, bo ta rewolucja polegająca na rozbudowie odnawialnych źródeł energii wymaga olbrzymich kosztów - mówił.
Zdaniem Bieleckiego, pewną szansą byłoby budowanie zalążków wspólnej polityki energetycznej UE i stąd kwietniowa propozycja "unii energetycznej", zgłoszona przez Donalda Tuska. Wydaje się, że kontrowersje budzą tylko dwie kwestie - mechanizmy solidarnościowe i polityka wspólnych zakupów - dodał.
Jednak zdaniem b. dyrektora wykonawczego Międzynarodowej Agencji Energetycznej Claude'a Mandila, który doradza KE, pomysł centrali zakupowej autorstwa Tuska jest bardzo zły. "Potrzebujemy elastyczności, różnych dróg, możliwości zmiany dostawcy, a centralny system zakupowy gazu z monopolem - Gazpromem - po drugiej stronie to dokładne zaprzeczenie tego" - mówił. Podkreślał też, że Gazpromowi zarzuca się, iż jest zbyt blisko Kremla, a unijna centrala zakupowa jeszcze podnosi rangę rosyjskiego koncernu - ocenił.
Według Mandila, centralne zakupy gazu zniszczą wewnętrzny unijny rynek, a najlepszy sposób zbicia cen to pokazanie Gazpromowi, że jest tańsza alternatywa, jak LNG.
W kwestii gazu sytuacja UE jest nawet lepsza niż sama Unia mówi, tylko jedna czwarta gazu pochodzi z Rosji, jest własne wydobycie, Norwegia, LNG, Algieria - mówił Mandil. Natomiast, jego zdaniem, dla regionów znacznie bardziej uzależnionych od Gazpromu najważniejsza jest wewnątrzunijna solidarność.
Aby żadne państwo członkowskie nie czuło się zagrożone, potrzeba interkonektorów i woli politycznej, co do której nie jestem do końca przekonany, że istnieje - ocenił. "Mam wrażenie, że Niemcy nie mają poczucia solidarności, bo uważają, że za solidarność zawsze płacą oni" - powiedział Mandil.
Poseł Piotr Naimski mówił z kolei, że surowca energetycznego w postaci węgla Polska ma tyle, że może być niezależna od perturbacji za granicą. Zdaniem Naimskiego, Polska powinna oszacować, ile węgla będzie potrzebować w przewidywalnej przyszłości i tylko tyle przygotować do eksploatacji, natomiast ochrona środowiska nie powinna sprowadzać się do walki z emisją CO2. Łączenie klimatu i energii to droga do katastrofy, wydaje się, że dowodów na to, iż powodem zmian klimatycznych jest emisja CO2 jest za mało, by zmieniać politykę gospodarczą, bezpieczeństwa i stosunki międzynarodowe - mówił.
Mandil wyraził jednak opinię, że wśród naukowców panuje konsensus co do zmian klimatycznych i żadne państwo nie może się uchylać przed walką z ich przyczynami. Co nie oznacza walki z węglem - zastrzegł. Jego zdaniem olbrzymią porażką polityki klimatycznej UE było wyznaczenie sztywnego 20 proc. celu udziału źródeł odnawialnych (OZE) na rok 2020, bo w rezultacie, chcąc go osiągnąć energię ze źródeł odnawialnych produkuje się za każdą cenę, a nie najtaniej. To zabiło rynek, bo produkcja OZE jest kupowana nawet wtedy, gdy nie ma popytu - wskazał.
Jego zdaniem, rezygnując z taryf gwarantowanych dla OZE i zbyt drogich źródeł, używając danego źródła tam, gdzie się to opłaca - np. słońca na południu, a nie na północy Europy - można pozbyć się w dużym stopniu problemu subwencji, psujących rynek energii elektrycznej i podnoszącej jej ceny.