Solidarność: subsydiowanie zatrudnienia tańsze niż wzrost bezrobocia
Na miesięczne koszty zasiłku i ubezpieczenia
dla 100 tys. bezrobotnych państwo wydaje ponad 69 mln zł, podczas
gdy na subsydiowanie zatrudnienia dla 100 tys. osób musiałoby
przeznaczyć niecałe 64 mln zł - przekonuje NSZZ "Solidarność".
04.05.2009 | aktual.: 04.05.2009 18:16
Subsydiowanie zatrudnienia, czyli dopłacanie przez rząd do pensji pracowników w przedsiębiorstwach, które - dotknięte kryzysem - są zmuszone ograniczyć bądź zatrzymać produkcję, jest jednym z postulatów Pakietu Antykryzysowego, przedstawionego rządowi przez partnerów społecznych. Zadaniem "S", pozwoliłoby to zapewnić funkcjonowanie zagrożonych firm i bezpieczeństwo zatrudnienia pracownikom.
Jak przekonywał w poniedziałek na konferencji prasowej przewodniczący "S" Janusz Śniadek, subsydiowanie zatrudnienia jest dla budżetu państwa tańsze niż wzrost bezrobocia.
_ Nie ma rozwiązań, które - jak chciałby minister finansów Jacek Rostowski - byłoby bezkosztowe. Każde rozwiązanie w obecnej sytuacji jest kosztowne, chodzi o to, żeby wybierać te, które będą generować koszty najmniejsze _ - mówił Śniadek.
Jak wynika z analizy ekspertów "S", koszty zasiłku i ubezpieczenia dla 100 tys. osób bezrobotnych w ciągu pół roku wynoszą ponad 415 mln zł, podczas gdy analogicznie kwota na subsydiowanie zatrudnienia wyniosłaby niespełna 383 mln zł.
_ Rozwiązanie to pozwala na utrzymanie miejsc pracy, ogranicza liczbę osób bezrobotnych oraz daje oszczędności w budżecie państwa. Od stycznia pracę straciło prawie 300 tys. osób. Z każdym dniem straty budżetu państwa, gospodarki oraz koszty społeczne są coraz wyższe _- podkreślił Śniadek.
"S" uważa, że w sytuacji udowodnienia przez pracodawcę trudnej sytuacji ekonomicznej zakładu, wynikającej z kryzysu, w przypadku skrócenia czasu pracy lub korzystania z urlopu postojowego, powinna istnieć możliwość skorzystania z funduszy publicznych uruchomionych przez państwo, które mają zrekompensować ubytek wynagrodzenia. Warunkiem uruchomienia tego mechanizmu jest wskazanie przez stronę rządową źródeł finansowania.
Proponowane rozwiązanie byłoby możliwe do wprowadzenia na podstawie porozumienia z zakładowymi organizacjami związkowymi lub przedstawicielami pracowników. Pracodawca zobowiązałby się do nieprzeprowadzenia zwolnień grupowych w czasie trwania programu i przez pewien okres czasu po jego zakończeniu.
Jak podkreślają związkowcy, tego rodzaju rozwiązania - pozwalające utrzymać stosunek pracy w okresach zatrzymania produkcji - funkcjonują w większości krajów europejskich.
Pakiet Antykryzysowy to 13 punktów dotyczących zmian w prawie pracy, podpisanych przez związki zawodowe i pracodawców pod koniec marca. Kierując się tym porozumieniem, rząd opracował zbiór propozycji zmian w prawie, który przedstawił Komisji Trójstronnej w kwietniu.
Jak podkreślił Śniadek, zawarte w Pakiecie rozwiązania miałyby być wprowadzone na czas określony. Dodał, że wśród partnerów społecznych jest zgoda w tej kwestii.
_ Domagamy się negocjacji na forum KT. Do dziś odbyło się w tej sprawie jedno spotkanie i rząd nie przedstawił konkretów _- mówił Śniadek.
Pakiet zawiera m.in. zmiany dotyczące prawa pracy, np. rozliczania czasu pracy w okresie 12-miesięcznym, możliwość zatrudniania pracowników przez pewien czas krócej niż osiem godzin na dobę, a następnie, gdy firma będzie miała więcej zamówień, wydłużenie ich dobowego czasu pracy np. do 12 godzin.
Minister finansów Jacek Rostowski, pytany przez dziennikarzy o to, jakie środki resort jest w stanie przeznaczyć na subsydiowanie zatrudnienia, powiedział, że "to nie jest kwestia wyasygnowania pieniędzy". Według niego, mechanizm ten musiałby spełniać kilka kryteriów.
Chodzi na przykład o to, by mieć pewność, że nie spowodowałby on dotowania nieuczciwej konkurencji. Dodał, że "w dłuższym okresie czasu, te pieniądze musiałby być odzyskiwane od pracodawców".