SOR‑y bez lekarzy, oddziały bez specjalistów. W Polsce nie ma komu leczyć. "To jest katastrofa"

- Publiczna opieka zdrowotna dogorywa – mówi money.pl chirurg dr Wojciech Sulka. Niedobór lekarzy jest ogromny. Jesteśmy w najczarniejszym końcu Europy. Na SOR-ach sytuacja jest wyjątkowo trudna, a będzie jeszcze gorzej, bo lekarski exodus trwa.

SOR-y bez lekarzy, oddziały bez specjalistów. W Polsce nie ma komu leczyć. "To jest katastrofa"
Źródło zdjęć: © East News
Przemysław Ciszak

11.04.2019 | aktual.: 12.04.2019 13:05

Aby ratować chirurgię, świebodzicki szpital poświecił oddziały położniczo-ginekologiczny i neonatologiczny. W samym środku wakacji szpital w Grodzisku Wielkopolskim musiał czasowo wyłączyć dwa, dopiero co odnowione i doposażone oddziały. Oddział chirurgiczny dla dzieci cieszyńskiego szpitala do maja 2019 został wyłączony, bo odeszło dwóch lekarzy.

To tylko niektóre przykłady kłopotów kadrowych polskich szpitali i to wcale nie najbardziej dramatyczne. W pamięci pozostają ostanie tragedie na szpitalnych oddziałach ratunkowych Sosnowca czy Częstochowy.

- Publiczna opieka zdrowotna dogorywa – przyznaje w rozmowie z money.pl dr Wojciech Sulka, przewodniczący dolnośląskiego OZZL. - Lekarzy w szpitalach jest za mało. Na SOR-ach sytuacja jest wyjątkowo trudna, ale na oddziałach wcale nie jest dużo lepiej.

Jak przyznaje, lekarze muszą opuszczać swoje oddziały, aby pokrywać braki kadrowe na SOR. Tam praca jest wyjątkowo niewdzięczna i ciężka, a przy tym bardzo odpowiedzialna. - Nawet jeśli można tam zarobić nieco większe pieniądze, wielu chętnych do pracy nie ma. Jest duży kłopot, aby zapewnić pełną obsadę lekarską. Dyrekcja musi sięgać po różne metody, m.in. ściągając lekarzy z różnych oddziałów – mówi chirurg.

Najgorzej w Europie

Lekarze mówią wprost: sytuacja jest katastrofalna. A z każdym rokiem kryzys się pogłębia. Pod względem liczby lekarzy przypadających na pacjenta Polska jest na szarym końcu Europy, co potwierdzają dane Eurostatu czy Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).

Zgodnie z międzynarodowymi danymi Polska znajduje się na końcu listy pod względem liczby lekarzy przypadających na tysiąc mieszkańców. Nad Wisłą nie jest to nawet 3 na 1000.

- Według innych obliczeń nawet 2,2 lekarza na 1000 mieszkańców, ewentualnie 2,4 w zależności od tego, czy liczyć wszystkich, czy tych, którzy wykonują zawód. Jak by jednak nie liczyć, jesteśmy na szarym końcu Europy – wyjaśnia ekspert OZZL. Dla porównania, np. w Austrii ten wskaźnik wynosi 5,1, w Czechach 3,7. Więcej lekarzy jest również w Rumunii czy Grecji.

Między Polską a krajami rozwiniętymi jest ogromna przepaść w służbie zdrowia zarówno pod względem liczby lekarzy, jak nakładów finansowych przypadających na pacjenta. Jak wskazuje raport "Health at a Glance 2018", przygotowany przez OECD i Komisję Europejską, w kraju brakuje około 30 tys. medyków, a tych, którzy mają w planie wyjazd z kraju, można liczyć w setkach.

Exodus za granicę trwa od lat. Ilu emigruje? Pewien obraz tej skali pokazuje liczba pobranych w Naczelnej Izbie Lekarskiej "zaświadczeń o postawie etycznej", umożliwiających pracę w UE. W 2018 roku Izba w całym 2018 roku wystawiła lekarzom 642 zaświadczenia o postawie etycznej. Do tego dochodzi 133 lekarzy dentystów. Tylko w pierwszych trzech miesiącach 2019 roku dokument pobrało 198 lekarzy i 28 dentystów.

Obraz
© Naczelna Izba Lekarska

- Pobranie dokumentu wskazuje na zamiar wyjazdu do kraju Unii Europejskiej. Niestety nie mamy możliwości zweryfikowania, czy ów zamiar zrealizowano – zaznacza rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej Rafał Hołbicki.

Wyjaśnijmy jednak, że wystawiane przez Izbę zaświadczenia umożliwiają podjęcie pracy w innych krajach Unii Europejskiej, nie obejmują jednak wyjazdów poza Wspólnotę. To oznacza, że pełna skala może być znacznie większa.

- Te niedobory będą się pogłębiać. Sytuacja już jest dramatyczna, a lepiej nie będzie – mówi dr Sulka. - Pokutują słowa posłanki PiS Józefy Hrynkiewicz rzucone w Sejmie: "Niech jadą!". No więc lekarze posłuchali, jadą. Wielu moich kolegów wyjechało z kraju - dodaje.

Dokąd najczęściej? Szwecja, Niemcy, Wielka Brytania - to kraje, które przede wszystkim wybierali polscy medycy - wskazuje dr Piotr Watoła. Do tego ostatniego emigracja zmniejszyła się ze względu na brexit, ale coraz więcej lekarzy przychylniej patrzy również na naszych południowych sąsiadów - Czechów.

Co trzeci lekarz w wielu emerytalnym

Stoimy nad krawędzią. Jak wskazują przedstawiciele OZZL, system jeszcze funkcjonuje tylko dlatego, że lekarze pracują na więcej niż jednym etacie - duża liczba medyków na 2-3 etatach.

Są takie specjalizacje, w których liczba lekarzy poraża. O których mowa? - Pulmonologia dziecięca to rażący przykład. Na cały 38-milionowy kraj mamy ledwie 45 lekarzy. Endokrynologów dziecięcych jest ledwie 75. Wymieniać można by jeszcze długo, brakuje chociażby urologów czy psychiatrów zajmujący się najmłodszymi – wylicza dr Sulka.

Problem stanowi również wiek lekarzy. Dane, które przytacza OZZL szokują. Średnia wieku pracujących pediatrów to 50+, czyli ludzie u progu wieku emerytalnego. Dodajmy, że 30 proc. obecnie pracujących lekarzy to osoby już w wielu emerytalnym, które w każdej chwili mogą odejść.

- To jest katastrofa dokumentna i natychmiastowa – zaznacza dr Sulka. - Tendencja jest spadkowa. Jak tak dalej pójdzie, nie będzie komu leczyć Polaków - dodał.

Lekarze już zapowiadają protesty

Sytuacja w polskiej służbie zdrowia znów staje się napięta. Co prawda po głośnych strajkach rezydentów w ubiegłym roku i podpisaniu porozumienia z resortem zdrowia, temperatura sporu między lekarzami a rządem spadła. Jednak nie na długo.

Jak wskazywali przedstawiciele Naczelnej Rady Lekarskiej i Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, niebezpiecznie pogarsza się stan ochrony zdrowia w Polsce. Już planują "działania na rzecz wzrostu finansowania ochrony zdrowia, z wykorzystaniem różnych form protestu, do strajku włącznie" - czytamy w oświadczeniu Naczelnej Izby Lekarskiej.

Zdaniem lekarzy, rząd na leczenie Polaków przeznacza około 10 mld zł mniej niż miało to wynikać z porozumienia. Chodzi odniesienie ustalonego wskaźnika - odsetka PKB - do dwóch lat wstecz, a nie do roku bieżącego. - Zostaliśmy wprowadzeni w błąd – mówi dr Sulka.

Czy to oznacza, że po nauczycielach, rolnikach i taksówkarzach czeka nas kolejna fala protestów?

- Możemy sięgnąć po różne formy. Ograniczenie czasu pracy, odpuszczenie dodatkowych etatów – wylicza przedstawiciel dolnośląskiego OZZL. - Na 1 czerwca planujemy wielką manifestację wszystkich środowisk lekarskich w Warszawie. Jeśli nie przyniesie efektów, na jesieni będziemy się przymierzać do bardziej radyklanych form.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (5)
Zobacz także