Byłem na eliminacjach do "1 z 10". Takie pytania dostałem
Godzina czekania wśród fanatyków programu, do których sam się zaliczam. Pytania o stolice państw Ameryki Południowej i wspominki z udziałów w poprzednich edycjach. A na końcu kolejki 20 pytań do spotkania z Tadeuszem Sznukiem. Tak wyglądały eliminacje do "Jednego z dziesięciu".
Kiedyś, w przypływie emocji, wypełniłem formularz zgłoszeniowy do "Jednego z dziesięciu". Wysłałem go i zapomniałem o nim. Mijały dni, potem tygodnie i miesiące, i w końcu, pod koniec grudnia 2024 r., odebrałem wiadomość z zaproszeniem na eliminacje do kultowego teleturnieju Telewizji Polskiej.
"Co jest stolicą Surinamu?"
Eliminacje do "Jednego z dziesięciu" odbyły się w drugi weekend stycznia w budynku XIV LO im. Stanisława Staszica. Sobotnia śnieżna zawierucha, która przetoczyła się nad Warszawą, nie odstraszyła kandydatów przed spróbowaniem swoich sił w kwalifikacjach. Ci tłumnie stawili się w hallu warszawskiego ogólniaka.
Wszedłem do szkoły i zająłem miejsce w kolejce. Przede mną dziesiątki osób pragnących sprawdzić się w "Jednym z dziesięciu". Większość z nich to mężczyźni w średnim wieku. Niektórzy, w przeciwieństwie do mnie, z doświadczeniem występu w programie prowadzonym przez Tadeusza Sznuka. Wrócili tu po upływie czteroletniej karencji na powtórne wzięcie udziału w teleturnieju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To straszy Polaków na zakupach. "Niech mi pan nawet nic nie mówi"
Wśród rozmów kandydatów przewijały się wspomnienia z nagrań z przeszłości. Poza tym uczestnicy kwalifikacji rozładowywali napięcie żartami albo odpytywali się z wiedzy ogólnej lub bezużytecznej, jak kto woli.
- Co jest stolicą Surinamu? - w pewnym momencie zapytał jeden z mężczyzn.
Zapadła cisza.
W tym czasie próbowałem sobie przypomnieć zadania z mapkami konturowymi z lekcji geografii w liceum, lecz, zanim przebrnąłem przez Atlantyk do północnych wybrzeży Ameryki Południowej, usłyszałem prawidłową odpowiedź.
- Paramaribo - padło z ust uczestnika eliminacji, a ja stwierdziłem, że jeśli tego dnia usłyszę tylko takie pytania, to równie dobrze mogę już wracać do domu.
"Najgorzej jest na koniec II rundy"
Za mną w kolejce ustawił się łódzki adwokat. Weteran "Jednego z dziesięciu", czego dowiedziałem się w trakcie rozmowy.
- Byłem w "Jednym z dziesięciu" raz, w czasie pandemii. Żałuję, że akurat wtedy, bo nawet nie było możliwości pogadania ze Sznukiem - wspominał swój udział w programie, w dobie obostrzeń sanitarnych, sprzed kilku lat.
W tamtym czasie nagrania odcinków odbywały się w budynku TVP w Lublinie. - Ja teraz potrafię poznać po czołówce, czy nagranie było krótkie czy zajęło więcej czasu. Niech pan sam się przyjrzy, są dwie wersje - dłuższa i krótsza - mówił adwokat.
Jego zdaniem "najgorzej jest na koniec II rundy". - Wtedy jest loteria, zdarzają się naprawdę trudne pytania. No ale czas nagrania jest w telewizji najważniejszy. Trzeba wyeliminować graczy i zostawić finałową trójkę - podkreślał mężczyzna.
Spytałem, czy on się w niej znalazł.
- Nie, odpadłem na koniec II rundy - zaśmiał się.
Wystarczy 17 poprawnych odpowiedzi
Co jakiś czas mijały nas osoby, które opuszczały sale, gdzie odbywały się eliminacje. Z min kandydatów można było odczytać, jak im poszło.
Eliminacje polegały na odpowiedzi ustnej na 20 pytań z wiedzy ogólnej. By zakwalifikować się do programu trzeba było udzielić co najmniej 17 poprawnych odpowiedzi.
Po godzinie oczekiwania przyszła kolej na mnie. Wszedłem do sali lekcyjnej, w której przygotowano trzy stanowiska zajmowane przez osoby odpytujące kandydatów. Mężczyzna zaprosił mnie do stolika. Usiadłem naprzeciwko i wyjąłem dowód osobisty oraz zdjęcie legitymacyjne, wymagane przez organizatora.
- Dowód może pan schować. Zdjęcie będzie potrzebne tylko wtedy, jeśli się pan dostanie - poinformował.
- To zdjęcie już zostanie - odpowiedziałem. Potem usłyszałem pierwsze dwa pytania i szybko pożałowałem kozaczenia. Dwa pytania, dwa błędy. Na szczęście potem przyszło odkucie.
- Co to jest mascarpone? - zapytał członek ekipy "1 z 10". - Ser - odpowiedziałem poprawnie.
- Co może być samochodowe lub garncarskie? - pytał dalej. - Koło - odpowiedziałem.
- W której epoce tworzył Jan Andrzej Morsztyn? - W baroku.
I tak dalej jeszcze kilkanaście razy.
Co najważniejsze, do końca pytań nie popełniłem już błędów. Uzyskałem wynik 18/20, co pozwoliło mi zakwalifikować się do programu. - Nagranie odbędzie się w Warszawie. Zaproszenie otrzyma pan do końca roku. Proszę oczekiwać na maila - poinformował "egzaminator".
Zatem czekam, w międzyczasie przypominając sobie stolice państw na północnym wybrzeżu Ameryki Południowej. A nuż Tadeusz Sznuk zapyta mnie o Paramaribo.
Kamil Rakosza-Napieraj, dziennikarz i wydawca WP Finanse. Fan "Jednego z dziesięciu"