Spółdzielczość przetrwała próbę czasu

Nie można wyobrazić sobie sektora rolno-spożywczego w Polsce i Europie bez spółdzielczości. W produkcji mleka i wyrobów nabiałowych ma ona rolę dominującą.

Spółdzielczość przetrwała próbę czasu
Źródło zdjęć: © WP.PL | Jan Kaliński / WP

23.04.2010 14:24

Nie można wyobrazić sobie sektora rolno-spożywczego w Polsce i Europie bez spółdzielczości. W produkcji mleka i wyrobów nabiałowych ma ona rolę dominującą.

Pierwszą w Polsce spółdzielnię mleczarską założono w Pawłówku w Wielkopolsce w 1882 roku i tę datę uznaje się za początek mleczarstwa spółdzielczego w naszym kraju.

Do wybuchu I wojny światowej udział spółdzielni w skupie mleka nie był zbyt duży i wynosił od 1,5 proc. na południu Polski do 7 proc. w Wielkopolsce i na Pomorzu. Na terenach wszystkich trzech zaborów istniało około 600 spółdzielni mleczarskich, które prowadziły przetwórstwo mleka w 770 zakładach. Dystrybutorzy artykułów mleczarskich produkowanych przez polskie mleczarnie pokusili się o zdobycie zagranicznych rynków zbytu. Produktami eksportowymi były masło, śmietana i kazeina.

Na rok przed wybuchem II wojny światowej działało w Polsce 1475 spółdzielni mleczarskich, które zrzeszały około 700 tys. członków. W roku 1945 zdołano uruchomić 685 zakładów mleczarskich - 590 spółdzielczych i 95 prywatnych.

W ostatnich latach nastąpiły poważne zmiany w polskiej spółdzielczości mleczarskiej. Dziś większość spółdzielni to dobrze i nowocześnie zarządzane, wyposażone w nowoczesne linie technologiczne przedsiębiorstwa, które skutecznie zdobywają rynki zagraniczne.

Polska specyfika

Spółdzielczość na całym świecie rządzi się podobnymi prawami. Dominuje zasada jeden właściciel - jeden głos. Waldemar Broś, prezes Krajowego Zrzeszenia Spółdzielni Mleczarskich, podkreśla, że ta zasada obowiązuje wszędzie. - Pod tym względem nie ma różnic pomiędzy naszą spółdzielczością a tą w innych krajach. Zdecydowanie różnimy się natomiast, jeśli chodzi o skalę produkcji i siłę producentów. W Danii, gdzie sektor spółdzielczy jest najbardziej rozwinięty w Europie, przeciętna dostawa wynosi około 950 tys. litrów mleka, u nas dla porównania około 50 tys. Siła poszczególnych gospodarstw jest inna i to przede wszystkim rozdrobnienie różni nas od spółdzielczości w innych krajach - mówi Waldemar Broś.

Polska spółdzielczość wyróżnia się nie tylko rozdrobnieniem. Przedstawiciele krajów zachodnich są zaskoczeni skalą pomocy, jakiej udzielają spółdzielnie swoim członkom. W dalszym ciągu spółdzielnie zaopatrują ich, poczynając od wyrobów nabiałowych, a kończąc na specjalistycznym sprzęcie do produkcji pasz, dojarkach czy schładzalnikach. Ponadto, spółdzielnie często udzielają kredytu rolnikom na ten sprzęt. - Zazwyczaj kredyt jest udzielany na rok i jest spłacany mlekiem. Dzięki temu rolnicy nie muszą korzystać z usług banków, które są droższe, a procedury bardziej skomplikowane. Ta skala pomocy jest bardzo szeroka - mówi prezes Broś, który równocześnie I podkreśla, że spółdzielnie są własnością rolników i oni chcą, aby taka pomoc była udzielana. - Jest to polska, bardzo pozytywna specyfika.

W unijnej Europie

Spółdzielczość w europejskim (unijnym) mleczarstwie ciągle ma pozycję dominującą. Udział spółdzielni w skupie mleka, w zależności od kraju, waha się od 50 do 93 proc. Spółdzielczość we Francji skupuje i przetwarza połowę mleka, w Niemczech 70 proc, w Holandii 83 proc, w Irlandii 90 proc, a w Danii 93 proc. Jadwiga Seremak-Bulge, zauważa, że prawo spółdzielcze, różne w różnych krajach, nie uniemożliwia koncentracji. - Zatem wszystko to, co dotyczyło porównań polskiego i wspólnotowego mleczarstwa, dotyczy także mleczarstwa spółdzielczego - mówi Jadwiga Seremak-Bulge.

Spółdzielczość w krajach zachodnich ewoluuje w kierunku dobrze zarządzanych przedsiębiorstw, gdzie rolnicy nadal są współwłaścicielami spółdzielni. Natomiast procesy konsolidacji doprowadziły do tego, iż spółdzielnie tak się rozrosły, że dotychczasowe systemy zarządzania nimi wymagały zmiany. - W związku z tym ewolucja szła w kierunku organizacji spółek handlowych, gdzie rolnicy przejmowali rolę rad nadzorczych, czyli nie angażowali się w bieżącą działalność spółdzielni, zaś rolę zarządczą oddawano w ręce wynajętych managerów. Sama organizacja spółdzielni od strony prawnej też się zmieniała, gdyż w niektórych krajach sprzedawano 49 proc. akcji inwestorom zewnętrznym lub też spółdzielnie emitowały swoje akcje/ udziały - mówi Marcin Hydzik, prezes Związku Polskich Przetwórców Mleka.

W niektórych krajach, jak Niemcy czy Finlandia, członkowie spółdzielni decydują się na zmianę organizacji ze spółdzielni federacyjnych w spółdzielnię jednostkową o strukturze spółki akcyjnej, których akcjonariuszami są rolnicy-członkowie, jak również uczestnicy zewnętrzni, czyli inne przedsiębiorstwa, federacje spółdzielcze, instytucje lub inwestorzy prywatni. Ta ewolucja może doprowadzić w konsekwencji do tego, że w niektórych państwach członkowskich będzie dochodziło lub już doszło do fuzji wszystkich spółdzielni określonej gałęzi przemysłu i przekształcenia ich w jedną spółdzielnię krajową. Przykładem tego może być duńska Arla.

Zdaniem prezesa ZPPM-u, istnieje duże zainteresowanie innowacyjnymi rozwiązaniami, szczególnie finansowymi i organizacyjnymi, które stawiają pod znakiem zapytania tradycyjny sposób organizowania spółdzielni jako formy przedsiębiorstwa. Bardzo często restrukturyzacje mają miejsce, gdy spółdzielnie przeżywają kryzys finansowy, tzn. nie są zdolne do konkurowania na rynku, zachowując tradycyjną formę organizacji.

- Istnieją również spółdzielnie, które wybrały formę organizacyjną skrajnie odmienną, wprowadzając np. akcje zbywalne i akcje uprzywilejowane. To odpowiada temu, co nazywa się zazwyczaj spółdzielnią nowej generacji. Model ten cieszy się aktualnie dużym zainteresowaniem, zwłaszcza w Niemczech i Wielkiej Brytanii - mówi Marcin Hydzik.

Spółdzielczość się zmienia

Zdaniem Marcina Hydzika, spółdzielczość w Europie odchodzi od zasady 1 rolnik - 1 głos bez względu na wielkość produkcji i ilość dostarczonego towaru.

- Jest to główny hamulec rozwoju spółdzielczości, której w Polsce z jednej strony brakuje kapitału, a z drugiej - otwartości na nowe metody zarządzania i na nowych ludzi. W Polsce przywiązanie do tradycyjnie rozumianej spółdzielczości jest bardzo silne, a więc wprowadzanie nowych rozwiązań o charakterze prawno-organizacyjnym będzie musiało być poprzedzone debatą i akcją edukacyjną, która pokazałaby rolnikom, że na tych zmianach będzie można tylko skorzystać - mówi prezes Hydzik.

- Istotne jest to, aby zmiany te nie doprowadziły do likwidacji spółdzielni jako takich. Chodziłoby o uelastycznienie struktury organizacyjnej w celu dostosowania jej do większych organizmów. Na przykład w efekcie połączenia Friesland Food i Campiny utworzono firmę zachowującą spółdzielczy charakter, z udziałem właścicielskim 16 tys. rolników i 21 tys. zatrudnionych w Holandii, Niemczech i Belgii. Należy także zwrócić uwagę, że w każdym kraju model spółdzielczości i uwarunkowania prawne jej dotyczące są inne, np. rozwiązania podatkowe czy też prawo ochrony konkurencji - podkreśla szef ZPPM-u.

Także Waldemar Broś uważa, że spółdzielczość musi się zmieniać. - Może należałoby dopuścić kapitał, ale na to jest jeszcze zbyt wcześnie. Wówczas idea spółdzielczości byłaby zagrożona. Można by w przyszłości pracować nad zmianą prawa, aby "ważność" głosu była uzależniona od ilości dostarczanego mleka. Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że spółdzielnie powstały z biedy. Miały bronić swoich członków przed wyzyskiem tzw. kapitału. Dzisiaj okazuje się, że ta formuła się sprawdza - mówi prezes KZSM-u. Potrzebę zmiany prawa spółdzielczego akcentuje także Edmund Borawski, prezes Mlekpolu, który uważa, że polska spółdzielczość mleczarska wymaga nadal wsparcia, min. w zakresie zmian w prawie spółdzielczym.

- Zmiany dotyczyć powinny min. odejścia od podwójnego opodatkowania wyniku finansowego spółdzielni oraz tworzenia lepszych warunków konsolidacji branży. Konieczne jest też dostosowanie prawa spółdzielczego do gospodarki rynkowej - uważa prezes Borawski.

Polskie spółdzielnie mleczarskie znajdują się w gronie największych firm w naszym kraju, posiadając często pozycję znacznie wyższą od firm z kapitałem obcym. To świadczy o ich przewadze konkurencyjnej. Nadal są to przedsiębiorstwa, których właścicielami są rolnicy. Zdaniem Agnieszki Maliszewskiej, dyrektor biura Polskiej Izby Mleka, na tym polega cały sukces spółdzielczości. - Idealny model zarządzania takim spółdzielczym przedsiębiorstwem wymaga nieustannej współpracy i zrozumienia pomiędzy zarządami a radami nadzorczymi (dostawcami mleka). Natomiast zmian wymaga prawo spółdzielcze, by dostosować je do wymogów ciągle zmieniającego się rynku i rzeczywistości. Sądzę, że w najbliższym czasie organizacje branżowe powinny skupić się nad tym, by doprowadzić do nowelizacji prawa spółdzielczego, by na przykład ułatwić proces konsolidacji branży mleczarskiej - mówi Agnieszka Maliszewska.

Tylko duzi?

- Podstawową różnicą między spółdzielniami mleczarskimi w Polsce i w starych krajach członkowskich UE jest niski poziom koncentracji, niska wydajność pracy, niska efektywność technologiczna przetwórstwa, rozdrobnienie dostaw, niski poziom integracji poziomej. W takich krajach, jak Dania, Szwecja, Holandia, Wielka Brytania, stopień koncentracji przetwórstwa jest bardzo wysoki, a udział 4 największych producentów w rynku przekracza 75 proc. W Polsce udział ten jest o połowę mniejszy - mówi Jadwiga Seremak-Bulge z IERiGŻ. Jej zdaniem, równie ważne jest to, że mleczarnie nie podejmują współpracy w zakresie produkcji i sprzedaży przetworów mlecznych. Każda spółdzielnia niezależnie od swej wielkości stara się utrzymać swoją pozycję rynkową przez silnie zróżnicowaną ofertę.

- Wyjątków od tej zasady jest niewiele, a to prowadzi do wysokiej pracochłonności, niskiego wykorzystania zdolności produkcyjnych i wysokiego obciążenia kosztami majątkowymi. Korzystnie nasze spółdzielnie odróżniał do tej pory poziom współpracy z dostawcami. Podstawowym problemem spółdzielni mleczarskich tak w Polsce, jak i w innych krajach członkowskich jest mniejsza zdolność do pozyskiwania kapitału oraz do podejmowania decyzji biznesowych. Stawia to spółdzielnie w gorszej niż spółki pozycji na konkurencyjnym rynku - twierdzi Jadwiga Seremak-Bulge.

Natomiast Edward Bajko, prezes Spo-mleku, zwraca uwagę, że inwestycjom w nowe technologie, poprawiającym jakość oraz wydajność pracy, nie towarzyszyły do tej pory działania prorynkowe. - Działania prorynkowe nie są prowadzone przez branżę jako całość, jak i przez poszczególnych przetwórców. Poważnym problemem polskich spółdzielni jest też słaba zdolność do pozyskiwania kapitału, a także irracjonalny opór przed podjęciem decyzji o współpracy w zakresie produkcji i sprzedaży z innymi mleczarniami - uważa Edward Bajko.

Oprócz rozwoju technologicznego, w ostatnich latach w polskiej spółdzielczości rozpoczął się intensywny proces konsolidacji branży. - Chcę wyraźnie podkreślić, że jest to proces rozłożony na lata, który został trochę zahamowany przez kryzys w ubiegłym roku. Niemniej jednak wszystko wskazuje na to, że polski model spółdzielczości będzie zmierzał właśnie w kierunku konsolidacji pod względem skupowym, produkcyjnym i dystrybucyjnym. To da nam znaczną przewagę konkurencyjną w stosunku do przetwórców z krajów sąsiednich - mówi Agnieszka Maliszewska.

Czy podczas konsolidacji małe mleczarnie mają szanse na przetrwanie? Zdaniem Marcina Hydzika, doświadczenia wielu krajów, takich jak Szwajcaria, Włochy czy Grecja, wskazują, że pomimo koncentracji, małe mleczarnie będą wciąż, oczywiście przez pewien czas, prosperować. - Jedyną szansą na uratowanie niezależności takiej firmy jest znalezienie, a następnie eksploatowanie niszy marketingowej na rynku lokalnym lub globalnym, np. na granicy przetwórstwa i agroturystyki.

Prognozy przewidują, iż w ciągu najbliższych 10-15 lat szanse drobnych wytwórców mleka, ale również małych przetwórców, na przetrwanie na rynkach lub segmentach niszowych należy uznać za bardzo skromne. Globalizacja spowoduje, że proces konsolidacji, który w zachodniej Europie zabrał 40 lat, w Polsce potrwa tylko 10 lat, co może zaowocować niespodziewanymi skutkami, które nie wystąpiły na rynkach zachodnich, ze względu na rozłożenie koncentracji w czasie - mówi prezes Hydzik. Równocześnie Waldemar Broś podkreśla, że na najbliższe 20 lat nie ma alternatywy dla spółdzielczości mleczarskiej w Polsce.

Model duński

Są w nim 33 firmy. Dominującym podmiotem jest grupa Arla Foods, spółdzielnia duńsko-szwedzka, posiadająca 60 fabryk i przerabiająca ponad 90 proc. mleka duńskiego i 66 proc. szwedzkiego. Pozostałe 32 zakłady to głównie małe mleczarnie, wyspecjalizowane w produkcji dość niszowych serów, masła i pozostałych produktów mlecznych, z czego znaczna część jest eksportowana.

Roman Wieczorkiewicz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)