"Staniemy się krajem półinteligentów i ćwierćfachowców?"

Deregulacja zawodów budzi wiele skrajnych emocji

"Staniemy się krajem półinteligentów i ćwierćfachowców?"
Źródło zdjęć: © PAP

20.04.2012 | aktual.: 20.04.2012 17:23

Deregulacja zawodów budzi wiele skrajnych emocji. Nie pomagają nawet konsultacje społeczne: okazuje się bowiem, że i tu opinie badanych są mocno podzielone. Przedstawiciele zawodów, które mają zostać „zderegulowane” są zdecydowanie przeciwni ustawie, natomiast ma ona wielkie poparcie wśród bezrobotnych. Trudno zresztą dziwić się ich stanowisku. Dziś są bez pracy, ale być może za parę miesięcy nie będą wiedzieli, w co ręce włożyć!

Przykładowy rozkład dnia takiej osoby: do południa jest trenerem szkolnej drużyny futbolu amerykańskiego (według zasad ustawy brak znajomości reguł danej dyscypliny nie będzie tu żadną przeszkodą), po treningach zajmuje się obrotem nieruchomościami (do wykonywania tego zawodu potrzebny jest wyłącznie telefon komórkowy), a w godzinach wieczornych przesiada się do taksówki. Tu, niestety, powinno się zainwestować: nie tylko we własny środek lokomocji, ale i w „koguta” na dachu. Zastanówmy się, więc, jakie będą konsekwencje wprowadzenia ustawy?

Nie zwiększy się zapotrzebowanie na nowe stanowiska pracy

Zwiększenie zatrudnienia w danej dziedzinie nie spowoduje wzrostu ilości klientów. Na przykład: nie zmieni się ilość osób które planują kupić mieszkanie (potrzebny jeden agent) i tym samym nie zwiększy się zapotrzebowanie na nowe kancelarie notarialne (przy zakupie nieruchomości potrzebny jest jeden notariusz). Czyli – o tego samego klienta będzie się po prostu „biło” więcej osób i będzie tak w każdej „zderegulowanej” profesji.

W zderegulowanych zawodach spadną zarobki

Zmniejszy się bowiem dochodowość danej branży. I to podwójnie! Dlaczego? Zwiększy się bowiem ilość osób, świadczących daną usługę, a na dodatek usługi te potanieją: „wchodzący” na dany rynek będą mogli zachęcać jedynie ceną (bo raczej nie wiedzą, czy jakością usługi).

Załóżmy, że obecnie w danym mieście funkcjonuje 100 kancelarii notarialnych i osiągają one łączny przychód na poziomie 3 mln zł miesięcznie, co daje średnią 30 tys. zł na jednego notariusza. Po wprowadzeniu ustawy otworzy się w tym mieście kolejne 20 kancelarii, które wejdą na rynek z niższymi cenami średnio o 20 proc.

W konsekwencji spowoduje to spadek cen u wszystkich notariuszy (obniżka cen „reglamentowanych usług” to jedna z wiodących idei ustawy). Do podziału będzie więc 2,4 mln zł (3 mln zł minus 20 proc.) i tę kwotę trzeba podzielić na 120 kancelarii – wychodzi więc 20 tys. zł miesięcznie. Niby dużo, pamiętajmy jednakże o kosztach, które z pewnością nie spadną w wyniku wprowadzenia ustawy (wynajem lokalu w dobrym punkcie to często kwota na poziomie 10 tys. zł miesięcznie).

Oczywiście, podobne kalkulacje możemy przeprowadzić w każdej profesji, która będzie „zderegulowana” – łączne przychody danej branży najczęściej będą niższe, na dodatek kwotę tę trzeba będzie podzielić przez większą ilość zatrudnionych. Obniżenie zarobków dotknie więc nie tylko osoby pracujące w branżach wysokodochodowych (np. notariuszy); wynagrodzenia spadną także w zawodach, w których już dziś zarabia się ledwie na chleb z masłem.

Spadnie jakość usług

To dość oczywiste stwierdzenie: skoro wprowadzamy do danej branży przypadkowe osoby, raczej nie podniosą one poziomu usług w tej dziedzinie.

Teoretycznie odbiorcy zderegulowanych usług będą zadowoleni: spadną ceny. Na przykład: za kurs taksówką po mieście zapłacimy nie 20 zł, ale co najwyżej 18,50. W praktyce, jednak, może się okazać, że więcej będziemy mieli z tego tytułu strat, niż korzyści. Dość częstym przypadkiem będzie poszukiwanie pracy nie tylko w zawodzie wyuczonym, ale gdziekolwiek, aby gdzieś się po prostu załapać, aby nie umrzeć z głodu. Jakie mogą być konsekwencje takiej nieoczekiwanej zmiany miejsc? Prześledźmy to na przykładzie: wsiadamy do taksówki, którą kieruje hydraulik, zderegulowany taksówkarz zapisuje się do policji i łapie przestępców, eks-policjant zatrudnia się w zakładzie fryzjerskim i strzyże nam włosy. Bo jak fryzjer zabierze się za sport, to wiemy jakie mogą być tego konsekwencje…

Szukasz pracy? Sprawdź najnowsze oferty!Szukasz pracy? Sprawdź najnowsze oferty!

Kto zapłaci za błąd notariusza?

Na mocy ustawy do każdej zderegulowanej profesji wejdzie sporo amatorów, zwiększy się więc znacząco prawdopodobieństwo wykonania danej usługi niefachowo lub wręcz popełnienia poważnego błędu.

Za pewnego rodzaju perwersję można by uznać plan "uwolnienia" zawodu notariusza. Dlaczego? Jeśli bowiem w wyniku błędu w umowie sporządzonej w formie aktu notarialnego jedna ze stron poniesie znaczącą stratę (np. przy zakupie nieruchomości może to być kwota od kilkuset tysięcy nawet do kilkudziesięciu milionów złotych), to Skarb Państwa nie ponosi za tę czynność odpowiedzialności. Pomimo tego, że umowa ta została zawarta w majestacie prawa. Oddajmy głos przedstawicielowi tej branży, którego zapytałem o zakres odpowiedzialności Skarbu Państwa za błąd notariusza: "Notariusz nie jest - wprost - urzędnikiem państwowym, wykonuje natomiast czynności o charakterze pomocniczym dla wymiaru sprawiedliwości i korzysta z ochrony przysługującej funkcjonariuszom publicznym". I ciąg dalszy tej wypowiedzi: "Notariusz odpowiada za swoje błędy, a nie Skarb Państwa. Notariusz odpowiada całym swoim majątkiem bez ograniczenia. Każdy notariusz musi być ubezpieczony od odpowiedzialności w tym zakresie - kwota minimalna
ubezpieczenia to 50.000 euro".

Co to oznacza w praktyce? Jeśli notariusz sporządzający akt nie posiada majątku i ubezpieczył się na kwotę minimalną, to odzyskamy wówczas maksymalnie ok. 200 tys. zł!

Dziś, aby uzyskać prawo wykonywania zawodu notariusza trzeba na to poświęcić około 10 lat nauki połączonej z pracą. Pomimo tego, pomyłki osobom z tej branży się zdarzają - co będzie się działo, jeśli drogę do tej profesji skrócimy?

Czy powierzysz dziecko trenerowi bez kwalifikacji?

Podobny przykład z innej dziedziny. Nie podoba mi się m.in. pomysł uwolnienia dostępu do zawodu trenera. Pozwolę sobie więc oddać głos osobie świetnie obeznanej w tej tematyce. Oto fragment wywiadu z dnia 13 marca br., którego udzielił Gazecie Wyborczej Tomasz Majewski, jeden z najwybitniejszych polskich sportowców ostatnich lat.

„GW.: Ministerstwo sprawiedliwości przygotowuje ustawę o deregulacji zawodów, w tym zawodu trenera. Znikną klasy trenerów oraz szczegółowe wymagania. Wystarczy, że chętny do pracy w sporcie będzie pełnoletni, z wykształceniem średnim i niekarany za przestępstwa związane z rywalizacją. Jaka jest twoja opinia?

Tomasz Majewski: To największa bzdura, o jakiej ostatnio słyszałem, idiotyczna próba otwarcia specjalistycznego zawodu na dyletantów. Prawdziwe kuriozum. Chcę znać nazwisko tego urzędnika, który wymyślił, że wystarczy matura, że nie trzeba się uczyć, można być skończonym gamoniem i trenować czyjeś dzieci. Na całym świecie stawia się na wiedzę i jej poszerzanie, a u nas odwrotnie - władze proponują jej spłycenie. Gwarantuję, że usiądziesz na krześle i w dziesięć minut wymyślisz sto razy lepsze rozwiązanie niż oddawanie dziecka jakiemuś naturszczykowi. Wystarczy, że zechcesz, by twoje dzieci trenowały na przykład akrobatykę sportową. Bez właściwej wiedzy można młodemu człowiekowi zepsuć nie tylko zdrowie, ale nawet życie. Nie wyobrażam sobie rodzica, który powierzyłby dziecko niedouczonemu pedagogowi, więc nie rozumiem, jak trener pozbawiony podstawowej wiedzy z biomechaniki, fizjologii czy psychologii może właściwie nadzorować fizyczny rozwój dzieci. Mam nadzieję, że ten niewydarzony pomysł nie zostanie
zrealizowany.”

Kształćmy wybitnych specjalistów, zamiast skracać drogę do danej profesji! Szczególnie w dziedzinach, które bezpośrednio związane są z naszym zdrowiem i bezpieczeństwem.

Szukasz pracy? Sprawdź najnowsze oferty!Szukasz pracy? Sprawdź najnowsze oferty!

Doradca kredytowy, który sprzedawał odkurzacze

A jak działają profesje, do których już dziś mamy "wstęp wolny". Jedną z dziedzin, gdzie nie wymaga się żadnych uprawnień, licencji i certyfikatów jest bankowość hipoteczna.

Doradcą kredytowym może zostać każda pełnoletnia osoba, nie jest przy tym wymagana nawet matura. Przeciętny poziom usług osób z tej profesji uznawany jest powszechnie za bardzo niski, choć pracuje tu także znacząca ilość specjalistów najwyższej klasy. Tylko po czym ich może rozpoznać klient poszukujący kredytu? Możemy bowiem trafić na osobę, która jest w branży od kilkunastu lat, ale mianem "doradcy kredytowego" może też określać się też osoba, która jeszcze miesiąc temu sprzedawała odkurzacze (nie uwłaczając przedstawicielom tego zawodu). W bankowości hipotecznej nie są też wymagane specjalne kwalifikacje na wyższych szczeblach, w związku z powyższym rozwój tej dziedziny zatrzymał się na etapie wczesnego średniowiecza. Przykłady? Pierwszy z brzegu: czasem na decyzję w prostej sprawie musimy czekać blisko miesiąc. W tym samym czasie można samolotem rejsowym 15 razy odbyć podróż dookoła świata.

Inny przykład zderegulowanej branży: polityka. Tu trafiają ludzie ze wszystkich profesji, nie są wymagane żadne egzaminy czy szkolenia (za wyjątkiem testów lojalności). Również autorów ustawy o deregulacji trudno nazwać specjalistami w tej dziedzinie. Przypomnijmy, że minister sprawiedliwości to doktor historii filozofii. Jest on autorem wielu opracowań na temat Kościoła katolickiego w Polsce (za Wikipedią - przyp. aut.). Minister pracy i polityki społecznej jest doktorem nauk medycznych, badaczem śródbłonka u chorych na cukrzycę (dane na polityka.pl - przyp. aut.). Być może, z tego właśnie powodu wśród zawodów wyznaczonych do deregulacji jest tak wiele profesji, których „uwolnienie” musi budzić nasz konsumencki sprzeciw. Przykłady – powyżej. Nad deregulacją zawodów można się oczywiście „pochylić”, ale z całą pewnością nie może być to działanie w pełni przypadkowe, co daje się zaobserwować przy obecnie zakładanej formie tej ustawy. W innym przypadku straty będące efektem wprowadzenia deregulacji znacząco
przewyższą ewentualne korzyści.

No to po co się kształcić?

Czy oznacza to, że powinniśmy zostawić rynek pracy samemu sobie? Zdecydowanie nie! Zgadzam się w pełni z opinią ustawodawcy, że rynek pracy jest w tragicznym stanie. Bezrobocie na poziomie 13,5 proc., w tym ok.. 30% osób z młodego pokolenia. "Dziś na jedno miejsce pracy przypada nawet 27 osób poszukujących zajęcia. A w ciągu najbliższych czterech lat wejdą na rynek dwa miliony absolwentów szkół wyższych" – czytamy w Gazecie Wyborczej” .

Na rynku pracy prym wiodą "umowy śmieciowe", a ich upowszechnienie spowoduje bankructwo szacownego ZUS-u. W tej sytuacji jedynym wyjściem jest postawienie na edukację i specjalizację osób poszukujących pracy. Tym bardziej, że posiadamy na to środki - różne instytucje rządowe wydają rokrocznie na ten cel setki milionów złotych, znacząca ich część to unijne dopłaty. Jednak i w tej dziedzinie, tj. odpowiedniego wykorzystania ogromnej kasy na szkolenia, błądzimy po omacku - większość wydatków na ten cel to pieniądze wyrzucone w błoto. A przecież mamy jeszcze zapisanych w budżecie Państwa kilka miliardów na walkę z bezrobociem.

Wybrana przez naszych parlamentarzystów droga do poprawy sytuacji na rynku pracy - ma to mieć miejsce poprzez deregulację zawodów prowadzoną metodą na "chybił trafił" - to, w mojej opinii, działanie samobójcze. Będzie to prawdziwa demolka wielu jako-tako poukładanych branż. Idziemy bowiem w kierunku zaprzeczenia sensu zdobywania wiedzy, specjalizacji - po co się uczyć przez wiele lat, skoro można do danej profesji załapać się na skróty. Mniej chętnych będzie więc na studia wyższe (szczególnie te trudniejsze), stracą rację bytu akademie wychowania fizycznego. Na pewno mniej będzie chętnych na różnego rodzaju kursy doszkalające i specjalizacje. W konsekwencji na rynku pracy przeważać będą półinteligenci i ćwierćfachowcy. Idąc tą drogą staniemy się więc za parę lat krajem "złotych rączek". Często jednak będą to dwie lewe ręce. Czy taki właśnie cel postawił sobie ustawodawca?

Krzysztof Oppenheim
Oppenheim Enterprise

Szukasz pracy? Sprawdź najnowsze oferty!Szukasz pracy? Sprawdź najnowsze oferty!

deregulacjazawodykontrowersje
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (555)